"Doradzałbym Sikorskiemu, aby zapanował nad emocjami"
Prezydent Lech Kaczyński powiedział,
że doradzałby ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi
Sikorskiemu, aby trochę zapanował nad swoimi emocjami. To
reakcja głowy państwa na jedną z wypowiedzi szefa MSZ.
30.04.2008 | aktual.: 30.04.2008 19:47
Sikorski miał wspólną konferencję prasową z ministrem obrony narodowej Bogdanem Klichem. Szef MON został poproszony o odniesienie się do wtorkowej wypowiedzi prezydenta o tym, że to on decyduje o tym kogo mianować na generała, a kogo nie.
Sikorski stwierdził, że on też się wypowie w tym kontekście. Przypominam, że państwo dziennikarze takie teorie snuliście, jakie to ja mam złe relacje z panem prezydentem i w związku z tym są problemy z ambasadorami. Mam nadzieję, że teraz widzicie, że to nie jest kwestia mojej osobowości, bo zaprzyjaźniony resort ma podobne dylematy - powiedział Sikorski.
Dodał, że podczas niedawnego szczytu NATO w Bukareszcie gdzie prezydent powiedział coś, co utkwiło mu w pamięci.
Zapytany przez dziennikarzy, czy zabiegał o spotkanie z prezydentem Rosji powiedział "nie, nie zabiegałem bo nie chciałem niczego popsuć, nie chciałem przeszkadzać rządowi". To był dobry sentyment i życzylibyśmy sobie, żeby on miał zastosowanie nie tylko w Bukareszcie - relacjował Sikorski.
Dziennikarze spytali prezydenta o wypowiedź szefa MSZ.
Muszę powiedzieć, że mnie pan prezydent Putin nie proponował spotkania więc trudno mi się było z nim spotkać. Ja bym mu doradzał żeby trochę zapanował nad swoimi emocjami. Ja rozumiem, że to jest, z mojego punktu widzenia, młody mężczyzna, bardzo pewny siebie, ale to wszystko co mam tutaj do powiedzenia - odpowiedział Lech Kaczyński.
Prezydent zaznaczył też, że z większością wniosków szefa MSZ w sprawie mianowania ambasadorów on się zgadza. Pytany co musiałoby się stać, żeby podpisał nominację Andrzeja Krawczyka na ambasadora w Słowacji odparł, że on tej nominacji nie podpisze.
Krawczyk od 2006 roku był prezydenckim ministrem odpowiedzialnym za sprawy międzynarodowe. W lutym 2007 roku podał się do dymisji po tym, jak prezydentowi przekazano informację, że w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW.
Chodziło o dokumenty przekazane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego podczas procedury uzyskiwania certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. W marcu Krawczyka oczyszczono z zarzutu współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Nie wrócił jednak do pracy w Kancelarii Prezydenta.
W ubiegłym tygodniu prezydent pytany w radiu RMF FM, dlaczego kandydatura Krawczyka budzi jego sprzeciw odpowiedział, że Krawczyk nie poinformował go "o istotnych fragmentach życiorysu".