Donald Tusk kontra sektor PiS w Piasecznie. "Ja ci dam für Deutschland, PiS‑owcu jeden"
Byłem na spotkaniu Donalda Tuska w Piasecznie i usiadłem w sektorze "PiS-owców". Zapowiadali, że zmiażdżą go pytaniami o odbieranie 500 plus z hasłami na ustach "polskość to nienormalność" i "für Deutschland". A dostali taki łomot, że sala biła brawo i domagała się więcej. To zła wiadomość dla propagandystów TVP. Na Tuska trzeba znaleźć coś mocniejszego.
- Ja mu powiem, temu fałszywcowi. Zobaczymy, co ma do powiedzenia. Da mi 13. emeryturę? Czy jak za jego rządów - będzie waloryzacja 5 zł - mówi Marek z Piaseczna, który siedzi obok mnie. Wygląda na ok. 70 lat i gniewnie stuka kijkiem do nordic walking w podłogę.
- A pewnie, że zadam pytanie. Będzie mocno niewygodne - zapowiada pan Marek. Kilka krzeseł obok mężczyzna dzwoni do znajomego: - Mietek?! Jestem na Tusku, zadać mu jakieś pytanie od ciebie? - szepcze co słuchawki. Słyszy podpowiedź i promienieje: - No, no i od razu mu się gęba skrzywi.
Za chwilę ma zacząć się spotkanie z Donaldem Tuskiem w Piasecznie. Na sali gimnastycznej widać ostatnie wolne jedno krzesło. - No niech ktoś zajmie to miejsce, bo będzie widać dziurę - pokrzykuje jedna z organizatorek. To przypadek, że siadam wśród, jak się później okaże, kilku sympatyków Prawa i Sprawiedliwości.
Skąd się wzięli na spotkaniu, skoro na spotkania z Jarosławem Kaczyńskim wpuszczają tylko z listy zaproszonych? Łatwo wyjaśnić, na Tuska wchodziło się zwyczajnie, czyli przez otwarte drzwi. Nie było ochroniarzy. Nikt nie pytał, kto i po co?
Przewidywalny początek. Prezes PiS sam się o to prosił
Nie mogło być innego początku. Donald Tusk wchodzi na salę i w pierwszych zdaniach od razu nawiązuje do ostatniej wpadki Jarosława Kaczyńskiego. Jego słów o kobietach "dających w szyję", co ma być przyczyną niskiej dzietności.
- Kaczyński obarczył winą kobiety za to dzieje się w Polsce w kwestii urodzin. (...) kobiety czują się miażdżone tą machiną państwową prowadzoną przez ludzi, którzy coraz bardziej przypominają mi tych ajatollahów i mułów w Iranie. Kaczyńskiemu byłoby do twarzy w turbanie! - mówi Tusk. Czaruje zebranych: "jeśli odsunąć od władzy PiS, kobiety odzyskają niezależność, godność, a państwo powinno w mądry sposób pomagać, tym którzy decydują się na posiadanie dzieci".
- A wasze państwo pomagało!? - odkrzykuje Tuskowi jeden z widzów z "sektora PiS".
Tusk odpowiada z refleksem: - Zaraz będą pytania, ale proszę... Wprowadziliśmy najdłuższy płatny urlop macierzyński i ojcowski w Europie. W czasie kiedy byłem premierem, zbudowano najwięcej żłobków i przedszkoli. Niech przemówią fakty i liczby. W ostatnim roku moich rządów urodziło się o 55 tys. dzieci więcej niż teraz - wypowiedź Tuska zakończyła burza oklasków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Panie Donaldzie, jak pan kocha Polskę?
Kiedy zaczynają się pytania od publiczności, mikrofon wędruje do lekko siwego mężczyzny z brodą. Organizatorzy chcą mu dać mu się wygadać, bo już od kilku minut pomrukuje na wypowiedzi polityka. Chwyta mikrofon i wygarnia Tuskowi: - Panie Donaldzie, jeśli można chciałem zapytać, na czym polega ta miłość do Polski ? Jeśli pana głównym wyznaniem było hasło "polskość to nienormalność". Czy na tym polega kochanie Polski? - dopytywał mężczyzna. Wokół niego rozlega się buczenie i gwiazdy publiczności. Autor pytań nie daje za wygraną: - Czy blokowanie unijnych funduszy jest patriotyzmem!? Czy niszczenie przemysłu jest patriotyzmem!? - kontynuuje.
- Bardzo dziękuję za to polityczne wyznanie wiary - ripostuje na spokojnie Tusk i sala reaguje oklaskami. - Pan swoje opinie czerpie z kłamstw i manipulacji Jacka Kurskiego. On zaczął kampanię nienawiści wobec mnie, dokonując fałszywej interpretacji tego cytatu - dodaje polityk, odpowiadając na wątek "polskość to nienormalność".
Wyjaśnijmy, że cytat pochodzi z eseju Donalda Tuska opublikowanego w 1987 r. czasopiśmie "Znak". W rzeczywistości w swoim tekście Tusk nie krytykował Polski ani polskości, ale analizuje stereotypowe podejście do bohaterstwa i dumy narodowej. Mimo to trzy słowa były wielokrotnie przytaczane w "Wiadomościach" TVP, jako dowód na brak patriotyzmu szefa Platformy Obywatelskiej. "Znak" nadal zamieszcza ten tekst na stronie internetowej.
Tusk odpowiada tak: - Akurat ten cytat jest wzięty wprost z listu Józefa Piłsudskiego. Wiedziałby pan, gdyby pan przeczytał do końca, a to tylko dwie strony, da pan radę! - odpowiada Tusk autorowi pytania. Ten purpurowieje na twarzy. Sala bije brawo.
W kolejnych pytaniach Tusk wyjaśnia, dlaczego nie jest tak, że program opozycji to nie jest tylko negatywny anty-PiS: - Oni zniszczyli tyle dziedzin życia w Polsce, że naprawa tego, to najbardziej pozytywny program, jaki można sobie wyobrazić - zaśmiał się, znowu zgarniając brawa. Uprzedzając pytanie od mojego sąsiada (sympatyk PiS), Tusk sam zapewnia, że nie odbierze 500 plus.
- 500 plus stało się rzeczywistością społeczną. Państwo PiS, z tego czy innego powodu, zdecydowało się na taki transfer środków publicznych. Miliony polskich rodzin układa życie w swojej wyobraźni i w codziennej praktyce pod kątem wiedzy, że państwo zdecydowało się na taki krok. Jeśli wygram wybory to nie po to, żeby wywracać ludziom ich model życia do góry nogami - mówi były premier.
"Ja ci dam für Deutschland"
Mija godzina i 9 minut spotkania z Donaldem Tuskiem. Kilkoro sympatyków PiS pomrukuje już z niezadowolenia: "tak, tak, mów sobie, mów". Pan Marek wspomniany na początku tekstu: - Dobra, już nie wytrzymam tego jego gadania. Żegnam - wstaje z krzesła i wychodzi.
Mężczyzna z brodą - ten od pytania "polskość to nienormalność" - wstaje z miejsca po kolejnych 30 minutach. Doskakuje do niego inny uczestnik spotkania: - Ja ci dam für Deutschland, PiS-owcu jeden. I co, dostałeś odpowiedź, dotarło!? - mówi i szarpie adwersarza za rękaw.
Ten prycha w odpowiedzi: - Kto mi zabroni przychodzić i mówić "für Deutschland", no kto!?
To znowu wyjaśnijmy: słynne "für Deutschland" to kolejny cytat z wygłoszonego po niemiecku przemówienia Donalda Tuska. Tych wyrwanych z kontekstu dwóch słów chwycili się autorzy "Wiadomości" TVP, cytując w programach ponad 100 razy, żeby podkreślić rzekomą uległość Tuska, czy nawet podległość w kontaktach z niemieckimi politykami.
- No widzi pan, a jednak mówię po polsku - tak Tusk obraca w żart aluzje o Niemcach.
Na koniec spotkania lider opozycji jest wręcz zasypywany żalami. - Co pan ma do zaoferowania kredytobiorcom z wysokimi ratami? - słychać. "Proponowaliśmy zamrożenie rat" - pada w odpowiedzi. - Jacek Kurski zwolnił mnie z pracy, co ja mam robić - skarży się kobieta przedstawiająca się jako była pracownica TVP i autorka wielu "znanych wszystkim programów". Tusk nie reaguje. Bo już wdaje się w dyskusję z mężczyzną, który krzyczy z daleka, że "oni budują drogę krajową '50' i niszczą lasy". Na inne pytanie szef Platformy Obywatelskiej kpi ze spotkań Kaczyńskiego, chronionych przez kordony policji. Zwierza się, że policjanci, spotykając go na ulicy, proszą, żeby wygrał wybory i zrobił porządek z władzą. "Bo oni muszą pilnować, a to domu prezesa PiS, a to pomników".
Na koniec spotkania zagaduję jeszcze uczestniczkę (przedstawia się jako Marta, 43-letnia mieszkanka Warszawy), czego spodziewała się po byłym premierze i jak wypadł. - Chciałam wyczuć, czy mu się jeszcze chce. Na żywo wygląda nieco gorzej niż w telewizji. Widać, że trochę się zestarzał, jakby schudł, przybyło zmarszczek, mniej włosów. Umie wybrnąć z tych kwestii, za które atakuje go PiS. Czy mnie porwał? Jeszcze nie wiem, idę to przemyśleć w domu - odpowiada.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski