PolskaDrzewiecki: manipulacjami uwikłano mnie w aferę

Drzewiecki: manipulacjami uwikłano mnie w aferę

Były minister sportu Mirosław Drzewiecki podczas drugiego przesłuchania przez komisją badającą aferę hazardową po raz kolejny powtórzył, że nie jest i nie był sprawcą rzekomej afery hazardowej. Dodał, że na skutek manipulacji, kłamstw i nieporozumień jego nazwisko zostało uwikłane w sprawę, która w demokratycznym państwie prawa nigdy nie powinna mieć miejsca. - Nie wstydzę się swoich działań, które podejmowałem jako osoba publiczna - powiedział Drzewiecki.

Drzewiecki: manipulacjami uwikłano mnie w aferę
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak

09.07.2010 | aktual.: 09.07.2010 16:03

Spotkanie z Sobiesiakiem i "afera Kamińskiego"

B. minister sportu zeznał, że do momentu przesłuchania nie spotkał się z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem na Florydzie, o czym donosiły media. Dodał, że Sobiesiak spotkał tam jego żonę i tylko z nią rozmawiał, zaś on sam ani w rozmowie nie uczestniczył, ani nie był jej świadkiem.

Biznesmen Ryszard Sobiesiak podczas przesłuchania przez komisję w lutym zeznał, że rozmawiał z Drzewieckim o tzw. aferze hazardowej podczas spotkania w Stanach Zjednoczonych. Sobiesiak nie pamiętał jednak dokładnie przebiegu rozmowy z byłym ministrem sportu.

Jak wyjaśniał, na Florydzie, gdzie obaj mają rezydencje, przypadkowo spotkali się w listopadzie lub grudniu (2009 roku) i zdecydowali się umówić, żeby porozmawiać. Z kolei Drzewiecki zeznał, że ostatni raz widział się z Sobiesiakiem 22 września 2009 roku w Warszawie, w hotelu Radisson.

- Do momentu przesłuchania w styczniu 2010 roku ostatni raz widziałem go we wrześniu 2009 roku i opisałem dokładnie to krótkie spotkanie. Odbyło się ono w obecności naszych wspólnych znajomych, którzy wybierali się na turniej golfowy - powiedział Drzewiecki.

Mirosław Drzewiecki oskarżył także byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego o rzucanie bezzasadnych podejrzeń pod adresem premiera, na niego i na jego asystenta Marcina Rosoła. Oskarżył też byłego szefa CBA o kłamstwo.

B. minister stwierdził, że na skutek manipulacji, kłamstw i nieporozumień jego nazwisko zostało uwikłane w sprawę, która w demokratycznym państwie prawa nigdy nie powinna mieć miejsca.

- Całym swoim życiem udowodniłem, że jestem i zawsze pozostanę patriotą. Ostatnie miesiące to dla mnie czas wielkiej próby, niestety, także dla moich bliskich, ale wierzę, że prawda zwycięży, że nadużycia władzy, jakich dopuszczali się ludzie pokroju Kamińskiego, zostaną ukarane Jestem dumny, że przygotowania do EURO 2012 są niezagrożone i coraz więcej polskich dzieci może korzystać z Orlików. Ostatnie miesiące to dla mnie czas wielkiej próby, niestety, także dla moich bliskich, ale wierzę, że prawda zwycięży, że nadużycia władzy, jakich dopuszczali się ludzie pokroju Kamińskiego, zostaną ukarane - powiedział.

Jego zdaniem doszukiwanie się dowodów na jakiś wrogi spisek jest absurdem. - Wszystko to, co powiedziałem przed komisją w styczniu było zgodne z tym, co wówczas pamiętałem. Nie ukrywałem żadnych znanych mi informacji - dodał.

"Polska dzikim krajem..."

Były minister sportu odniósł się też do wywiadu, który pod koniec lutego wyemitowała stacja TVN24. W wywiadzie tym Drzewiecki powiedział m.in., że gardzi polityką. - Ja jestem dowodem na to, że Polska jest w dalszym ciągu dzikim krajem. Zabito mi matkę, taka jest prawda. W związku z tym nie mam odrobiny dobrych emocji do ludzi, którzy to zrobili. Na całe szczęście wiem - bo wierzę w Boga - że jest piekło, że ci ludzie trafią do piekła - mówił wtedy.

