Dramat syryjskiego uchodźcy. "Już trzy dni czekam na granicy, mojej rodziny wciąż nie ma"
W tłumie uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej rozgrywają się prawdziwe tragedie. Jak ta, którą przeżywa rodzina Hasana Albalaha, Syryjczyka, który od roku mieszka w Niemczech. Mężczyzna postanowił sprowadzić swoją rodzinę, spotkał się z nią w Chorwacji, ale policja ich rozdzieliła i teraz nie mogą się znaleźć.
Mężczyzna od kilku dni czeka na kolejne pociągi na austriackiej granicy z Węgrami w Nickelsdorf. Szuka swojej żony, syna, córki, teściowej i 8-letniej córki kuzyna, którą się opiekuje.
- Złożyłem w Niemczech wnioski azylowe dla mojej rodziny, która była w Syrii. Mój syn był w kraju dwa razy porywany. Próbowałem dwukrotnie, ale termin rozmowy w urzędzie mam na styczeń 2016 r., nie mogę narażać ich tak długo - mówi Hasan Albalah.
Albalah: naraziłem ich na kolejne niebezpieczeństwo
- Więc teraz naraziłem ich na kolejne niebezpieczeństwo i kazałem im płynąć do Europy. Dotarli do Chorwacji, przez Grecję i Serbię, wyjechałem im tam na spotkanie, miałem ich już w samochodzie, wszystko było w porządku, byliśmy szczęśliwi, ale nagle Chorwacji kazali mi ich zostawić i odjechać. Musieli załatwiać jakieś papiery, by mogli wyjechać z Chorwacji. Wsadzili ich do autobusów, ja za nimi, ale okazało się, że to nie te autobusy. Oni pojechali na wschód, a ja na zachód. Teraz czekam na nich w Austrii. Nie wiem, gdzie są, bo nie możemy do siebie zadzwonić - opowiada.
Jak mówi, w Austrii ich na pewno nie ma. - Czekam tu na granicy już trzy dni. Sprawdzam, każdy pociąg, ale mojej rodziny nie ma i nie ma - ubolewa.