Dorn - polityk, którego znów nie wyrzucili z partii
Jestem w głupiej sytuacji – celebryta jest znany z tego, że jest znany, a teraz pojawia się najkrótsza definicja polityczna mojej osoby: to polityk, którego po raz kolejny nie wyrzucono z partii - mówił w "Kontrwywiadzie" RMF FM Ludwik Dorn, poseł PiS, były wiceprezes tej partii. Wyrzucony, w duchu i sumieniu, pozostanę członkiem PiS-u. Nie wstąpię do żadnej innej partii i nie wystartuję z innej listy w wyborach - zapowiedział.
RMF FM: Ludwik Dorn, wiąż jeszcze polityk Prawa i Sprawiedliwości. Ale to już chyba łabędzi śpiew. Da się pan wyrzucić z partii?
Ludwik Dorn: Będę argumentował, że nie ma żadnego powodu wyrzucać mnie z partii. Jeśli to będzie sąd koleżeński dwuinstancyjny to będę się odwoływał. Trochę jestem w głupiej sytuacji, bo najkrótszą definicją celebrities jest to, że jest to człowiek znany z tego, że jest znany. Teraz pojawia się najkrótsza definicja polityczna mojej osoby. Że jest to polityk, którego po raz kolejny nie wyrzucono z partii, albo po raz kolejny próbuje się go z tej partii wyrzucić.
Coś w tym jest, chociaż to wyrzucenie kroi się coraz potężniej. Dziś „Dziennik” pisze, że w ciągu dwóch tygodni skupi się na panu sąd partyjny i wyrzuci pana za to, że pan łamie statut, nie realizuje programu i nie postępuje zgodnie z celami PiS. Wierzy pan w ten scenariusz?
- Nie chodzi o to, czy ja wierzę, czy nie wierzę. Czytałem ten artykuł w „Dzienniku”, który dociera do argumentacji, która ma być zastosowana wobec mnie. Gdyby tak miało być, to oczekuję na rozprawę i można powiedzieć, że w każdym punkcie ta argumentacja jest nie tylko do obalenia, ale do wyśmiania. Jeśli więc władze partii zdecydują się wystawić na śmieszność – nad czym będę ubolewał – to niestety będę musiał je wyśmiać .
- Ja wytaczam sprawę cywilną o ochronę dóbr osobistych nie prezesowi PiS, tylko panu Jarosławowi Kaczyńskiemu.