Dramat tysięcy Polaków - przerwane wały i ewakuacja
Trwa ewakuacja 4,5 tys. osób z zalanej części Sandomierza, gdzie woda przerwała wały przeciwpowodziowe. W województwie świętokrzyskim dramatycznie jest też w Połańcu i Nowym Korczynie. Wisła pokonuje też częściowo wały w Krakowie (woda zalała ulicę Nowohucką, most Dębnicki zamknięto we wtorek) i Tarnobrzegu. Walka z powodzią prowadzona jest w szczególności na terenie sześciu województw: małopolskiego, śląskiego, dolnośląskiego, świętokrzyskiego, opolskiego i podkarpackiego. Ewakuowano tysiące ludzi. Do Sandomierza pojechali premier Donald Tusk i szef MSWiA Jerzy Miller.
Galeria "Polska walczy z powodzią".
Galeria "Wadowice walczą z powodzią".
"Dlaczego nikt nas nie ostrzegł?!"
- Nie mam pretensji o żywioł, mam pretensję, że nikt nas nie ostrzegł! - krzyczała do premiera Donalda Tuska zrozpaczona mieszkanka Sandomierza. Burmistrz miasta twierdzi, że sytuacja jest katastrofalna. - Sytuacja jest rzeczywiście newralgiczna na bardzo dużym obszarze, sporo ludzi jest na dachach. Ten żywioł zaskakuje w wielu miejscach - powiedział premier. - Apeluję: na pierwszy sygnał wszyscy powinni zgadzać się na ewakuację - dodał.
Sytuacja w Sandomierzu jest wciąż bardzo trudna. Prawobrzeżna część miasta jest prawie całkowicie zalana. Służby ratownicze szacują, że z dotkniętych powodzią terenów trzeba będzie ewakuować około 5 tysięcy osób. Część mieszkańców prawobrzeżnego Sandomierza nie chce się ewakuować, nie chcą bowiem zostawiać swoich majątków; zwłaszcza, że jak potwierdzają władze miasta, zanotowano już pierwsze przypadki szabrownictwa.
Na prawym brzegu rzeki trwa dramatyczna walka o uratowanie huty szkła, w której pracuje 2 tysiące mieszkańców. Od wczoraj trwa tam wygaszanie pieców, ale ten proces zajmuje około trzech dni. Ratownicy robią więc wszystko, by do tego czasu do budynków huty nie wdarła się woda.
Woda wdarła się przez dwie wyrwy w wale w Koćmierzowie do Sandomierza na osiedle Baczyńskiego. Zalane są m.in. ulice: Wałowa, Flisaków, Powiśle, Ostrówek. Woda w niektórych domach sięga metra. Teren ten zamieszkuje ok. 4,5 tys. osób. Do akcji w Sandomierzu skierowano 150 żołnierzy. Policja znalazła ciało 88-letniej mieszkanki, ale przyczyną śmierci - zdaniem funkcjonariuszy - nie było utonięcie. W wodzie pływało też ciało mężczyzny - przyczyna jego zgonu również nie jest znana.
Na terenach objętych powodzią działa ok. 47 tys. strażaków, ok. 4 tys. policjantów oraz 1110 żołnierzy. Do akcji ratunkowej używanych jest ok. 10 tys. pojazdów pożarniczych, 58 wojskowych transporterów pływających i łodzi saperskich oraz sprzęt ratowniczy dostarczony przez wojsko. W terenie jest także 5 śmigłowców policyjnych (Małopolska i Śląsk).
Straż Pożarna skierowała z innych części kraju ok. 430 słuchaczy szkół pożarniczych i 560 strażaków ze sprzętem. Używane są m.in. 33 pompy dużej wydajności oraz 32 łodzie do ewakuacji. W ramach dwustronnej współpracy polsko-czeskiej wykorzystywane są także 2 czeskie pompy o dużej wydajności.
Jak powiedział Krzysztof Bartosz Z Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Świętokrzyskiego, najtrudniejsza sytuacja jest w trzech punktach wzdłuż Wisły, gdzie wpadają do niej inne rzeki: w Sandomierzu, Połańcu i w Nowym Korczynie. W tych trzech miejscach pracuje wojsko, dwie amfibie wysłano do Sandomierza i do Połańca.
Jak poinformował starosta Jerzy Kolarz, w powiecie buskim w Komorowie poziom Wisły sięga korony wałów. Żołnierze i strażacy podwyższają wał na długości 200-300 metrów. W innych miejscach ratownicy pilnują drobnych wybić wody w wałach. Ewakuowano część mieszkańców dziewięciu miejscowości w gminie Pacanów. W gminie Nowy Korczyn trwa ewakuacja niektórych gospodarstw w miejscowości Czarkowy i w samym Nowym Korczynie. W powiecie pracuje około 250 żołnierzy i kilkuset strażaków.
