Dr Jarosław Flis: Biernat był zawsze ostrzejszy, niż sam Tusk
Być może to jest początek jakiegoś śmiertelnego zagrożenia, bo amputacja rzadko oznacza powrót do zdrowia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego, komentując zachowanie Andrzeja Biernata. Nowy minister sportu przyznał otwarcie, że będzie głosował przeciwko wejściu Schetyny do zarządu partii. W jego ocenie stronnik Schetyny - Rafał Grupiński - nie powinien dalej pełnić funkcji szefa klubu PO. - Może w PO panuje przekonanie, że skoro PiS wywalił swoich posłów i nic mu nie groziło to i my możemy powyrzucać wszystkich kontestatorów. Tylko, że PiS jest w opozycji i jeśli się chce w tego typu działaniach naśladować Jarosława Kaczyńskiego, to trzeba się liczyć z tym, że to właśnie jego partia wejdzie w miejsce PO na scenie politycznej - dodaje politolog.
21.11.2013 | aktual.: 21.11.2013 14:06
Zdaniem politologa wypowiedź nowego ministra sportu to podgrzewanie konfliktów. - Ale czego można się spodziewać od Biernata, który za wywoływanie awantur dostał nagrodę w postaci objęcia pieczy nad Ministerstwem Sportu i Turystyki. Trudno, żeby z tego zrezygnował, bo przecież tego typu komunikaty, to nie jest jakiś nowy zwrot. On zawsze był w stosunku do konkurentów ostrzejszy, niż sam Donald Tusk. Być może to jest jakiś element zabawy w dobrego i złego glinę, a może wyciągnięcie wniosków z tego, co się zdarzyło - mówi Flis.
Ministerstwo Sportu miało być zlikwidowane, jednak premier postanowił ostatecznie, że na jego czele stanie lider łódzkiej PO. "W Platformie panuje przekonanie, że w ten sposób szef rządu odwdzięczył się partyjnej "spółdzielni" (nieformalna grupa interesów regionalnych liderów PO) za zaangażowanie w zmarginalizowanie w partii Schetyny. Biernat, zawsze "grał na Tuska" i był zwolennikiem twardej rozprawy z wiceszefem partii" - zauważa tvn24.pl.
- To na pewno jest rozwiązanie, które ma swoją cenę - zauważa Flis. Po pierwsze jest to oczyszczenie jakiejś rany, która powstała na zdrowym organizmie. To jest jedna hipoteza i zwykle tego rzeczy, nawet jeśli są bolesne, to również są niezbędne. Druga hipoteza jest taka, że jednak to nie jest oczyszczenie czegoś, co się zabliźni i śladu nie będzie, tylko to raczej wygląda na "amputację jakiejś ważnej części". Być może to jest początek jakiegoś większego zagrożenia - śmiertelnego, bo amputacja rzadko oznacza powrót do zdrowia, związana jest z pewnym nieodwracalnym osłabieniem. I pytanie, czy coś takiego się może zdarzyć w PO.
Czy takie zachowanie pozwoli dotrwać Platformie do końca kadencji? Według politologa na pewno podnosi poziom napięcia w partii, zwłaszcza, że wszystkie sondaże wskazują, że jakaś część posłów nie znajdzie się z powrotem w sejmie. I to dotyczy liderów, nie tylko posłów z tylnych rzędów. - To jest to poważna sprawa. Być może w Platformie panuje przekonanie, że skoro PiS wywalił swoich posłów i nic mu nie groziło to i my możemy powyrzucać wszystkich kontestatorów. Tyle tylko, że PiS jest w opozycji. I jeśli się chce w tego typu działaniach naśladować Jarosława Kaczyńskiego, to trzeba się liczyć z tym, że to właśnie jego partia wejdzie w miejsce PO na scenie politycznej - mówi Flis.