Dowódca Floty Północnej zawieszony po tragedii K‑159
Dowódca rosyjskiej Floty Północnej admirał Giennadij Suczkow został zawieszony w pełnieniu obowiązków z powodu katastrofy atomowego okrętu podwodnego K-159, który zatonął przed dwoma tygodniami.
11.09.2003 | aktual.: 11.09.2003 11:47
Poinformował o tym zwierzchnik rosyjskich sił morskich adm. Władimir Kurojedow. Decyzję podjął - według niego - prezydent Władimir Putin.
"Dziś w nocy prezydent podpisał dekret o powołaniu tymczasowego dowódcy Floty Północnej. Został nim wiceadmirał Siergiej Simonienko" - powiedział Kurojedow.
Zaznaczył, że decyzje kadrowe obowiązują na czas śledztwa, które ma ustalić przyczyny tragedii. Sam jednak ocenił, że katastrofa to efekt wielu błędów i zaniedbań.
"Przyczyna leży w niespełnieniu podstawowych wymagań, przewidzianych w normatywnych i technicznych instrukcjach dotyczących holowania okrętu " - powiedział dowódca rosyjskiej marynarki wojennej.
Kurojedow zarzucił zwierzchnikom Floty Północnej, że zignorowali prognozę pogody ostrzegającą przed sztormem i że nie rozpoczęli na czas akcji ratunkowej. "Ludzi można było uratować, ale trzeba było podejmować decyzje" - ocenił.
Już wcześniej o "czynniku ludzkim" jako przyczynie katastrofy mówił minister obrony Siergiej Iwanow, który nadzorował akcję poszukiwawczo-ratunkową. __"Bez wątpienia wystąpiły elementy lekkomyślności i liczenia na rosyjski 'los szczęścia'" - powiedział dzień po tragedii.
W katastrofie okrętu podwodnego K-159 zginęło dziewięciu rosyjskich marynarzy. Z jednostki, holowanej do złomowania, zdołał się uratować tylko jeden członek załogi.
Do katastrofy doszło pod koniec sierpnia, trzy mile morskie od wyspy Kildin. Holowany i pozbawiony większości urządzeń okręt znajdował się na powierzchni morza w miejscu, w którym ma ono 170 metrów głębokości.
Przedstawiciele rosyjskiej floty twierdzą, że na pokładzie okrętu nie było żadnej broni, a jego reaktor atomowy był nieczynny. Uspokajają także, że nie istnieje groźba katastrofy ekologicznej.