W piątek Drzewiecki powiedział, że wywiad został zmanipulowany, bo słowa o dzikim kraju zinterpretowano jako zarzut pod adresem Polski i Polaków.

- Tymczasem dotyczyły one sposobu postępowania Mariusza Kamińskiego i jego popleczników. Przeciwko temu protestowałem i protestuję nadal. Tych, którzy poczuli się dotknięci moimi słowami przeprosiłem i przepraszam. Jest mi przykro, że doszło do tej sytuacji - podkreślił.

"Z pism powinno tłumaczyć się ministerstwo finansów"

B. minister starał się też wytłumaczyć śledczym, że pisma, które wysyłał ws. dopłat do gier do Ministerstwa Finansów wcale nie były ze sobą sprzeczne i jego stanowisko ws. dopłat do gier było jednolite i niezmienne. Dodał, że to resort finansów powinien się tłumaczyć z zamieszania w tej sprawie.

- To Ministerstwo Finansów chciało wprowadzić dopłaty do gier jako źródło finansowania przedsięwzięć Euro 2012. Jeżeli ktoś coś musi wyjaśnić to właśnie Ministerstwo Finansów. Moje stanowisko było jednolite i niezmienne. Jedynym pewnym i niezmiennym źródłem finansowania obiektów na Euro 2012 jest budżet państwa i uzyskałem w tej sprawie stosowną decyzję rządu - powiedział Drzewiecki w swoim oświadczeniu. W sprawie dopłat Drzewiecki wysłał cztery pisma do resortu finansów (który przygotowywał projekt zmian w ustawie hazardowej). Dwa w 2008 r. - w jednym z nich (z kwietnia) stwierdził niecelowość wprowadzenia rozszerzenia katalogu gier objętych dopłatami, w drugim (z maja) opowiedział się jednak za ich wprowadzeniem.

Również w 2009 r. Drzewiecki napisał dwa razy do MF w sprawie dopłat: 30 czerwca 2009 r. w sprawie wykreślenia dopłat z projektu i 2 września 2009 r., w którym wycofał się z wcześniejszych uwag i sprawę dopłat pozostawił do decyzji ministra finansów.

W piątek Drzewiecki mówił śledczym, że jego pismo z kwietnia 2008 r. wynikało z tego, że na Euro 2012 miał zagwarantowane pieniądze z budżetu. Z kolei w maju opowiedział się za ich wprowadzeniem, gdyż jak wyjaśnił, w toku prac nad budżetem na 2009 r ustalił z ministrem finansów nowy cel dla dopłat, czyli tzw. drugi etap Narodowego Centrum Sportu.

- Kiedy zrezygnowaliśmy z realizacji II etapu NCS ustał cel, na który miały być przeznaczone pieniądze z dopłat. O tym fakcie byłem zobowiązany poinformować ministra finansów i taki był cel pisma z 30 czerwca 2009. Z kolei w trakcie prac nad budżetem na 2010 rok uznaliśmy, że dodatkowe środki mogą być przeznaczone na realizowane przez ministerstwo zadania sportowe. Wskazaliśmy zatem inny cel. Na jakiej podstawie twierdzi się więc, że moje decyzje były niejasne, a kierowane do resortu finansów pisma wzajemnie sprzeczne - pytał śledczych Drzewiecki.

Drzewiecki zeznawał już przed hazardową komisją śledczą pod koniec stycznia. Podczas przesłuchania przez śledczych Drzewiecki oświadczył wtedy m.in., że nie jest sprawcą tzw. afery hazardowej i wbrew twierdzeniu byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, nie był "załatwiaczem" ani lobbystą w pracach przy projekcie zmian w ustawie hazardowej.

Według materiałów CBA, biznesmenom z branży hazardowej zależało wtedy na tym, by nie rozszerzać katalogu gier objętych dopłatami o gry spoza monopolu państwa, a więc te prowadzone w kasynach i salonach gier. W tej sprawie mieli - według materiałów CBA - kontaktować się wtedy z politykami PO - Zbigniewem Chlebowskim i właśnie z Drzewieckim. Środki z dopłat do gier nie trafiają do budżetu państwa tylko, w przeważającej części, do Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, którym zarządza minister sportu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (150)