Druzgocący raport. Scotland Yard w największym kryzysie w historii

Próbki nasienia pochodzącego z gwałtu przechowywane w lodówce obok pudełek na lunch, zabawki erotyczne wkładane do kubków z kawą, bekon zostawiany w butach muzułmańskiego kolegi przez rasistowskich oficerów. 363-stronicowy raport przygotowany przez baronową Louise Casey jest najbardziej obciążający dokumentem w niespełna 200-letniej historii Scotland Yardu. Reputacja londyńskiej policji jest dramatycznie zła i nic nie wskazuje na zmianę sytuacji.

Druzgocący raport. Scotland Yard w największym kryzysie w historii
Druzgocący raport. Scotland Yard w największym kryzysie w historii
Źródło zdjęć: © East News | Yui Mok

Baronowa Casey nie miała litości dla Scotland Yardu, a w swoim raporcie potwierdziła powszechnie panujące opinie, że w londyńskich służbach panuje atmosfera zastraszania i "drapieżnych zachowań", a starsi oficerowie są w stanie dostrzec gwałcicieli w swoich szeregach. Met Police zgubiła swoje idee i wartości, a z kilkusetstronicowego raportu wyłania się przerażający obraz służby, która powinna cieszyć się publicznym zaufaniem.

Z powodu zepsutych lodówek i zamrażarek dowody z licznych śledztw w sprawie gwałtów były przechowywane w tych samych lodówkach co pudełka na lunch, co jest nie tylko odrażające, ale również mogło zanieczyścić zebrane dowody. "Zestawy kryminalistyczne, które przechowują dowody uzyskane od ofiar przemocy seksualnej, w tym wymazy, krew, mocz i bielizna, są upchnięte w lodówkach tak pełnych, że potrzeba trzech funkcjonariuszy, aby je zamknąć - jeden, by zamknąć drzwi, a dwóch do zabezpieczenia zamka" - pisze "Daily Mail".

Baronowa Casey opisała zamrażarki przepełnione próbkami dowodów, oszronione lub zaklejone taśmą. Podczas fali upałów w ubiegłym roku w jednej z przepełnionych lodówek doszło do pęknięcia, a wszystkim ofiarom gwałtu, których próbki znajdowały się w tej lodówce, powiedziano, że sprawy zostaną umorzone.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jedna z funkcjonariuszek przyznała, że "straciła rachubę" w liczeniu, ile razy pytała kolegów, gdzie znaleźć niezbędne dowody w sprawie, nad którą pracowała, zanim powiedziano jej, że dowody zostały zagubione. Inny oficer powiedział, że czekał rok na wyniki toksykologiczne i badania kryminalistyczne zabezpieczonych telefonów. Po szeregach skandali dotyczących funkcjonariuszy wymieniających się między sobą bulwersującymi, seksistowskimi i rasistowskimi wiadomościami na WhatsAppie policjanci są proszeni o usunięcie tej aplikacji ze swoich telefonów.

Baronowa Casey opisała "kulturę zastraszania" panującą w Metropolitan Police, w której "dyskryminacja była wkomponowana w system". Młodzi rekruci są poddawani upokarzającym rytuałom inicjacyjnym od samego początku swojej kariery. Jeden z funkcjonariuszy miał zostać ofiarą napaści seksualnej pod prysznicem. Przykłady "żartów" obejmowały między innymi woreczki z moczem rzucane w samochody, zabawki erotyczne wkładane do kubków z kawą, funkcjonariuszy płci męskiej machający genitaliami, a także sytuacji ze zwierzęciem uwięzionym w szafce oficera.

- Znalazłem bekon pozostawiony w butach w mojej zamkniętej szafce. Byłem przerażony. Nie chciałem być napiętnowany jako osoba, która chciała grać kartą rasistowską i ze strachu przed represjami nikomu o tym nie mówiłem - powiedział jeden z muzułmańskich oficerów.

- Było wiele incydentów, w których ofiarami byli sikhijscy oficerowie. Jednemu z policjantów obcięto brodę, ponieważ oficer uznał to za zabawne, innemu włożono turban do pudełka po butach, ponieważ również uznano to za dobry żart - wspomina inny z funkcjonariuszy.

