Donosili na Wojtyłę
Służby specjalne PRL podsłuchiwały Karola
Wojtyłę non stop. W najbliższym otoczeniu Karola Wojtyły, w różnym
czasie, było od kilku do kilkunastu donosicieli. Gdy przyjechał
jako papież, w Krakowie zmobilizowano 480 agentów - pisze
"Rzeczpospolita".
"W aktach UB nazwisko Karola Wojtyły pojawiło się już w 1946, gdy milicja brutalnie rozpędziła pochód studentów dla uczczenia 3 Maja" - mówi Marek Lasota z krakowskiego oddziału Instytutu pamięci narodowej. Jako student teologii UJ Wojtyła był wtedy działaczem Bratniaka, organizatora pochodu. Kolejne doniesienia TW dotyczą pracy księdza Wojtyły w krakowskiej parafii św. Floriana. Od mianowania go w 1958 roku biskupem, SB prowadziła inwigilację - informuje dziennik.
Gdzie by nie jechał, tam wysyłano albo esbeków, albo tajnych współpracowników. natychmiast szedł też telefonogram do jednostki milicji z poleceniem raportowania o każdym kroku arcybiskupa - podaje "Rzeczpospolita".
"Raporty pisało stale od kilku do kilkunastu TW przebywających w otoczeniu Wojtyły. Zarówno duchownych, jak i świeckich. Zbierano tez informacje od kilkudziesięciu agentów, którzy rzadziej się z nim stykali" - szacuje Marek Lasota.
W latach 60. jako TW pracowało m.in. trzech duchownych, urzędników z Kurii Metropolitalnej o pseudonimach: Rosa, Jurek i karol oraz Ares, świecki dyrektor administracyjny "Tygodnika Powszechnego" - czytamy w "Rzeczpospolitej".(PAP)