Brutalny mord w Wielkopolsce. Mieszkańcy wsi są przerażeni
Grzegorz M., znany jako "Rzeźnik", ponownie sieje strach w wielkopolskim Żydowie. Po wyjściu z więzienia dopuścił się brutalnego morderstwa. - Dla nas lepiej by było, żeby nigdy go nie wypuścili - mówi "Faktowi" mieszkanka wsi. 34-latek ma być doprowadzony do prokuratury i przesłuchany w poniedziałek.
34-letni Grzegorz M., znany w Żydowie (woj. wielkopolskie) jako "Rzeźnik", po raz kolejny stał się postrachem mieszkańców. Po niedawnym wyjściu z więzienia, dopuścił się brutalnego morderstwa, zabijając 79-letniego Stanisława K.
Jak podaje "Fakt" do dramatu doszło w miniony piątek, 7 lutego. 79-latek przyjechał do jednego z gospodarstw naprawiać ciągnik. Zastał tam 34-letniego syna znajomej kobiety, który dopiero co wyszedł z więzienia. Kiedy pan Stanisław chciał jechać do domu, doszło do tragedii. Na podwórku za garażem Grzegorz M. zamordował starszego mężczyznę, a później podpalił jego zwłoki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Złodzieje ukradli łup innych złodziei. Wszystko się nagrało
Strach mieszkańców Żydowa
Jak opisuje "Fakt", mieszkańcy Żydowa od dawna obawiali się Grzegorza M. Ze względu na jego agresywne zachowanie i problemy psychiczne, wielu unikało kontaktu z nim. Mężczyzna co jakiś czas znikał w więzieniu lub w szpitalu psychiatrycznym.
- On już kiedyś chodził z bransoletką elektroniczną, a później został zamknięty. Miał sporo na sumieniu, jakiś samochód rozbił, w jakąś aferę się wdał. Jego matka wychowała na porządnych ludzi dwójkę dzieci, tylko Grzegorz od nich odstawał - mówi "Faktowi" jeden z sąsiadów.
Rodzina zamordowanego Stanisława K. ma z kolei pretensje do psychiatrów, którzy wypuścili Grzegorza M. z zakładu.
- Gdyby go nie wypuścili, dziadek wciąż by żył - mówi wnuk ofiary.
Na razie sprawca brutalnego mordu nie usłyszał zarzutów. Ma być doprowadzony do prokuratury i przesłuchany w poniedziałek.
Decyzja o jego dalszym losie zależy jednak też od psychiatrów, którzy mogą uznać, że nie ma potrzeby przetrzymywania go w zamknięciu.
Cała wieś żyje więc w strachu, że Grzegorz M. "któregoś dnia wyjdzie z więzienia lub psychiatryka i znów pojawi się w Żydowie".
- Dla nas lepiej by było, żeby nigdy go nie wypuścili - przekonuje jedna z mieszkanek.
Czytaj też:
Źródło: Fakt/WP