Druzgocąca analiza: Polska traci autorytet i zaufanie
Polska rządzona przez PO nie tylko traci autorytet w regionie, ale i zaufanie. Rząd, który nie szanuje sam siebie (kwestie śledztwa smoleńskiego, ale nie tylko) i społeczeństwo, które na to - swoją obojętnością - pozwala, przestają być szanowani przez innych - zauważa prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski i wylicza trzy paradoksy polskiej polityki.
Po pierwsze: klincz w relacji PO- PiS. Ze zbyt jaskrawą polaryzacją w wymiarze symbolicznym i w sferze interpretacji (suwerennośc vs. condominum, modernizacja vs. degradacja), a równocześnie z niewielkimi różnicami w kwestiach realnych rozwiązań (ostatnio choćby destrukcja OFE, zmiana zasad refundacji leków, czy budżet). Na obu poziomach tworzy to wrażenie braku alternatyw: przeskok retoryczny byłby zbyt radykalny, a towarzysząca temu zmiana praktyczna - niezauważalna.
PiS miałby szansę tylko gdyby odwrócił tę sytuację: usubtelnił swoje interpretacje (i przesunął je ku centrum) a równocześnie zaproponował radykalne alternatywy instytucjonalne i prawne w sferze praktycznych problemów.
Po drugie: kombinacja społecznej wrażliwości na problem wolności i obojętności wobec państwa. Wolność pojmuje się bowiem u nas jako istnienie własnej, niezależnej przestrzeni w którą państwo nie ingeruje: to stadiony dla kibiców, internet dla przeciwników ACTA. Chodzi o to, aby odsunąć się od państwa, a nie poprawić jego niskie standardy. Choćby brak konstytucyjnej procedury w sytuacji zmian traktatów UE. Nie ma więc protestów wobec coraz bardziej zaciskającej się w Polsce pętli zintegrowanych systemów informacji zbieranych o obywatelach (także dzieciach), czy oburzenia dotyczącego braku kompetencji rządzących, arbitralności ich decyzji i braku odpowiedzialności. Wciąż chodzi bowiem o pozostanie poza zasięgiem państwa, a nie o jego zmianę.
Po trzecie: prawdziwym wyzwaniem dla Polski w Europie nie jest (wbrew temu, co myślą i robią Tusk i Sikorski) retoryczne podwieszanie się pod silniejszych. Jako największy kraj w po-komunistycznej Europie moglibyśmy zwiększyć swoją regionalną odpowiedzialność (to o tym mówiła kanclerz Merkel) i stać się regionalnym liderem w innowacjach. Wykorzystać kryzys dla przywrócenia korespondencji między rozwiązaniami w sferze gospodarki, a wyzwaniami naszej fazy kapitalizmu. I innej , niż w krajach wysoko rozwiniętych, specyfiki kryzysu ekonomicznego.
Takie rozpaczliwe próby podejmuje Orban. Ale Polska nie może spełnić tej roli. Bo Polska rządzona przez PO nie tylko traci autorytet w regionie, ale i zaufanie. Rząd który nie szanuje sam siebie (kwestie śledztwa smoleńskiego, ale nie tylko) i społeczeństwo, które na to - swoją obojętnością - pozwala, przestają być szanowani przez innych. Szczególnie tych, którzy pamiętają komunizm i relacje imperialne.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski