Trwa ładowanie...

Dramat jednego z najbogatszych Polaków. Tomasz Gudzowaty boi się, że dzieci popełnią samobójstwo

- Jej nie chodzi o dzieci, tylko o mój majątek. Dostaję smsy z groźbami - mówi Tomasz Gudzowaty. Jeden z najbogatszych Polaków przeżywa rodzinny dramat. Sąd zdecydował, że Zosia i Aleksander trafią pod opiekę jego żony, która ma krzywdzić dzieci. A one same mówić o śmierci.

Dramat jednego z najbogatszych Polaków. Tomasz Gudzowaty boi się, że dzieci popełnią samobójstwoŹródło: Agencja Gazeta, fot: Rafał Mielnik
d3fuxf5
d3fuxf5

Decyzją węgierskiego sądu dzieci Tomasza Gudzowatego mają wrócić do jego byłej partnerki Judit Berekai. Takie postanowienie wymiaru sprawiedliwości szokuje, bo relacje świadków, którzy przed 2015 r. pracowali w domu, w którym kobieta mieszkała razem z Zosią i Aleksandrem, na zachodnich przedmieściach Budapesztu, są zatrważające.

Spór o dzieci trwa od rozstania Gudzowatego i Berekai, czyli od 2012 roku. Od tamtego czasu dzieci przebywały trochę u matki na Węgrzech, a trochę u ojca w Polsce. W 2014 r. Gudzowaty od opiekunek i sąsiadów usłyszał, że jego była partnerka krzywdzi dzieci. W efekcie 17 kwietnia 2015 r. zabrał je do Warszawy i do tej pory nie wracały na Węgry. Aż do teraz. Założona przez Berekai sprawa o uregulowanie władzy rodzicielskiej została rozstrzygnięta na jej korzyść.

W rozmowie z "Wprost" Gudzowaty przyznaje, że jest mocno zaniepokojony losem Zosi i Aleksandra. - Boję się, że jeżeli moje dzieci wrócą do matki, to popełnią samobójstwo. Matce nie chodzi o dzieci, tylko o mój majątek. Dostaję smsy z groźbami - podkreślił.

Zobacz także: Dzięki bohaterskiej postawie Polaków, Ci ludzie dziś żyją

"Zabiedzone, blade, chude"

Kulisy dramatu, jakie przeżyły dzieci u matki, przedstawili świadkowie. Opiekunka Zosi i Aleksandra twierdzi, że byli oni zamykani w pokoju na klucz. Powód? "Żeby nie wychodziły i nie budziły mamy". Dozorca domu zwraca uwagę, że dzieci nie miały dostępu do łazienki. - Było tak, że dzieci siedziały w swoich odchodach - mówi pomoc domowa. - Aleksander był jeszcze w pełnych i brudnych pieluchach - dodaje inna opiekunka.

d3fuxf5

Według relacji świadków dzieci nie miały co jeść. - W weekend dzieci były zabierane przez opiekunki do ich domów, bo matka urządzała imprez - podkreśla dozorca. - Dzieci były zabiedzone, blade, chude. (...) W jednym z pomieszczeń domu zastaliśmy duży bałagan oraz dużą ilość butelek po alkoholu. Były to pozostałości po imprezie pani Judit - zaznacza monter.

To nie wszystko. Według opiekunki "Zosia mówiła o śmierci".

Źródło: "Wprost"

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d3fuxf5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3fuxf5
Więcej tematów