Casey opisała "kulturę zastraszania, rasizmu i seksizmu" w Specjalistycznym Dowództwie Broni Palnej oraz Dowództwie Ochrony Parlamentarnej i Dyplomatycznej, gdzie oficerami byli między innymi seryjny gwałciciel David Carrick oraz gwałciciel i zabójca Sarah Everard Wayne Couzens.

Starsi oficerowie organizują konkursy, w których zakładają się, czy będą w stanie doprowadzić koleżanki do płaczu. W częściach wspólnych rozwieszane są plakaty pokazujące policjantki z mopami, żelazkami i czajnikami zamiast broni. - To najbardziej toksyczne, rasistowskie i seksistowskie miejsce, w jakim kiedykolwiek pracowałem. To po prostu niewiarygodne miejsce - powiedział brytyjskim mediom jeden z oficerów.

Jeden z czarnoskórych funkcjonariuszy został nazwany przez swoich kolegów "małpą". Oficerowie wiedzą, że mogą naginać i łamać zasady, ponieważ policjanci mający dostęp do broni palnej są trudniejsi do zastąpienia. Powszechną praktyką jest wyłudzanie nadgodzin, marnowanie publicznych środków na niepotrzebne zagraniczne wyjazdy szkoleniowe i pokoje hotelowe. "Jest to ciemny zakątek Met Police, gdzie złe zachowania mogły łatwo rozkwitać, są trudne do wykrycia i trudne do zatrzymania" - czytamy w parlamentarnym raporcie.

Młodymi funkcjonariuszki "handlowano jak bydłem", przenoszono do różnych jednostek w zależności od poziomu ich atrakcyjności. Jedna z policjantek przyznała, że pewien kolega zmusił ją do tego, by usiadła na jego kolanach, po czym zaczął ją dotykać w miejsca intymne i wykonywać akt seksualny. Inna przyznała, że kolega w czasie wspólnej służby zaczął ją rozbierać. Mimo złożenia skarg sprawy zostały umorzone. - Met to zorientowane na mężczyzn i mizoginistyczne środowisko wypełnione testosteronem. Starsi stopniem oficerowie polują na kobiety niczym drapieżniki - powiedziała policjantka.

Problemem w szeregach Scotland Yardu jest również homofobia. Prawie jeden na pięciu ankietowanych gejów, lesbijek lub biseksualistów stwierdził, że doświadczył homofobii, a 14 procent stwierdziło, że dochodzi do tego raz lub dwa w tygodniu. Niektórzy sami padali ofiarą zatrzymań i przeszukań poza służbą. - Boję się policji. Nie ufam własnej organizacji. Zmieniam trasę, aby unikać przechodzenia obok policjantów, gdy nie jestem w pracy. Baronowa Casey przyznała, że londyńska policja jest "instytucjonalnie homofobiczna", dodając, że 30 procent pracowników pochodzących ze środowisk LGBTQ+ przyznało, że było zastraszanych.

Przegląd wykazał, że Met Police było instytucjonalnie rasistowskie i nie radziły sobie z obecną zgnilizną przez wiele lat. Czarnoskórzy oficerowie byli narażeni na nieprzyjemności o 81 procent bardziej niż biali. - Jako czarnoskóra kobieta musisz spróbować być niewidzialna. Jeśli narzekasz, zyskasz reputację kłopotliwej, a następnie przełożeni będą próbowali cię wysłać do innej jednostki - powiedziała jedna z czarnoskórych policjantek. W 363-stronicowym raporcie uznano, że dochodzi do rażącej nieproporcjonalności, a czarnoskórzy oficerowie byli "nadmiernie nadzorowani". Stwierdzono, że istnieje "umyślna ślepota" i porażka szefów Scotland Yardu w zajęciu się problemem rasizmu we własnych szeregach.

Baronowa Casey zażądała całkowitej przebudowy Scotland Yardu, na który podatnicy płacą 4cztery miliardy funtów rocznie. W swoim raporcie przyznała, że siły straciły publiczne zaufanie i odeszły od zasad ustanowionych przez Roberta Peela u zarania tej organizacji w 1829 r. Premier Rishi Sunak przyznał w rozmowie z BBC, że zaufanie do policji metropolitalnej zostało "ogromnie nadszarpnięte" i również oczekuje radykalnych zmian.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)