Sekretarz gminy Połaniec Mieczysław Machulak powiedział w rejonie Połańca trwa walka o utrzymanie 27 km wałów wiślanych. W akcji uczestniczy kilkuset strażaków i wojsko oraz wolontariusze. Zużyto już ok. 40 tys. worków z piaskiem, na wałach układane są kołnierze podwyższające. W najbardziej zagrożonych miejscowościach ogłoszono ewakuację, lecz mieszkańcy w większości nie chcą opuszczać domostw.
Według zastępcy komendanta straży pożarnej w Kazimierzy Wielkiej Pawła Cabali, w powiecie kazimierskim sytuacja w środę stabilizuje się, woda w Nidzicy opadła o kilka centymetrów. Najwyższy poziom był we wtorek wieczorem. W sumie w gminie Bejsce ok. sto osób opuściło swoje domy, zalane lub podtopione jest 45 domów, woda zalała 500 ha łąk i pól. W gminie Opatowiec ewakuowano kilka gospodarstw.
Według Arkadiusza Chyli ze starostwa, w powiecie jędrzejowskim obowiązuje alarm powodziowy spowodowany wysokim poziomem wody w Nidzie. Wypompowywana jest woda w rejonie Jacłowa. Najgorzej jest na terenie gminy Suchedniów i w samym Suchedniowie, gdzie wylała Mierzawa.
Małopolska - poziom wody się obniżył
Według służb wojewody małopolskiego poziom wód w Małopolsce nieco się obniżył. Stan alarmowy na rzekach przekroczony jest w 23 miejscach, stan ostrzegawczy w trzech miejscach. Straż pożarna informuje, że w całym regionie ewakuowano ponad 2 tys. mieszkańców.
Według rzeczniczki wojewody małopolskiego Joanny Sieradzkiej najgorsza sytuacja jest obecnie w Szczucinie w powiecie dąbrowskim, gdzie doszło do przerwania wałów przy dopływie rzeki Breń do Wisły na terenie województwa podkarpackiego. Dodatkowo poziom wody w Wiśle jest podnoszony przez trzy następujące po sobie fale kulminacyjne z Dunajca, Raby i Wisły.
Wojewoda zadecydował o budowie umocnień, które zabezpieczą tereny gminy przed zalaniem. Ewakuacja na Śląsku
Około 1,5 tys. mieszkańców gminy Bieruń na Śląsku opuściło dotąd podtopione i zalane domy. Niektóre gospodarstwa są zalane aż po dachy.
W Bieruniu sytuacja powodziowa należy obecnie do najtrudniejszych w woj. śląskim. Kilka położonych w tej gminie wsi zostało całkowicie ewakuowanych.
- Ok. 70% osób, które musiały opuścić swoje domy, udała się do rodziny i znajomych. Dla pozostałych zapewniono miejsca w budynku szkoły - powiedział inspektor zarządzania kryzysowego w Bieruniu, Janusz Sałata.
Największe szkody woda wyrządziła w Bijasowicach, głównie przy ul. Budzyńskiej i sąsiednich. Właśnie tam niektóre parterowe domy zalane są aż po dach, inne do wysokości pierwszego piętra.
Przez Bieruń płyną cztery rzeki: Wisła, Gostynka, Przemsza oraz Mleczna. Największym problemem jest obecnie Gostynka, która przerwała wały.
Wysoki poziom wody w Wiśle i Potoku Goławieckim odnotowano w miejscowości Czarnuchowice. - Ewakuowane są m.in. całe Czarnuchowice, Kopań, część Bijasowic, Jajosty - relacjonował Sałata.
W jego ocenie, dwa najbardziej obecnie zagrożone punkty to Nowy Bieruń - tam budowana jest zapora z worków z piasku, by nie dopuścić do zalania głównej ulicy Warszawskiej; zalewany jest także rejon w Kopciowicach - tam wywrotki wysypują łupki, zapobiegając dalszemu wylewaniu Gostynki.
Fala przejdzie przez Koźle na Opolszczyźnie
Według prognoz meteorologów fala kulminacyjna na Odrze po południu przejdzie przez Koźle. Woda ma osiągnąć 800-810 cm - 3 metry ponad stan alarmowy.
Sytuacja w Koźlu jest trudna, woda przedostaje się przez wał w okolicach budowanej obwodnicy miasta. Na miejscu pracuje ciężki sprzęt. W Koźlu nie działa komunikacja PKS, komunikacja miejska jeździ bez rozkładu. Jak informuje kapitan Leszek Morkis z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu, zalane są Kobylice, Cisek i Bierawa. Woda jest w części dzielnicy Koźle-Rogi oraz na ulicy Chrobrego i częściowo na ulicy Piastowskiej, ale nie jest to wysoki poziom. Kłodnica oraz osiedle Kuźniczka nie są zalane. Kapitan Morkis uspokaja również, że wzrost wód zatrzymał się. – Jeszcze nie jest to sytuacja jak podczas powodzi w 1997 roku. Woda jest w piwnicach, ale prawdopodobnie, choć nie można powiedzieć nic na pewno, nie będzie zalewać parterów – mówi kapitan Morkis.
Prezydent miasta przygotował punkty ewakuacji dla mieszkańców. Z Koźla o godzinie 17.00 z parkingu przed urzędem miasta odjedzie autobus ewakuacyjny. Powodzianie będą przewiezieni do szkół na osiedlu Piastów.
