Dotarli do otoczenia Putina. Powiedzieli, co zamierza
"Siły Ukrainy są wyczerpane. Kreml może kontynuować wojnę, jak to robi obecnie, przez dziesięciolecia" - twierdzi źródło z otoczenia Władimira Putina, które cytuje The Moscow Times. Rosyjski przywódca miał się poczuć upokorzony po ataku Ukraińców na obwód kurski i nie zamierza się już cofnąć.
Według "The Moscow Times" jeszcze latem tego roku była nadzieja na porozumienie między Rosją a Ukrainą. Obie strony planowały zawrzeć pokój w Katarze.
To byłaby sytuacja korzystna dla obu stron. Od 15 do 20 proc. rosyjskich mocy przerobowych ropy naftowej zostało wyłączonych, a zima zbliżała się do obu stron - miało powiedzieć źródło bliskie osobom zaangażowanym w negocjacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odkrycie w bagażu na lotnisku Chopina. Zegarki warte ponad 13 mln złotych
Obie strony miały także w planach szerszą deeskalację, obejmującą zakaz używania niektórych rodzajów broni. Jak czytamy w dzienniku, do porozumienia miało dojść w dniach 22-23 sierpnia. Jednak według źródeł gazety Putin drastycznie zmienił zdanie. Powodem miały być działania ze strony Ukrainy. Dyktator miał stwierdzić, że Ukraina stworzyła zasłonę dla operacji na terytorium Rosji.
Rosyjski niezależny serwis "Pojasnitelnaja Zapiska", powołując się na informacje od wysokich rangą urzędników, podał, że Putin nie zamierza zamienić terenów zajmowanych przez Ukrainę w obwodzie kurskim na okupowane przez Rosję tereny we wschodniej Ukrainie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Wszystko zaszło za daleko. Nie wierzę, że będzie jakikolwiek proces pokojowy. Nic się nie zatrzyma, dopóki Ukraina nie upadnie - miał powiedzieć szef dużego państwowego przedsiębiorstwa, który jest w regularnym kontakcie z Putinem.
Źródło: Moscow Times/zapiska
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski