Dramat mieszkającej we Francji Polki. Były partner uprowadził jej córki

Ava i Mia to bliźniaczki. 15 lipca skończą cztery lata. Nie wiadomo, gdzie teraz są. Ich ojciec John Patterson zabrał je na święta wielkanocne i wyjechał w nieznane. Zrozpaczona matka nie ma pojęcia, gdzie ich szukać.

Zaginione bliźniaczki: Ava i Mia Patterson
Źródło zdjęć: © Archiwum rodzinne
Violetta Baran

W poszukiwanie bliźniaczek i ich ojca zaangażowana jest francuska i brytyjska policja. Za Johnem Pattersonem wydano także europejski nakaz aresztowania. Pojawiały się informacje, że mężczyzna może być w Belgii lub Holandii. Niestety, wciąż nie udało się go odnaleźć. Nie wiadomo, gdzie jest. Jego telefon jest wyłączony.

Ten związek od początku nie miał szans

Aleksandra Pietrasiewicz poznała Johna Pattersona w październiku 2013 roku w Wielkiej Brytanii. - Wynajmowałam u niego pokój, tak się poznaliśmy - opowiada WP zrozpaczona kobieta. - Zostaliśmy parą - dodała.

Potem była nieplanowa ciąża i niejasne poczucie, że człowiek, z którym się związała, nie jest tym, z którym chciałaby spędzić resztę życia. Ich relacje zaczęły się komplikować. - Wtedy postanowiłam wrócić do Francji, tam miałam znajomych, rodzinę. John pojechał za mną - mówi.

Ciąża nie przebiegała prawidłowo. Doszło do zespołu przetoczenia krwi między płodami. Życie dziewczynek było zagrożone. By je ratować lekarze zdecydowali się wykonać cesarskie cięcie. W 29. tygodniu ciąży.

- Przez wiele godzin walczyli o ich życie. Gdy się urodziły nie mogły samodzielnie oddychać, były reanimowane. Ava miała wylew krwi do mózgu - opowiada matka dziewczynek.

Ava i Mia spędziły w inkubatorze, pod czujną opieką lekarzy, dwa miesiące.

- Gdy zabrałam je do domu, okazało się, że nie mogę liczyć na pomoc Johna. Nie był zainteresowany ich wychowaniem, nie zajmował się nimi - mówi WP pani Aleksandra.

Kobieta uznała, że ten związek nie ma szans. - Od początku ich nie miał. John nie interesował się dziećmi, nie pracował, nie starał sie nawet nauczyć francuskiego, nie zachowywał sie racjonalnie - opowiada WP kobieta. Na dodatek w ich domu pojawiła się była narzeczona Johna. Zaczęła zajmować się dziećmi, była wobec nich bardzo opiekuńcza. Wręcz za bardzo. Pani Aleksandra spakowała rzeczy i razem z córkami wyprowadziła się.

W październiku ubiegłego roku ich konkubinat został oficjalnie rozwiązany.

1 kwietnia dzieczynki miały wrócić do matki

Sąd zdecydował, że oboje rodzice mają pełne prawa rodzicielskie. dziewczynki miały mieszkać z matką. Ojciec mógł je zabierać do siebie co drugi weekend, oraz spędzać z nimi połowę wakacji i ferii.

Obraz
© Archiwum rodzinne

Sędzia zadecydował także o tym, że dzieci nie mogą opuszczać Francji: zostały wpisane na specjalną listę, która ma zapobiegać porwaniom. - Niestety, okazało się, że to zabezpieczenie nie zadziałało - mówi WP zrozpaczona matka.

Pani Aleksandra i jej były partner nadal mieszkali w tym samym francuskim mieście - w Metz w Lotaryngii. To ułatwiało mężczyźnie kontakt z dziećmi, który - po rozstaniu z ich matką - postanowił utrzymywać.

Przed Świętami Wielkanocnymi Patterson zabrał dziewczynki do siebie. Miał je odwieźć do matki w niedzielę wielkanocną po południu.

- Mia była chora, przyjmowała antybiotyki. Ava tuż po świętach była umówiona na badania. Miała mieć robiony rezonans głowy. Robimy go regularnie, w związku z wylewem, który miała tuż po urodzeniu - opowiada WP Aleksandra Pietrasiewicz. - Bardzo się zdenerwowałam, gdy John nie odprowadził dziewczynek o umówionej porze, próbowałam się z nim skontaktować, ale jego telefon milczał - mówi.

Obraz
© Archiwum rodzinne

Pattersona i bliźniaczek nie było też w domu. Jego mieszkanie było dokladnie posprzątane, zniknęły wszystkie rzeczy. Tak, jakby nigdy go tam nie było.

- Następnego dnia rano dostałam od Johna SMS-a. Napisał, że dziewczynki są szczęśliwe i że skontaktuje się ze mną jego adwokat - relacjonuje pani Aleksandra.

Dworzec w Luksemburgu

Gdy matka dziewczynek zawiadomila policję o ich zniknięciu, Johna i bliźniaczek nie było już we Francji. Ustalono, że w nocy z 31 marca na 1 kwietnia był w okolicach dworca kolejowego w Luksemburgu. Około 100 km od Metz. Policjanci wylegitymowali go i mimo że widzieli z nim dziewczynki, których nie wolno było wywieźć z terytorium Francji, nie zareagowali.

