Dramat szefowej pizzerii. Galeria zmusza ją do pracy w niedzielę. Nawet 2600 zł kary
Kto nie otworzy punktualnie lokalu w niedzielę objętą zakazem handlu, musi zapłacić słoną karę. Takie restrykcje dla przedsiębiorców wprowadził francuski właściciel sieci centrów handlowych w Polsce.
13.02.2019 | aktual.: 13.02.2019 19:49
O swojej sytuacji opowiada Wirtualnej Polsce pani Agata, właścicielka pizzerii ulokowanej w centrum handlowym w średniej wielkości mieście. - Od grudnia przepracowałam wszystkie 11 niedziel, również te z zakazem handlu. Jedyną wolną niedzielę mam zaplanowaną na 21 kwietnia to... Wielkanoc - skarży się przedsiębiorcza kobieta (prosi o niepodawanie pełnych danych)
Oczywiście pracuje też w dni powszednie. Od 10 do 14 godzin na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Jej partner życiowy nie wytrzymał takiego tempa. Rozchorował się. Pani Agata ma problem ze znalezieniem pracowników chętnych do pracy w niedziele. Sama staje za ladą, wypieka i podaje pizzę.
Galeria handlowa należy do firmy Klepierre. To francuski fundusz zarządzający w Polsce sześcioma obiektami. Ich menedżerowie nalegają na otwarcie lokali gastronomicznych. Przekonują, że walczą o każdą złotówkę przychodu i satysfakcję klientów. Nawet gdy w niedziele zamykane są sklepy, to klienci odwiedzają kino, klub fitness oraz kręgielnię.
Najemcom, którzy nie chcą otwierać w tym czasie swoich biznesów grożą kary. Wyliczane są tak: nieotwarcie punktu w godzinach 10-20 wiąże się z karą 7,5 euro naliczaną za każdy metr wynajmowanego lokalu. W przypadku pizzerii pani Agaty kara przekracza 2600 złotych za każdą z teoretycznie wolnych niedziel.
- Naszym wspólnym celem jest utrzymanie atrakcyjności centrum handlowego również w niedziele, poprzez zapewnienie możliwie najszerszej oferty handlowo-usługowej. Dlatego też od najemców, których działalność nie jest objęta zakazem handlu w niedzielę, oczekujemy prowadzenia działalności zgodnie z obowiązującymi warunkami umowy najmu - odpowiadają przedstawiciele Klepierre Polska. Dodają, że działalność pizzerii nie podlega ograniczeniom ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta. Czyli nikt nie ma prawa narzekać.
Skarga do minister Rafalskiej
- W niedzielę z zakazem handlu w naszym centrum handlowym kręci się tylko garstka klientów. Kilkusetzłotowy utarg nie pokrywa kosztów otwarcia biznesu, energii, dodatkowych godzin współpracowników - wylicza szefowa biznesu. Podkreśla, że galeria nie zgadza się ani na obniżenie czynszu, ani skrócenie czasu pracy pizzerii.
Restaurację otworzyła zaledwie kilka miesięcy temu. Poniosła ogromne koszty na jej urządzenie, wyposażenie i opłaty franczyzowe. Zerwanie umów wiązałoby się ze stratą grubo ponad 100 tys. złotych.
Z rozpaczy zadzwoniła już do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej prosząc o interwencję. Wychowuje dwójkę dzieci, a w domu bywa jak w hotelu. Tylko na noc. - Czy ktokolwiek może zmuszać do pracy w niedzielę pod groźbą kary finansowej? - zapytała. Urzędnicy obiecali, że zajmą się sprawą. Jednak jak dotąd nie odpowiedzieli na mail ze zgłoszeniem.
Zakaz handlu w niedzielę. Nie wszystkich wyzwolił
Przypomnijmy, że zakaz handlu, o który walczyła Solidarność i politycy PiS, miał wyzwolić od pracy w w niedzielę głównie pracowników handlu. Nie objął lokali gastronomicznych oraz kin, sieci sklepów Żabka, kiosków z papierosami i prasą. Wykorzystały to firmy zarządzające galeriami handlowymi. Otwierają one drzwi w wolne niedziele licząc, że uda się ograniczyć ubytki w przychodach wywołane zakazem.
Zobacz także
Trudno się dziwić, że centra handlowe wyciskają ze swoich najemców siódme poty. W styczniu galerie straciły 6 proc. dotychczasowych odwiedzających w porówaniu do stycznia roku poprzedniego - wynika z badań FootFall Indeks Polska. Z drugiej strony galerie zostały obciążone podatkiem od wartości swoich nieruchomości. Jednocześnie niektórzy z potentatów naszego rynku to firmy notowane na zagranicznych giełdach. Zależy im, aby przedstawiać akcjonariuszom informacje, że wprowadzone w Polsce niehandlowe niedziele nie są zagrożeniem dla prosperowania biznesu.
Alfred Bujara, przewodniczący Prezydium Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność" podawał już przykłady patologicznego obchodzenia zakazu handlu. Przekonywał że franczyzobiorcy, czyli przedsiębiorcy działający pod szyldem sieci handlowych i gastronomicznych są poddawani presji na pracę w niedzielę.
- Jestem zbulwersowany taką sytuacją. Ktoś słyszał, aby podobne praktyki miały miejsce w cywilizowanych krajach Europy Zachodniej? To pokazuje, kto rządzi w naszym kraju, jak jesteśmy traktowani - komentuje przewodniczący Bujara. Dodaje, że sprawa jest argumentem za dalszymi pracami nad zakazem handlu w niedzielę i ukróceniem związanych z nim patologii.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl