"Donald Tusk w niebezpieczeństwie". Europejska media o zamieszaniu w UE
"Nie możemy wykluczyć niespodzianek" - mówią unijni dyplomaci, cytowani przez belgijską gazetę "Le Soir". Sugerują, że reelekcja byłego polskiego premiera na stanowisku szefa Rady Europejskiej wcale nie jest taka pewna. Reuters opisuje nominację polskiego rządu dla Jacka Saryusz-Wolskiego jako "farsę". "La Repubblica" ostro atakuje PiS za brak wsparcia dla Tuska. O sprawie donoszą też niemieckie "Sueddeutsche Zeitung" i "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Jeszcze kilka dni temu przedłużenie kadencji Donalda Tuska było poza dyskusją. Sytuacja zmieniła się, gdy Polska wystawiła własnego kandydata, Jacka Saryusz-Wolskiego.
"Le Soir" pisze, że niektóre kraje wahają się, czy można przedłużyć kadencję Tuskowi przy sprzeciwie jego własnego kraju. Polskie Radio już wcześniej informowało, że byłaby to sytuacja bezprecedensowa.
Kandydatura Saryusz-Wolskiego i coraz więcej wątpliwości związanych z ewentualną reelekcją Donalda Tuska powodują, że zwiększa się apetyt europejskich socjalistów i liberałów, by obsadzić stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej.
W wywiadzie dla kilku europejskich gazet prezydent Francji Francois Hollande - kiedyś wymieniany w gronie kandydatów socjalistów na stanowisko szefa Rady - powiedział, że nie ma powodu, by wycofał swoje poparcie dla Donalda Tuska, mimo że socjaliści wiele razy domagali się równowagi partyjnej przy obsadzie najwyższych stanowisk w Unii Europejskiej.
O szansach Jacka Saryusz-Wolskiego "Le Soir" pisze, że są minimalne, jeśli nie zerowe.
"SZ" o "zaciekłej wrogości" między Tuskiem a Kaczyńskim
"Sueddeutsche Zeitung" i "Frankfurter Allgemeine Zeitung" twierdzą z kolei, że Tusk - mimo nominowania przez Polskę Saryusz-Wolskiego - zachowuje duże szanse na pozostanie na stanowisku przewodniczącego RE.
Według "SZ" "manewr" polskich władz, którego celem jest "niedopuszczenie do ponownego wyboru Tuska na przewodniczącego RE", jest pozbawiony "widoków na powodzenie".
Gazeta przytacza opinię szefa frakcji EPL w europarlamencie Manfreda Webera: "Nie ma żadnych wątpliwości co do wyboru Donalda Tuska. Chociaż bardzo cenię Saryusz-Wolskiego jako kolegę, to jako kandydat na przewodniczącego Rady nie wchodzi on w rachubę".
Jak pisze brukselski korespondent "SZ" Daniel Broessler, działania polskiego rządu wynikają z "zaciekłej wrogości" między Tuskiem a szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim. "Szef PiS uważa, że jego brat bliźniak i były prezydent, Lech, padł ofiarą spisku, który doprowadził do jego śmierci w katastrofie samolotu w Smoleńsku w 2010 roku. Kaczyński zarzuca Tuskowi udział w tym spisku, dlatego wolałby go widzieć raczej na sali sądowej niż na czele Rady" - czytamy w "SZ".
Broessler zwraca uwagę, że w normalnych okolicznościach ponowny wybór Tuska byłby formalnością. Szefowie państw i rządów są z jego pracy zadowoleni, nie mają też ochoty na poszukiwanie następcy, gdyż doprowadziłoby to do odżycia sporu, czy ma nim być socjalista czy chadek - pisze.
"Kaczyński nie może powstrzymać ponownego wyboru swojego rodaka, ponieważ do wyboru potrzebna jest kwalifikowana większość. Wybór Polaka przeciwko woli Polski byłby co prawda dziwny, lecz szefowie państw i rządów wydają się być na to przygotowani" - ocenia brukselski korespondent gazety.
Prezydent Francji Francois Hollande powiedział "SZ", że podtrzymuje wybór Tuska, chociaż właściwie urząd ten powinien teraz przypaść socjaliście. Zaznaczył, że na pierwszym miejscu stoi "spojrzenie europejskie", a nie względy partyjne czy narodowe. Na temat, czy Tusk może być wybrany pomimo sprzeciwu jego kraju, Rada Europejska musi zdaniem prezydenta Francji przeprowadzić dyskusję polityczną. Hollande zapewnił, że "nie przyłoży ręki do usunięcia Tuska z urzędu".
"Pewne jest, że eurodeputowany Saryusz-Wolski nie odegra podczas dyskusji na szczycie żadnej roli" - przewiduje Broessler. Jak wyjaśnia, jest wykluczone, żeby szefowie państw i rządów zgodzili się na to, by w ich imieniu przemawiał polityk, który sam nie był prezydentem czy premierem. Po drugie niemal pewne jest, że następcą Tuska nie będzie Polak - dodaje korespondent "SZ".
"FAZ": wybór Tuska wbrew woli Polski byłby "kuriozalny"
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa natomiast, że przyczyną wywołania przez władze Polski sporu o Tuska jest kalendarz wyborczy w Polsce.
"Były liberalno-konserwatywny premier Polski Tusk, który jest zaciętym wrogiem Kaczyńskiego, w przypadku ponownego wyboru kierowałby Radą UE do końca 2019 roku. W połowie 2020 roku w Polsce odbędą się wybory prezydenckie. Gdyby Tusk, uważany za utalentowanego uczestnika kampanii wyborczych, wrócił do kraju wtedy w glorii, jaką daje wysoki urząd, stałby się groźnym przeciwnikiem dla urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy, politycznego wychowanka Kaczyńskiego" - pisze Konrad Schuller w "FAZ".
"Z punktu widzenia narodowych konserwatystów druga kadencja Tuska w Brukseli musi zostać zablokowana lub przynajmniej zakłócona" - tłumaczy autor. Pierwszy wariant jest jego zdaniem skazany na niepowodzenie. Drugi jest niebezpieczny, gdyż liberalna opozycja mogłaby wytknąć Kaczyńskiemu, że szkodzi narodowym interesom.
"Saryusz-Wolski jest wyjściem z tego dylematu" - uważa Schuller. "Jego kandydatura, chociaż pozbawiona widoków na sukces, pozwala polskiemu rządowi na twierdzenie, że nie chce doprowadzić do utrącenia Polaka na arenie międzynarodowej, lecz chce go zastąpić lepszym Polakiem" - pisze dziennikarz.
W osobno zamieszczonym komentarzu "FAZ" pisze, że wybór Tuska wbrew woli Polski byłby "kuriozalny" i choć taka decyzja jest możliwa, ale oznaczałaby zerwanie z dotychczasowymi zwyczajami.
"Czołowe stanowiska w Brukseli raczej nie są obsadzane wbrew woli kraju" pochodzenia kandydata - zauważa komentator. Jego zdaniem Tusk ma jednak duże szanse na ponowny wybór "i to nie tylko dlatego, że Warszawa zgłosiła tak słabego kandydata". "Inne wschodnioeuropejskie rządy będą wykazywały raczej niewielką ochotę na targowanie się o stanowisko, zdając sobie sprawę, że może to spowodować utratę urzędu przez ten region" - konkluduje komentator "FAZ".
"Kaczyński, dziękujemy". "La Repubblica" krytykuje PiS
Włoski dziennik "La Repubblica" ostro atakuje polski rząd za to, że nie chce poprzeć kandydatury Donalda Tuska w wyborach na przewodniczącego Rady Europejskiej. Lewicowa, euroentuzjastyczna gazeta, drugi dziennik Italii, przewiduje, że niebawem Unii po raz pierwszy w historii może przewodzić "bezpaństwowiec", czyli przewodniczący pozbawiony wsparcia swego państwa.
Komentator dziennika Andrea Bonanni przypomina, że dotychczas takie wsparcie było podstawowym wymogiem przy wyborze kandydatów. I wyjaśnia, że rządzące w Polsce Prawo i Sprawiedliwość, które nazywa partią ultraprawicową, zbojkotowało Donalda Tuska w imię eurosceptycyzmu i suwerenności państw członkowskich.
"La Repubblica" przewiduje, że paradoksalnie może to popchnąć Unię w kierunku dalszej federalizacji. Komentarz kończy słowami: "Kaczyński, dziękujemy".
"Farsa". Reuters dosadnie o nominacji polskiego rządu
Według doniesień agencji Reuters, w związku z brakiem formalnego konkurenta dla Donalda Tuska, którego poparłaby którakolwiek z europejskich frakcji, mandat na sprawowanie funkcji przez kolejną kadencję otrzyma Donald Tusk. Jak wskazano, "dyplomaci informowali, że dyskusji na temat przyszłości Tuska nie chciał podjąć niemal żaden rząd". "Wszystkie państwa członkowskie za wyjątkiem Polski poparły Tuska" - napisano.
Agencja określiła nominację polskiego rządu dla Jacka Saryusz-Wolskiego jako "farsę", powołując się przy tym na słowa "licznych dyplomatów". Przypomniano także, że polityk zostanie wykluczony z Europejskiej Partii Ludowej, jeśli nie zrezygnuje ze startu.
"Z punktu widzenia prawa żadne państwo nie posiada możliwości zgłoszenia weta. Przedłużenie mandatu Tuska może zostać dokonane w ramach głosowania większościowego. W 2014 roku Rada przegłosowała ostry sprzeciw brytyjskiego premier Davida Camerona w sprawie nominacji Jeana-Claude'a Junkcera na stanowiska szefa Komisji Europejskiej" - napisano, choć wskazano, że dyplomaci unijni kładą duży nacisk na konieczność znalezienia kompromisu i unikają głosowań.
Szczyt Rady Europejskiej, w trakcie którego liderzy państw członkowskich zdecydują o tym, kto po 1 lipca będzie przez 30 kolejnych miesięcy kierował pracami RE, odbędzie się 9 marca w Brukseli.
Przeczytaj również:
Niemiecka prasa: Polska przeciwko Polakowi
PAP/z Berlina Jacek Lepiarz, IAR, Reuters, oprac. WP/Natalia Durman