- Okazało się, że ten zakaz działa tylko na granicy. Gdyby ktoś postanowił skontrolować dokumenty jego i dziewczynek, gdy przekraczali granicę Francji z Luksemburgiem, to zostałby zatrzymany. Ale gdy ją przekroczył, to nikt już nie sprawdza, czy wolno mu być z dziewczynkami za granicą czy też nie - tłumaczy WP pani Aleksandra.

Obraz
© Archiwum rodzinne

Poszukiwania dziewczynek przez francuską policję idą niemrawo. - Ojciec nie ma ograniczonych praw rodzicielskich, więc wydaje im się, że nic się nie stało - mówi zrozpaczona matka.

Nie znam człowieka, z którym byłam przez cztery lata

Pani Aleksandra i jej bliscy poruszyli niebo i ziemię, by znaleźć bliźniaczki. Powiadomiono policję, przejścia w strefie Schengen, szpitale w Luksemburgu i Belgii, wszelkie instytucje, które mogłyby pomóc w odnalezieniu dzieci.

O porwaniu dziewczynek na swoich profilach na Facebooku piszą członkowie rodziny pani Aleksandry. Jest też specjalny profil poświęcony porwaniu dziewczynek. Ojciec pani Aleksandry rozsyła do mediów listy z prośbą o nagłośnienie sprawy. O sprawie piszą już brytyjskie i francuskie media.

- Minęły już ponad trzy tygodnie. 24 dni, a ja nadal nie wiem, co dzieje się z moimi córeczkami. Chcę wiedzieć, czy są bezpieczne. Boję się, że coś mogło im się stać - mówi matka bliźniaczek.

Kobieta jest przekonana, że Patterson porwał dziewczynki. Prawdopodobnie pomagała mu w tym jego była narzeczona. - Byli z sobą wiele lat, bardzo chcieli mieć dzieci, ale okazało się, że jest to niemożliwe - relacjonuje.

Pani Aleksandra podejrzewa, że John Patterson mógł wszystko ukartować o wiele wcześniej. Że była mu potrzebna tylko po to, by urodzić dzieci jego partnerce. Kobieta jest z pochodzenia Greczynką, a to oznacza, że dzieci mogą być wszędzie: w Wielkiej Brytanii, Grecji, Holandii, Belgii...

- Kiedy poznałam Johna opowiadał mi, że jego rodzina była patologiczna. twierdził, że ojciec był alkoholikiem, że znęcał się nad żoną i dziećmi psychicznie i fizycznie. Mówił, że nie utrzymuje z nimi kontaktu, że wyjechali do Kanady. Teraz okazało się, że cały czas mieszkają kilka kilomterów od domu Johna. Okłamywał mnie. Byłam przez cztery lata z człowiekiem, którego kompletnie nie znałam - opowiada WP pani Aleksandra.

To nie ułatwia poszukiwań. Kobieta nie zna znajomych mężczyzny, nie zna jego rodziny.

- Jeśli ktokolwiek widział moje córeczki, jeśli rozpoznaje je na zdjęciach, proszę, poinformujcie o tym policję. Każda informacja się liczy. Nie sposób ich nie zauważyć, to przecież bliźniaczki. Proszę, pomóżcie mi je znaleźć - apeluje kobieta.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Zniknął obraz Picassa. Zaginął podczas transportu
Zniknął obraz Picassa. Zaginął podczas transportu
Rostów nad Donem: 15 ukraińskich jeńców skazanych na kolonię karną
Rostów nad Donem: 15 ukraińskich jeńców skazanych na kolonię karną
Tylko Zełenski wyszedł do dziennikarzy. Oto co napisał Trump
Tylko Zełenski wyszedł do dziennikarzy. Oto co napisał Trump
"Bolesne punkty" Rosji. Zełenski przybył do USA z mapami
"Bolesne punkty" Rosji. Zełenski przybył do USA z mapami
Wyniki Lotto 17.10.2025 – losowania Eurojackpot, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 17.10.2025 – losowania Eurojackpot, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Po rozmowach Trumpa z Zełenskim w Białym Domu. Kijów bez broni z USA
Po rozmowach Trumpa z Zełenskim w Białym Domu. Kijów bez broni z USA
Hamas gotowy na wieloletni rozejm. Z broni jednak nie zrezygnuje
Hamas gotowy na wieloletni rozejm. Z broni jednak nie zrezygnuje
Sikorski odpowiada Węgrom. "To się nazywa samoobrona"
Sikorski odpowiada Węgrom. "To się nazywa samoobrona"
Nawrocki ujawni majątek. "Nie ma nic do ukrycia"
Nawrocki ujawni majątek. "Nie ma nic do ukrycia"
"Lekkie mdłości". Tusk o spotkaniu Hołowni z Kaczyńskim
"Lekkie mdłości". Tusk o spotkaniu Hołowni z Kaczyńskim
Tusk: nie daliście mi zwycięstwa
Tusk: nie daliście mi zwycięstwa
"Dość szybko". Tak do Tuska dotarło, że Trzaskowski przegrał wybory
"Dość szybko". Tak do Tuska dotarło, że Trzaskowski przegrał wybory