Dramatyczne wspomnienia górników z Rudnej. "Cały czas się modliłem"
Dzięki poświęceniu ratowników i łutowi szczęścia, wszyscy z 14 uwięzionych pod ziemią górników z polkowickiej kopalni Rudna przeżyli. - Czuwały nad nami niebiosa - mówią zgodnie ocaleni.
Sztygar Marcin Loprowski jechał specjalnym wozem po jednym z tuneli. Nagle, 800 metrów pod ziemią doszło do wstrząsu, w wyniku którego doszło do zasypania przejścia. - Poczułem wstrząs, potem ból i zemdlałem. Przysypało mnie do połowy. Nie mogłem się ruszać, nic nie widziałem, ale wiedziałem że pomoc nadejdzie, bo sam też jestem ratownikiem - opowiada. Mężczyzna był mocno poobijany i stracił kilka zębów, ale już po godzinie był na powierzchni. Zapewnia, że nie zrezygnuje z pracy w kopalni.
Ratownicy uratowali również Mateusza Kupaja, który w chwili wstrząsu siedział w maszynie górniczej. - Spadł mi kask, straciłem przytomność, ale nie wypadłem z kabiny. Modliłem się i cały czas wierzyłem, że mnie znajdą. Jaj widać pomogło - mówi. Mimo ogromnego stresu oraz stłuczeń biodra i głowy, górnik nie zamierza zmienić pracy. - A dlaczego miałbym nie wrócić? To już drugi taki wypadek. Teraz nabrałem pewności siebie. Strachu już nie czuję - zapewnia.
Górnicy zgodnie podkreślają doskonałą pracę ekipy ratunkowej. Mimo że wstrząs w Rudnej miał siłę prawie 5 stopni w skali Richtera, wszyscy uwięzieni pod ziemią górnicy uszli z życiem. W kopalni pracuje komisja, która ma zbadać przyczyny wypadku. Sprawę bada również prokuratura.
Źródło: "Fakt"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl