Doradczyni Obamy nie zbierała haków na Trumpa

Susan Rice, w przeszłości doradczyni prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego zaprzeczyła we wtorek oskarżeniom, że z powodów politycznych domagała się ujawniania tożsamości obywateli USA, w tym doradców Trumpa, których nazwiska zostały "wymazane" z tajnych raportów kontrwywiadu.

Doradczyni Obamy nie zbierała haków na Trumpa
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | michael reynolds

05.04.2017 04:47

- Susan Rice, w przeszłości doradczyni prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego zaprzeczyła we wtorek oskarżeniom, że z powodów politycznych domagała się ujawniania tożsamości obywateli USA, w tym doradców Trumpa, których nazwiska zostały "wymazane" z tajnych raportów kontrwywiadu.

- Zarzuty, że przedstawiciele administracji Obamy używali informacji wywiadu do celów politycznych są całkowicie fałszywe - powiedziała Rice, występując we wtorek w lewicowej telewizji MSNBC .

Rice przyznała, że pracując na stanowisku doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego kilkakrotnie zwróciła się do agencji wywiadowczych z prośbą o ujawnienie tożsamości Amerykanów, którzy zostali przypadkowo podsłuchani podczas operacji kontrwywiadu prowadzonych przeciw obcokrajowcom. Jak dodała, przynajmniej raz wśród Amerykanów, którzy zostali mimowolnie podsłuchani, była osoba związana ze sztabem wyborczym Donalda Trumpa bądź jego zespołem przejmującym władzę. Prawo amerykańskie zabrania podsłuchiwania obywateli Stanów Zjednoczonych bez pozwolenia specjalnego tajnego sądu (FISA Court).

Za ujawnienie tajemnic rządowych, czy tożsamości obywatela amerykańskiego, którego rozmowy zostały przypadkowo podsłuchane grozi kara do 10 lat więzienia.

Dodatkowo prawo amerykańskie nakazuje wymazać z transkryptów rozmów nazwisko i inne informacje pozwalające na ustalenie tożsamości przypadkowo podsłuchanego obywatela USA.

Aby ujawnić "wymazane nazwisko" bądź inne dane o przypadkowo podsłuchanej osobie, Susan Rice, jako doradczyni prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego musiała zwrócić się do odpowiedniej agencji wywiadowczej z formalnym podaniem o ujawnienie, "zdemaskowanie" obywatela amerykańskiego, o którym przypadkowo zostały zgromadzone informacje.

- Nie było nic nadzwyczajnego (w takich prośbach - PAP); czasami takie prośby (o ujawnienie tożsamości - PAP) były konieczne. Nie przypominam sobie, abym po wyborach częściej kierowała takie prośby - powiedziała Susan Rice w wywiadzie dla telewizji MSNBC.

Rice uzasadniła konieczność poznania tożsamości obywatela amerykańskiego, przypadkowo pojawiającego się w tajnym raporcie kontrwywiadu, sprawowaniem swych obowiązków jako doradczyni prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego.

Zdaniem konserwatywnych komentatorów i otoczenia prezydenta zarzuty wobec Rice potwierdzają podejrzenia Donalda Trumpa, że wieżowiec Trump Tower w Nowym Jorku - "kwatera główna" jego sztabu wyborczego, a następnie zespołu przejmującego władzę - był podsłuchiwany. Po raz pierwszy prezydent podzielił się takimi podejrzeniami w wiadomości na Twitterze na początku marca.

Wtorkowe tłumaczenia Susan Rice nie przekonały otoczenia prezydenta i wielu lojalnych wobec Donalda Trumpa Republikanów. Jeden z nich Ron DeSantis, wskazując na różnice w wypowiedziach Susan Rice w przeszłości, wezwał we wtorek w wywiadzie dla konserwatywnej telewizji Fox News do przeprowadzenia śledztwa kryminalnego w sprawie podejrzeń, że doradczyni byłego prezydenta Baracka Obamy z powodów politycznych gromadziła tajne informacje o doradcach Donalda Trumpa.

Źródło artykułu:PAP
usaDonald Trumpsłużby
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)