Dostają 615 tys. zł dziennie. Co robią z takimi pieniędzmi?
Powołana przez rząd Polska Fundacja Narodowa miała walczyć na arenie międzynarodowej o dobre imię Polski. W tym celu do 30 stycznia 2018 r. ma otrzymać w sumie 243,75 mln zł, co daje ponad 600 tys. zł dziennie. Kasa gigantyczna i tylko efektów brak.
30.01.2018 | aktual.: 30.01.2018 16:03
PFN, która dysponuje ogromnymi pieniędzmi od 17 spółek Skarbu Państwa, miała popularyzować na świecie wiedzę o historii Polski, promować kraj na arenie międzynarodowej i dbać o jego dobre imię. Szczerze kibicowaliśmy jej więc niemal wszyscy. Ponieważ działa od przeszło roku, okazji do wykazania się były setki. Oczy tysięcy Polaków szczególnie zwrócone były na nią jednak w ten weekend.
Po przyjęciu przez Sejm przepisów zakazujących używania sformułowania "polskie obozy śmierci", z Izraela popłynęły pod polskim adresem setki oskarżeń. Ambasador Anna Azari w sobotę podczas uroczystości 73. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz, zaapelowała wręcz o zmianę w nowelizacji. W sieci można było natomiast przeczytać komentarze internautów, że "większość Polaków odpowiada za Holocaust" i "tylu samo Żydów zginęło z rąk polskich, co niemieckich". To właśnie w takich sytuacjach, naszą tarczą miała być PFN. Po raz kolejny, nie zdała jednak egzaminu.
Nie sprostali nawet najprostszemu z zadań
Międzynarodowa walka o prawdę historyczną staje się coraz bardziej brutalna. Rząd przeznaczył więc miliony złotych, by bronić polskiej racji stanu. Dziennikarz "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski zapewnia, że w okresie 30.12.2016 – 30.01.2018 chodzi w sumie o 243,75 mln zł.
Minister kultury Piotr Gliński zdradził z kolei, że członkowie PFN (w sumie kilkanaście osób) zarabiają miesięcznie od 16,8 tys. zł do 18,1 tys. zł. Za co?
Okazji do stanięcia w obronie Polski było mnóstwo. Większość związana była z konfliktem na linii Warszawa-Bruksela, ale faktycznie były to starcia bardzo wymagające. Udowodnienie światu, że za wybudowanie obozów zagłady odpowiadali nie Polacy a Niemcy, zdawało się jednak wyjątkowo proste. Niestety i tym razem PFN nie stanęła na wysokości zadania.
Pieniądze to nie wszystko. Ktoś musi umieć je wykorzystać
Czego oczekiwano? Krótkiego i zwięzłego komunikatu obalającego falę fake newsów. Opartej na faktach i statystykach informacji podanej światowym mediom. Zdecydowanego i mocnego stanowiska, które pójdzie w świat. Zamiast tego mieliśmy wyłącznie publicystyczne rozważania jednego z członków zarządu PFN Macieja Świrskiego. W tym samym czasie, premier Izraela Benjamin Netanjahu krótko ocenił, że "Polska próbuje zmienić bieg historii i negować Holokaust". W związku z tym, to wyłącznie jego krótkie i stanowcze zdanie dotarło do milionów ludzi na całym świecie. Nawet gdyby zagraniczne agencje i portale bardzo tego chciały, po stronie polskiej nie bardzo było kogo cytować.
Przez lata narzekaliśmy w Polsce, że nie mamy się jak bronić. Teraz rząd zadbał nie tylko o to, by powołana została specjalna fundacja, ale wyposażono ją również w ogromne pieniądze. Już na start, Polska Grupa Zbrojeniowa, PGE, Enea, Energa, KGHM, PZU, Orlen, PGNiG, PKO i Azoty wyłożyły po 7 mln zł. Następni dorzucili kolejne miliony, a efektów brak. Jeżeli PFN szybko nie wyciągnie wniosków, możemy się spodziewać, że skład fundacji zostanie niebawem wymieniony. I co ciekawe, w jego obronie nie staną nawet prawicowi politycy ani publicyści, bo im również zależy na dobrym imieniu Polski, którego póki co nikt w PFN nie potrafi bronić.