Donald Tusk lekiem na całe zło?
Pierwszy powakacyjny sondaż dla Wirtualnej Polski pokazuje względną stabilizację sympatii, czy może raczej antypatii do klasy politycznej oraz poparcia dla funkcjonujących w Polsce partii politycznych. Dziennikarze i komentatorzy zastanawiają się jednak, czy i kiedy nastąpi jakaś zauważalna zmiana w poparciu społecznym oraz, czy i jak na tę ewentualną zmianę wpłynie sytuacja gospodarcza.
Palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o antypatię Polaków, od dłuższego czasu niezmiennie dzierży rząd. Wahająca się w okolicach 70% skala niechęci jest wyrazem ogólnej złej opinii Polaków o politykach, ale także przekonaniem o odpowiedzialności rządu właśnie za większość spraw, które się toczą w kraju. Każda Rada Ministrów powinna sobie zdawać sprawę, że niezależnie od tego, czy ma wpływ na rozwiązanie konkretnego problemu, czy też nie, zawsze będzie obarczona winą za zaistniałą sytuację. Na tym tle wyraźnie wybija się szef tego nielubianego gremium – premier Donald Tusk, do którego antypatia jest o ok. 20% niższa. Może być to wynik konsekwentnie realizowanej strategii komunikacyjnej tego polityka, przygotowującego się do przyszłorocznych wyborów prezydenckich, która zakłada, że większość niepopularnych decyzji oraz inne negatywne zjawiska przypisywane są poszczególnym ministrom rządu oraz utrudnianiu pracy przez opozycję i prezydenta, a sam premier wkracza dopiero z dobrymi wieściami, „ratując” obywateli
przed niekompetencją swoich współpracowników i opozycji oraz grożąc dymisjami. Taką sytuację mieliśmy okazję obserwować ostatnio w sprawie ewentualnej dymisji ministra Grada lub wcześniej ministra Grabarczyka.
Premier "ratuje” nas zresztą jeszcze z wielu opresji: niedawno nie pozwolił na podwyżkę podatków, a niedługo zapewne zmniejszy gigantyczny deficyt zaplanowany przez ministra finansów. Niewykluczone, że w tych sprawach sprawdza się taktyka "wypuszczenia” najpierw bardzo złej wiadomości po to, aby niedługo zastąpić ją trochę lepszą, powodując z jednej strony odczucie ulgi wśród społeczeństwa, a z drugiej jednoznacznie wskazując, kto tych zmian "na lepsze” dokonał. Ale i Tusk nie może spać spokojnie, mając przewagę ocen negatywnych nad pozytywnymi.
Stabilnie złe są również notowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie są co prawda tak niskie jak notowania rządu, ale też nie tak wysokie, jak największego na dzisiaj konkurenta do prezydenckiego fotela – premiera. Kolejni ministrowie i polityczni specjaliści od wizerunku nie potrafili wnieść tu wiele nowego. Prezydent jest cały czas zakładnikiem swojego brata i poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości. Jest z tą partią utożsamiany i niewiele robi, żeby ten obraz zmienić. Jego medialny wizerunek jest na tyle gorszy od wizerunku Tuska i jednocześnie na tyle utrwalony w świadomości społecznej, że w relatywnie krótkim okresie pozostałym do wyborów prezydenckich prezydent nie może liczyć na radykalną zmianę nastrojów.
Nieznacznie lepiej niż prezydent oceniony został w sondażu WP sejm, które to ciało, podobnie jak prezydenta, negatywnie ocenia ok. 60% badanych. Dominujący w powszechnej świadomości, uproszczony obraz leniwego posła, który nawet nie uczestniczy w obradach, a tylko pobiera wysoką pensję i wszczyna awantury, znajduje tutaj również potwierdzenie. Partie polityczne notują niewielkie wahania poparcia, ale największe z nich – Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość utrzymują wysoką pozycję z PO jako niekwestionowanym liderem.
Badania wykonane na próbie internautów pokazują większą niż wśród ogółu społeczeństwa sympatię dla premiera i rządu, a gorsze oceny prezydenta i PiS (ten ostatni fakt potwierdza wcześniejszą tezę o nierozerwalności wizerunku prezydenta i partii, z której się wywodzi). Pokrywa się to zasadniczo z profilami demograficznymi użytkowników internetu i wyborców: korzystający częściej z nowoczesnych technik przekazu ludzie młodzi i lepiej wykształceni oraz mieszkańcy dużych miast to również częściej sympatycy premiera i wyborcy PO, chociaż nie do końca potwierdza to procent poparcia dla tej partii wśród internautów, który jest zbieżny z poparciem wśród wyborców ogółem.
Biorąc pod uwagę fakt, że około jednej trzeciej Polaków zmienia swoje preferencje wyborcze, nawet skrajnie, z wyborów na wybory oraz zjawisko coraz większego niezainteresowania polityką i antypatii do samych polityków, można oczekiwać, że w sondażach może się jeszcze wiele zmienić. Na stabilizację wysokiego poparcia dla partii rządzącej wpływa obecna słabość opozycji i brak postrzegania jej przez społeczeństwo jako alternatywy dla PO. Na destabilizację obecnych notowań może cały czas wpłynąć sytuacja gospodarcza i kolejne ogłaszane wskaźniki ekonomiczne oraz ewentualne merytoryczne i wizerunkowe słabości rządu. Po wakacyjnym marazmie z niepokojem, ale też może i z nadzieją, czekamy na nowe pomysły i ofensywę wszystkich politycznych graczy.
Dr Bartłomiej Biskup specjalnie dla Wirtualnej Polski