"Dotyka pani mojej krwi". Pielęgniarka z Łodzi odsunięta od pracy
- Przez 30 lat nikogo nie zaraziłam - takie słowa miał usłyszeć Daniel, gdy zauważył, że pielęgniarka zakładająca mu wenflon nie założyła rękawiczek. Wcześniej kobieta taki zabieg przeprowadziła na dwóch innych pacjentach. Pielęgniarka twierdzi, że "ma problemy ze skórą". Nagranie przedstawiające rażące nieprawidłowości w łódzkim szpitalu, otrzymała redakcja Dziejesię.
26.09.2019 | aktual.: 26.09.2019 18:28
Do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Norberta Barlickiego w Łodzi nasz czytelnik trafił w połowie września. Powodem okazało się ostre zapalenie trzustki.
Nietypowe zachowanie pielęgniarki
Jak tłumaczy Daniel, nagranie, które przesłał do naszej redakcji, powstało 15 września. - Na oddziale leżałem już kilka dni, jednak dzień wcześniej zauważyłem nietypowe zachowanie u tej pielęgniarki. Postanowiłem ją obserwować. W końcu chodzi o zdrowie moje i innych - relacjonował Daniel w rozmowie z Dziejesię.
Uwagę naszego internauty zwrócił brak zachowania podstawowych zasad bezpieczeństwa przy kontakcie z krwią. Na przesłanym nagraniu widzimy, jak pielęgniarka przygotowuje się do założenia wenflonu. Kobieta nie zakłada rękawiczek, co więcej, nie dezynfekuje nawet rąk.
"Nie pozwolę, by zakładała mi pani kroplówkę"
Gdy pielęgniarka podchodzi do Daniela, jest on trzecim pacjentem, z którego krwią kobieta będzie miała kontakt. Na nagraniu słyszymy, jak nasz czytelnik prosi pielęgniarkę o założenie rękawiczek. - Bo ja zauważyłem, że pani w ogóle nie zakłada tych rękawiczek Ja sobie nie pozwolę, by zakładała mi pani kroplówkę - mówi stanowczo.
Dopiero po tych słowach kobieta zakłada rękawiczki i mówi, że "ma problemy ze skórą". Dalej Daniel kontynuuje dyskusję z pielęgniarką. Słychać, że jest zdenerwowany.
- Tak nie powinno być. Bo dotyka pani mojej krwi - mówi.
- To ja mam z tym większy problem, bo to ja się narażam - odpowiada kobieta.
- No to niech pani zakłada rękawiczki. Po to one są. Przeleci pani wszystkie sale, dotknie mnie na końcu i zarazi czymś - ciągnie Daniel.
- Proszę pana, na pewno pana niczym nie zarażę - tłumaczy pielęgniarka.
- A skąd pani wie? - Daniel pyta wyraźnie poddenerwowany.
- Bo wiem - kwituje kobieta.
"Pracuję 30 lat i jeszcze nikogo nie zaraziłam"
W dalszej części nagrania rozmowa nabiera tempa. Daniel mówi, że zgłosi tę sprawę dalej. Jego głos jest wyraźnie podniesiony. U pielęgniarki też da się wyczuć poddenerwowanie. Kobieta mówi do naszego czytelnika by "nie dyskutował" i jej "nie groził".
- Pracuję 30 lat w szpitalu i jeszcze na pewno nikogo nie zaraziłam - podkreśla stanowczo pielęgniarka.
- No to ciekawe - słyszymy odpowiedź Daniela.
Wymiana zdań między nimi trwa jeszcze chwilę. Pod koniec nagrania słyszymy, jak pielęgniarka zwraca się do Daniela z prośbą, by ten jej nie szantażował, po czym dyskusja się urywa.
W rozmowie z naszym internautą dowiadujemy się, że zachowaniem kobiety byli wzburzeni także inni pacjenci. - Do dyskusji włączył się mężczyzna leżący na łóżku obok. Gdy pielęgniarka powiedziała, że od 30 lat tak pracuje i nikogo nie zaraziła, ten powiedział, że przecież za 31 rokiem może kogoś zarazić - zaznaczył Daniel.
Czytelnik Wirtualnej Polski, jak mówi, nie zgłosił tego zdarzenia władzom szpitala. - Bałem się, że może się to na mnie jakoś odbić. Po tym zdarzeniu byłem na oddziale jeszcze kilka dni. Ta pielęgniarka też tam przychodziła - podkreślił.
- Widziałem, że ma ręce we krwi. Tu chodzi o bezpieczeństwo nas wszystkich. Dlatego zgłosiłem się do Państwa z prośbą o poruszenie tematu - powiedział Daniel.
"To niedopuszczalne. Dezynfekcja jest obowiązkowa"
Jak groźne było zachowanie pielęgniarki dla pacjentów na oddziale, zapytaliśmy na grupie zrzeszającej pielęgniarki i pielęgniarzy. - Do samych rękawiczek nie można się przyczepić - ocenia pielęgniarka z ponad 40-letnim stażem.
- One chronią przede wszystkim nas, pielęgniarzy. To dodatkowa ochrona w przypadku pracy związanej z przerwaniem ciągłości tkanek, czyli na przykład przy zakładaniu wenflonu. Konieczne jest jednak mycie rąk. To niedopuszczalne, by robić to bez zachowania tej czynności. Dezynfekcja jest obowiązkowa - podkreśliła.
Kobieta nie chciała być podpisana imieniem i nazwiskiem.
Szpital wszczyna postępowanie
O komentarz w sprawie zwróciliśmy się do biura prasowego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Łodzi im. Norberta Barlickiego. Ten przesłał do nas oficjalny komunikat.
"Po zapoznaniu się z pismem pracownik został natychmiast odsunięty od pracy. W chwili obecnej trwa postępowanie wyjaśniające" - czytamy w oświadczeniu, pod którym podpisała się Ewa Sychniak-Kozłowska, naczelna pielęgniarka.
Wy również macie informacje o podobnym zdarzeniu? Dajcie nam znać na dziejesie.wp.pl. Czekamy na Wasze zdjęcia oraz nagrania.