Donald Tusk: seksistą nie jestem
(RadioZet)
: Gościem Radia ZET jest szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Co mi pan pokazuje, a ładne zdjęcie, ładna pani – tak? : Tak. Dzień dobry. : Tak ładna pani jest w jednej z gazet. Nelly Rokita powiedziała wczoraj tak: „Mam żal do Tuska, że go wypromował, wypychając Rokitę próbuje zająć jego miejsce”, to jest o Aleksandrze Kwaśniewskim. „Widać gołym okiem, że tylko wtedy ma szansę na prezydenturę, jeśli w wyborach premiera rządu PO SLD zostanie Kwaśniewski, premierem zostanie Kwaśniewski. Ślub krótko przed wyborami nie uwiarygodnia jego konserwatyzmu”. Donald Tusk. No i co pan sądzi o słowach Nelly Rokity? : Mam zasadę nie komentować takich, znaczy wypowiedzi małżonek polityków i małżonków polityczek – tak można powiedzieć? : No właśnie już myślałam, że narazi się pan na seksizm. : Nie, nie ja nie jestem... absolutnie. Mam wiele wad i deficytów, ale seksistą nie jestem. : A czy rozmawiał pan z Janem Rokitą na temat słów jego żony? : Nie uwierzy pani, ale wczoraj spędziłem jeden z najdłuższych swoich
wieczorów z Janem Rokitą. I nawet... : I ani słowa nie było o Nelly? : Ani słowa, bo jesteśmy obaj kulturalni. Znaczy nie poruszamy prywatnych tematów wtedy, kiedy rozmawiamy o polityce. : Już mnie zmroziło, że obaj kulturalni by mogłoby coś paść... : Nie, nie, jak pani wie... : Ale wie pan to nie było szczere spotkanie, jeżeli ani słowa nie było o żonie Jana Rokity. : Ale to nie jest pierwsza tego typu sytuacja i dlatego za każdym razem podkreślam - najbardziej interesujące, ekstrawaganckie, kontrowersyjne wypowiedzi Nelly Rokity są jakimś sposobem ożywienia debaty publicznej, ale nie są przedmiotem debaty wewnątrz Platformy... : Ożywienia Jana Rokity. : ... nie są przedmiotem mojej jakiejś szczególnej troski. : Czyli nie przeszkadza to panu? : Nie, nie w najmniejszym stopniu. : A o co chodzi Nelly? : Proszę zaprosić panią Nelly. Tak mało kobiet w polskiej polityce i siłą rzeczy w pani studio, że ma pani okazję nadrobić tę nierównowagę. : Ale przeczytał pan ten wywiad i co, wkurzył się pan, uśmiechnął? :
Nie przeczytałem. : Naprawdę nie? : No poważnie. Doniesiono mi te smaczniejsze kawałki, które pani także zacytowała, ale nie, ja gdybym miał czytać wszystkie irytujące, dowcipne, mniej dowcipne opinie na mój temat w polskiej prasie, to rzeczywiście trochę czasu musiałbym spędzać w taki sposób jałowy. Aż takim Narcyzem nie jestem. : To mnie pan zaskoczył. : Ja nie jestem aż takim narcyzem. : Pan nie czyta „Rzeczpospolitej” może to jest tak. : Nie zawsze – tak. : A co było wczoraj na pierwszej stronie? : Od pewnego czasu „Rzeczpospolita” straciła nie tylko w moich oczach wizerunek tej pierwszej gazety, neutralnej politycznie, poważnej w sensie komentarza. Stała się gazetą zaangażowaną, czasami wręcz biuletynem pewnej konkretnej ideologii i to od razu powoduje mniejsze zainteresowanie, czy mniejszy rezonans publiczny, społeczny wywiadów w niej zamieszczonych. : Zamyśliłam się. Polsko nie blokuj Unii – tak mówi prezydent Francji, czy Platforma Obywatelska popiera premiera? : To bardzo znaczący głos, ponieważ
Nicolas Sarkozy, a bardziej jego otoczenie puściło publiczny sygnał w Europie, że jest gotowe może nie uznać argumentację Polski, ale poważnie rozpatrzyć wątpliwości Polski co do liczenia głosów w traktacie konstytucyjnym. I ta wizyta Nicolasa Sarkozy'ego w Warszawie, jutrzejsza, dobrze mówię – jutrzejsza – dawała nadzieję tym politykom, także mnie, że wreszcie zamiast muru obojętności pojawia się istotny polityk europejski, który mówi spokojnie, zobaczmy o co Polsce chodzi. : Mówi tak w wywiadzie dla „Gazety” – „Pierwiastek? Nie zgadzam się z tym, ale mimo różnic mogę ludzi darzyć sympatią” – ludzi, nie pierwiastek, nie zgadza się z pierwiastkiem. : Sprawa jest niestety skomplikowana, jak to z reguły w dyplomacji, na razie przedmiotem starań Polski nie jest uzyskanie 22 czerwca akceptacji Europy dla tego nowego sposobu liczenia głosów tylko akceptacja dla otworzenia tematu, bo na razie szczególnie Niemcy starają się przekonać wszystkie państwa europejskie, w tym Polskę, że w ogóle nie ma sprawy. A Polska
dzisiaj przede wszystkim stara się przekonać Europę, że skoro mówimy o traktacie konstytucyjnym, który już został przez kilka państw odrzucony to mówmy o jego renowacji, czy zmianie w każdym punkcie. : Dobrze, czyli popiera pan postawę premiera i prezydenta, którzy mówią, że warto umierać za pierwiastek? : Nie, popieram postawę polskiego rządu i polskiego prezydenta wtedy, kiedy mówią będziemy twardo negocjować dobrą pozycję Polski w Europie, czyli także ten nowy sposób liczenia głosów. A nie popieram wtedy, kiedy bez żadnego powodu i bez żadnej potrzeby, codziennie sześć razy powtarzają nie tylko słowa o umieraniu, ja jestem uczulony na to umieranie ze względu na kiedyś wypowiedziane słowa „Nicea albo śmierć”, więc jestem szczególnie na to wrażliwy, ale przede wszystkim uważam, że słowa o wecie nieustannie powtarzane powodują, że ta być może jedyna broń, jaką Polska ma w debacie o sposobie liczenia głosów w traktacie konstytucyjnym, jeśli on będzie ciągle używany jako straszak, straci swój walor. : No
dobrze, a jeżeli nie dojdzie do rozmów na temat liczenia, czy powinniśmy zastosować weto? : Moim zdaniem jest na to szansa. : Ale zastosować weto czy nie? : Wolałbym, żeby pani mi tego pytania nie zadawała. : Ale zadałam. : Ale nie dlatego, że to powinno podlegać jakiejś szczególnej tajemnicy tylko jestem wyznawcą pewnej doktryny, która w Polsce powinna obowiązywać bezdyskusyjnie. Póki jest szansa wynegocjowania takiej pozycji Polski, która da nam większe możliwości manewru w Europie, to powinniśmy solidarnie tego strzec. : Co oznacza weto Polski dla Unii Europejskiej, panie przewodniczący? : Pani mnie przepytywała wtedy, kiedy Leszek Miller był premierem i była pani zaskoczona, że bezwzględnie deklarowałem solidarność z Leszkiem Millerem, kiedy negocjował ostateczne warunki przyjęcia Polski do Unii Europejskiej i tak samo będę solidarny z Jarosławem Kaczyńskim wtedy kiedy będą w grę wchodziły interesy Polski. Natomiast jestem rzeczywiście lekko zaniepokojony przesadną emfazą, znaczy bardzo celny był ten
rysunek w „Gazecie Wyborczej” pokazujący Kaczyńskiego jako Rejtana. Gestów rejtanowskich Europa nie będzie akceptowała. I chciałbym żeby dobrze negocjowali. : Dobrze, ale co oznaczałoby weto Polski dla Unii Europejskiej. : Dobre negocjacje. : Może pan odpowiedzieć? : Nie. : Nie? : Nie, nie mogę odpowiedzieć dlatego, bo zakładam, że w interesie Polski jest niestosowanie weta, a równocześnie wiem, że używanie tego argumentu być może czasami będzie skuteczną bronią. : Jak będzie źle, to pojadę ja – mówi premier, jak będzie dobrze pojedzie prezydent. : Czytałem na głos koleżankom i kolegom z Platformy ten passus bo brzmi, jak dowcip. Tak polityki się nie uprawia, to rzeczywiście braterska polityka w Polsce, myśmy się zdążyli jako Polacy do tego przyzwyczaić, ale to jest między innymi przedmiot nie do końca poważnego traktowania Polski na świecie, właśnie takie domowe traktowanie polityki. : Ale co jest w tym niepoważnego? No, ale to niech pan przeanalizuje, bo ja nie rozumiem co jest niepoważnego? : Interesy
Polski nie powinny zależeć od tego w jakim nastroju, w jakiej dyspozycji jest brat premier, czy brat prezydent i jakie cechy charakterologiczne jeden lub drugi ma, tylko powinny zależeć od, jakby główne kryterium to skuteczność. : To kto powinien pojechać? : Nie chciałbym, żeby losy Polski decydowały się tak w kuchni między śniadaniem a obiadem, kiedy jedna rodzina mówi to może brat, może siostra, może mama. : To kto powinien pojechać? : W Polsce władzę dzierży premier tak naprawdę mamy ustrój, w którym premier jest kluczową osobą. : Czyli premier powinien pojechać? : Jeśli, ponieważ to premier ostatecznie podejmuje w Polsce decyzje. : I na koniec, przykro się panu zrobiło, że arcybiskup Michalik skrytykował Platformę też? : Nie, nie spodziewałem się po arcybiskupie w tej kwestii jakiś pieszczot czy komplementów i jak pani zauważyła w szoku byli działacze PiS, bo to oni zabiegają nieustannie o akceptację wszystkich swoich dokonań przez biskupów, podejrzewam szczególnie przez arcybiskupa Michalika. Ja uważam,
że w kwestiach politycznych, ustrojowych, prawnych biskupi są i powinni być partnerami, ale na pewno nie decydującymi o tych sprawach, które decydują się w parlamencie. : Czyli powinni być współpartnerami? : Powinni być partnerami, ale nie decydującymi o tym, co się dzieje w parlamencie i nie będą. : Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej.