Donald Tusk: Giertych i Lepper to polityczni szabrownicy
To są właśnie tacy trochę polityczni szabrownicy, znaczy w tym sensie, że jak przychodzi moment stosowny do szabrowania takich łupów, no to wtedy podnosi się w Sejmie wrzawa, no bo i Andrzej Lepper, i Roman Giertych nie mają zbyt wiele do powiedzenia (...). Intuicja mi podpowiada, że (...), jak przyjdzie co do czego, to raczej się przestraszą i posłuchają PiS-u - powiedział Donald Tusk, przewodniczący Platformy Obywatelskiej, gość "Sygnałów Dnia".
05.01.2006 | aktual.: 05.01.2006 10:24
Sygnały Dnia: Dobre motto do rozmowy znalazłem, słowa Bronisława Komorowskiego (cytuję): „Partie opozycyjne nie są po to, żeby pomagać rządowi”.
Donald Tusk: No, święta prawda.
Czyli już mniej więcej wiemy, jak Platforma będzie głosowała w przyszłym tygodniu podczas podejmowania decyzji w sprawie budżetu państwa na 2006 rok.
- Budżet wyłożony de facto jeszcze przed poprzedników nie jest jeszcze takim stuprocentowym testem na to, co Prawo i Sprawiedliwość chce w Polsce robić z pieniędzmi publicznymi, i to jest ten czas kluczowy z punktu widzenia Platformy, ale myślę, że także innych partii opozycyjnych, czyli losy poprawek do budżetu. Bo budżet w Polsce od kilku lat i przez długie następne lata będzie wyglądał jakoś tak, powiedziałbym, przeciętnie, bez żadnych ekstrawagancji. I jakby cały klucz do tego, czy warto poprzeć budżet, czy nie, z punktu widzenia na przykład Platformy to jest problem, jakie poprawki zostaną uwzględnione, czy na przykład tak jak my będziemy się starali przekonać partnerów, ten budżet będzie oszczędniejszy wobec władzy, czy będzie marnotrawił, w naszej ocenie marnotrawił tak dużo pieniędzy na biurokrację, jak dotychczasowe budżety. I dlatego ja bym nie pohukiwał w tej chwili i nie wymachiwał szabelką, że my tutaj, nie czytając tego budżetu, będziemy go przekreślać. Powalczymy o poprawki. Jeśli uznamy, że
coś tam udało się sensownego z punktu widzenia interesów kraju wygrać, to poprzemy budżet, ale wydaje mi się to rzeczywiście mało prawdopodobne.
Czy także te poprawki, które będą zwiększały wydatki z budżetu? To, zdaje się, teraz jest taki okres, żeby rzucać różnego rodzaju poprawki, które spowodują wzrost wydatków.
- Ale na szczęście parę lat temu, państwo nie uwierzycie, że od rana mówię takie herezje, ale parę lat temu Parlament wymyślił coś sensownego, to znaczy w budżecie, jeśli chciałbym pan złożyć poprawkę, że więcej pieniędzy trzeba...
Wskazać źródło dochodu...
- ...to trzeba dokładnie pokazać, komu się zabiera. Czyli ta pula pieniędzy do wydania jest stała. Ale w mojej ocenie zdecydowanie lepiej będzie przeznaczyć te pieniądze tak, żeby one pracowały dla ludzi, a niekoniecznie dla władzy. My ciągle setki, setki milionów złotych (według naszych obliczeń to jest tak naprawdę blisko 3 miliardy złotych) wydajemy na władzę. I tutaj ja nie widzę w rządzie takiej odwagi i chęci cięcia tych wydatków na władzę. I to będzie dla nas główny test. Czyli PO nie mówi ani tak, ani nie tymczasem na tydzień przed decyzją, a swoją drogą...
- Chyba już za kilka dni będą rozpatrywane te poprawki, o których mówię.
Kto pana zdaniem będzie głosował za budżetem? Prawo i Sprawiedliwość wiadomo, a dalej?
- No, plotkuje się, że to właśnie Prawo i Sprawiedliwość zmierzając do wcześniejszych wyborów, może zagłosować przeciwko swojemu budżetowi...
A jest pan pewien, że zmierza do wcześniejszych wyborów?
- Byłaby to już taka ekstrawagancja złożyć budżet po to, żeby przeciwko niemu głosować, to chyba nawet w naszym Parlamencie takie cuda nie są możliwe, taką mam nadzieję. Natomiast jeśli pyta mnie pan, czy przestraszą się niektóre ugrupowania tej ponurej wizji wiosennych wyborów, wcześniejszych wyborów i że w związku z tym zagłosują za budżetem, to ja podzielam pańską intuicję, to znaczy wydaje mi się, że Andrzej Lepper, Roman Giertych, Waldemar Pawlak, a nawet pan Olejniczak z SLD będą robili groźne miny, ale jeśli się okaże, że groźba wyborów staje się realna, to liderzy tych dzisiaj mniejszych partii mogą w ostatniej chwili się przestraszyć i zagłosować za budżetem.
No to jak komentować w takim razie wczorajsze występy polityków opozycyjnych de facto, Andrzeja Leppera czy Romana Giertycha, Andrzej Lepper powiada, że po raz trzeci i ostatni składa propozycję koalicji rządowej pod adresem PiS-u, Roman Giertych mówi o współpracy, co prawda parlamentarnej, ale może by tak fotel marszałka dla Romana Giertycha?
- To są właśnie tacy trochę polityczni szabrownicy, znaczy w tym sensie, że jak przychodzi moment stosowny do szabrowania takich łupów, no to wtedy podnosi się w Sejmie wrzawa, no bo i Andrzej Lepper, i Roman Giertych nie mają zbyt wiele do powiedzenia, tkwiąc w tym braterskim uścisku Jarosława Kaczyńskiego, tam za dużo powietrza im nie zostawia Prawo i Sprawiedliwość. Ale raz na jakiś czas przychodzi taki moment, kiedy ich głosy są bardzo ważne. I teraz przychodzi moment głosowania nad budżetem, w związku z tym Prawo i Sprawiedliwość z jednej strony straszy ich wyborami, a oni z kolei mówią: „Dajcie nam więcej, bo jak nam nie dacie więcej, to nie przegłosujemy budżetu”. I stąd te groźne, marsowe miny i pana Giertycha, i szczególnie pana Andrzeja Leppera. Ja bym nie przeceniał tego. Znaczy jeśli pyta mnie pan, to ja nie znam jakby decyzji ani do końca poglądów obu szefów partii, ale jeśli pyta mnie pan o intuicję, to ona mi podpowiada, że i Andrzej Lepper, i Roman Giertych, jak przyjdzie co do czego, to
raczej się przestraszą i posłuchają PiS-u.