Putin ogłasza "triumf". Kpin po mowie nie brakuje
Telewizyjne sobotnie wystąpienie Władimira Putina zdenerwowało Antona Geraszczenkę, doradcę ministra spraw wewnętrznych Ukrainy. Prezydent Federacji Rosyjskiej z triumfem ogłaszał, że Morze Azowskie stało się właśnie integralną częścią Rosji, a siebie z wyraźnym zadowoleniem porównywał do Piotra I. "Myślę, że to on doprowadzi do ostatecznego upadku Rosji" - kwituje Geraszczenko.
Władimir Putin nie po raz pierwszy przywołuje, w związku ze swoimi podbojami, postać imperatora Piotra I Wielkiego. To jego bohater. Na te zapędy i zapatrzenie w dokonania cara z dynastii Romanowów, który zmodernizował armię oraz flotę i uczynił z Rosji imperium, zwraca także uwagę amerykański Instytut Badań nad Wojną.
Putin podkreśla często, że Piotr I Wielki "również walczył o dostęp do Morza Azowskiego". W ten sposób Putin tłumaczy "specjalną operację wojskową", czyli inwazję na Ukrainę.
W telewizji ogłosił z triumfem, że Morze Azowskie stało się właśnie "częścią Federacji Rosyjskiej". - Taka jest prawda - akcentował. - Piotr Wielki walczył, żeby je mieć - oznajmił nieskromnie Putin, sugerując, że "przebił" dokonaniami cara.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doradca ukraińskiego ministra: Putin myśli, że jest Piotrem I
Powiedział również, że najważniejsi są ludzie, którzy żyją na tym obszarze - domyślnie "zdobytym" czy raczej "wyrwanym". - Rezultaty referendum pokazały dobitnie, że ludzie ci chcą być w Rosji, chcą być częścią naszego kraju, kultury, tradycji, języka. To najważniejsze. Oni są teraz z nami. Miliony ludzi! - cieszy się dyktator.
"Myśli, że jest fajniejszy niż Piotr I Wielki w 'łączeniu' terytoriów i ludzi do swojego 'imperium'. Myślę, że to on doprowadzi Rosję do ruiny" - komentuje Anton Geraszczenko, zamieszczając to nagranie na swoim koncie na Twitterze.
"Przywołanie imperialnej historii umieszcza obecne cele Putina w Ukrainie w otwarcie imperialistycznym i maksymalistycznym kontekście. Putin przygotowuje wewnętrznych odbiorców do długiej, ciężkiej wojny w Ukrainie, której celem jest zdobycie nowych terytoriów" - oceniają analitycy ISW.
Akcentują także, że zarówno ten przekaz, jak i reakcje na niego w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej są nie do pogodzenia z jakimikolwiek rozejmem czy negocjacjami.