Drastyczne ograniczenia na Okęciu i w Modlinie. "Zapycha się infolinia"
W poniedziałek wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie Rady Ministrów ws. ograniczenia w ruchu powietrznym. Dokument umożliwia drastyczne zmniejszenie liczby operacji lotniczych na stołecznym Lotnisku Chopina i w porcie lotniczym Warszawa/Modlin. Wchodzi w życie już 1 maja i na razie ma obowiązywać do końca miesiąca. To pokłosie trwającego konfliktu z kontrolerami ruchu lotniczego w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Sprawę komentował w programie "Newsroom" WP Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. - Wczoraj byłem przy nadziei, że na podkomisji lotniczej sprawy pójdą w dobrym kierunku, (…) ale niestety doszło do zaognienia sytuacji. Może każde negocjacje wymagają takiego medialnego teatrzyku, ale straciliśmy cenne godziny, bo związkowcy poczuli się urażeni i do stołu rozmów nie wrócili. Dzisiaj te rozmowy będą kontynuowane. Jeśli mówią: kilka godzin nam wystarczy, żeby podpisać porozumienie, to mamy jeszcze czas, żeby przed tym blamażem polskiego nieba się ustrzec - stwierdził. Furgalski mówił, że najwięcej stracą ci, którzy na warszawskich lotniskach byli obecni najmocniej, czyli LOT i Wizz Air. - LOT finansowo nawet bardziej. Co z tego, że zostają rejsy do Nowego Jorku czy Chicago, skoro obcinamy masę połączeń, które były dopływem pasażerów z portów regionalnych czy z innych portów europejskich. Jeśli taki samolot ma polecieć wypełniony w 30 proc., to wiadomo, że on ma stratę. LOT będzie musiał decydować, czy leci ze stratą, ale nie chce wkurzyć tych 30 proc. pasażerów, czy stara się to ułożyć inaczej - podkreślił. - Wiem, że w Locie zapycha się infolinia. Pasażerowie zaraz będą psioczyć, że nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić - zaalarmował Furgalski.