Dowódca, któremu zarzuca się dezercję, wyszedł z aresztu za kaucją
Sąd apelacyjny w Odessie na południu Ukrainy zwolnił z aresztu za kaucją dowódcę batalionu ochotniczego "Prykarpattia" (Przykarpacie) Witalija Komara, któremu zarzucono wcześniej dezercję z pola walki na wschodzie kraju.
Komar został aresztowany w ubiegłym tygodniu; wyszedł na wolność po wniesieniu 60 tys. hrywien (15,3 tys. zł) kaucji. Pieniądze te zebrali mieszkańcy obwodu iwano-frankowskiego, skąd wywodzą się żołnierze "Prykarpattia".
O uwolnieniu Komara poinformowało biuro ukraińskiego rzecznika praw człowieka, Wałerii Łutkowskiej. - Sprawa Komara znajduje się pod osobistą kontrolą pani rzecznik - oświadczono w komunikacie biura.
Komara aresztowano 4 września na wniosek prokuratury wojskowej. W odpowiedzi na zarzuty pod swoim adresem wojskowy oświadczył, że nie zdezerterował, lecz wycofał się z podkomendnymi z pola boju w związku z brakiem amunicji i broni do walki z lepiej wyposażonym przeciwnikiem.
Batalion zdecydował się również na powrót ze wschodu kraju, gdzie walczył z prorosyjskimi separatystami, do swojej bazy w Iwano-Frankowsku na zachodzie Ukrainy.
Wcześniej administracja obwodowa w Iwano-Frankowsku opublikowała pismo Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, z którego wynika, że zgodę na wyjście "Prykarpattia" ze strefy walk wydał szef sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych.
Na krótko przed swym aresztowaniem Komar oświadczył, że prokuratura wojskowa zmuszała go do podpisania dokumentów, zgodnie z którymi w skład jego batalionu wchodziło 14 transporterów opancerzonych, a które - jak naciskała prokuratura - miał stracić w czasie walk.
Batalion "Prykarpattia" utrzymuje, że jego żołnierze nie posiadali żadnego sprzętu bojowego prócz starych autobusów szkolnych, którymi wyjechali z miejsca, gdzie toczyli walki z separatystami.