Dramat mieszkańców Dalewa. Sąsiad doprowadził do zawalenia budynku
Przez lekkomyślność jednego z mieszkańców Dalewa (woj. zachodniopomorskie) dach nad głową straciły trzy rodziny. 76-letni Czesław S., mieszkając w wielorodzinnym domu, prowadził nielegalne roboty budowlane.
Po kilku dniach ulewnych deszczy w Dalewie osunęła się ściana jednego z budynków. Wtedy wyszły na jaw nielegalne prace budowlane, jakie prowadził na swojej części 76- letni mężczyzna. Czesław S. podkopał część fundamentu domu, przez co jedna ze ścian obsunęła się i popękała.
Na miejsce wezwano jednostkę straży pożarnej, która musiała ewakuować mieszkańców. Budynek groził zawaleniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katastrofa rodziny w Dalewie. Sąsiad doprowadził do zawalenia budynku
Oprócz mężczyzny, który spowodował zawalenie, dach nad głową straciły również trzy inne rodziny. Jedną z osób, które mieszkały w tym domu, jest 72-latka - pisze "Fakt".
- To się zaczęło po nowym roku. On wielkim młotem rozbijał te fundamenty po jego stronie niemal każdego dnia. Cegły gromadził na paletach i foliował, a wielkie kamienie wywoził do ogrodu na sprzedaż - mówiła pani Krystyna.
Mimo interwencji innych mieszkańców, mężczyzna nie rezygnował z demolowania. - Zgłosiłam to do nadzoru budowlanego, ale on sobie to lekceważył. Pomimo kontroli i pisma z urzędu, że ma przywrócić do pierwotnego stanu to, co uszkodził, sąsiad zaczął wszystko dewastować jeszcze gorzej. My wszyscy się go bardzo baliśmy, bo chodził z nożem i mówił, że nam głowy pościna. Był bardzo agresywny - dodaje kobieta.
Jak informuje "Fakt", po zawaleniu się ściany budynku Czesław S. trafił na krótko do aresztu. Usłyszał zarzut związany ze sprowadzeniem zdarzenia powszechnie niebezpiecznego, za co grozi mu teraz do 8 lat więzienia.
- Woda podmyła fundament. A Niemcy nie zrobili fundamentu z betonu tylko z błota, ja chciałem tam zrobić piwnicę - tłumaczy Czesław S.
Mężczyzna nie czuje winy za spowodowaną sytuację, a wręcz ma pretensje do sąsiadów. - Jakbym podłączył wszystko według zasad, to by do tego nie doszło, a oni tylko pluli na mnie jak na psa - mówił w rozmowie z "Faktem".