Na razie chętnych jest niewielu. - Ludzie wolą pozostać na miejscu i pilnować dobytku, przenoszą też cenniejsze sprzęty na wyższe piętra. Woda jest potężna, osiągnęła poziom ok. 8 metrów, choć nie tak duża jak w 1997 roku - powiedział rzecznik prezydenta Kędzierzyna-Koźla Andrzej Kopacki.
Według prognoz fala kulminacyjna ok. godz. 17-19 dojdzie do Krapkowic, 3 godziny później największa woda ma pojawić się w Opolu. Według zapewnień miejskich służb kryzysowych poziom Odry w mieście ma wynieść ok. 730-740 cm - prawie 2,5 metra powyżej alarmu. Stany maksymalne mogą utrzymywać się około doby.
- Ten poziom w dalszym ciągu nie powinien zagrozić centrum i Zaodrzu. Kłopoty będziemy mieć przy obwodnicy północnej, już ewakuujemy dwa gospodarstwa, bo woda na pewno wleje się na polder Żelazna. Nie wiadomo też jak zachowają się stare wały na Metalchemie, tam cały czas pracujemy nad poprawieniem umocnień - powiedział szef miejskiego CZK, Rajmund Dorotnik.
Rozpoczęła się ewakuacja mieszkańców z czterech wiosek położonych w gminie Dąbrowa na Opolszczyźnie - powiedział wójt Marek Leja. Ewakuacja dotyczy mieszkańców Sławic, Żelaznej, Niewodnik oraz Naroka. W tych miejscowościach podstawiono autobusy i busy dla ludzi, którzy nie mają możliwości samodzielnego opuszczenia wiosek. Wszyscy są przewożeni do Zespołu Szkół w Chróścinie.
Wójt Leja ma nadzieję, że do zalania jednak nie dojdzie, ale ryzykować teraz nie można. - Decydować będą centymetry, a najtrudniejszy czas ma się zacząć dzisiaj o godzinie 15 - powiedział Radiu Opole.
Powiat wadowicki - ewakuacja 1,4 tys. osób
Trwa ewakuacja mieszkańców w północnej części gminy Spytkowice w powiecie wadowickim (Małopolskie), gdzie grozi przerwanie wału na Wiśle. Strażacy szacują, że powinna ona objąć blisko 1,4 osób - poinformował rzecznik wadowickiej straży Jerzy Walczak.
"Sytuacja jest tam bardzo groźna. Wał pęka na koronie. Istnieje prawdopodobieństwo, że ziemia osunie się i woda zacznie zalewać okolicę. Strażacy robią co mogą, by ocalić wał. Wciąż mamy nadzieję, że się to uda" - powiedział strażak.
Opady deszczu sprawiły natomiast, że zaczęła się osuwać ziemia w górzystych rejonach Lanckorony. Ewakuowano już mieszkańców kilkunastu domów, które są zagrożone zawaleniem i nie nadają się już do zamieszkania. Walczak mówił, że z niektórych domów ludzie sami uciekali, gdy zauważyli np., że nie są już w stanie zamknąć drzwi.
Sytuacja poprawiła się natomiast w Wadowicach i okolicy. Rzeczki: Choczenka, Dąbrówka, Kleczanka i Ponikiewka wróciły do koryt.
Bardzo trudna sytuacja utrzymuje się w Czechowicach-Dziedzicach koło Bielska-Białej na Śląsku. Gmina jest najciężej poszkodowana przez powódź na Podbeskidziu. W nocy ewakuowano z zagrożonych rejonów 200 osób. Władze miasta zorganizowały dyżury psychologa. Z powodu zalania trzy z 10 linii komunikacji miejskiej nie kursują, a dwie kolejne korzystają z objazdów. W pozostałych rejonach powiatu bielskiego sytuacja poprawia się.
Na Żywiecczyźnie w Świnnej strażacy walczą o mosty w Pewli Małej, Przyborowie i Jeleśni. Trudna sytuacja utrzymuje się w Węgierskiej Górce. We wtorek intensywnie tam padało.
W Cieszynie władze jednego ze szpitali zadecydowały o przeniesieniu pacjentów ze skrajnych sal w głąb budynku. W tym rejonie doszło do osunięć ziemi. Inspekcja budowlana zapewnia, że bezpośredniego zagrożenia nie ma, ale lepiej się zabezpieczyć. W mieście przerwany został rurociąg wodny. Generalnie jednak w powiecie cieszyńskim sytuacja poprawia się. Poziomy wód obniżają się.
Rejony Gazownicze powiadomiły, że w powiecie bielskim gaz nie docierał do 80 odbiorców w Bielsku-Białej, 60 w okolicach Kęt i Oświęcimia, a w 100 w Cieszynie.
Z informacji kuratorium śląskiego wynika, że w środę zajęcia nie odbyły się w ponad 100 placówkach, najwięcej w rejonie Bielska-Białej. W czwartek większość szkół i przedszkoli zostanie otwarta.