Donald Trump stawia warunki wypełnienia sojuszniczych gwarancji NATO przez USA
• Kandydat Partii Republikańskiej do Białego Domu udzielił wywiadu dla gazety "New York Times"
• Donald Trump zapowiedział, że jako prezydent nie zagwarantuje obrony sojusznikom USA w NATO, w tym krajom bałtyckim, jeśli nie wypełniły one swoich zobowiązań wobec Ameryki
• Zasugerował też, że może wycofać wojska amerykańskie rozmieszczone na świecie
21.07.2016 | aktual.: 21.07.2016 09:19
Jak pisze nowojorski dziennik, który nie podaje treści rozmowy z Trumpem in extenso, tylko streszcza ją, cytując niektóre jego wypowiedzi, kandydat GOP "opisał w niej, jak zmusi sojuszników do poniesienia kosztów obrony, które Stany Zjednoczone ponosiły przez dziesięciolecia i jak zerwie długoletnie traktaty, które uważa za niekorzystne dla kraju".
Trump zasugerował nawet, że może nie rozciągnąć automatycznych gwarancji bezpieczeństwa dla krajów członkowskich NATO wynikających z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego o przyjściu z pomocą każdemu krajowi będącemu obiektem agresji.
Zapytany o zagrożenie dla trzech krajów bałtyckich ze strony Rosji, Trump powiedział, że jeśli Rosja je zaatakuje, on zadecyduje, czy przyjść im na pomoc dopiero po rozpatrzeniu, czy kraje te "wypełniają zobowiązania wobec nas". "Jeśli wypełniają te zobowiązania, to odpowiedź brzmi: tak" - miał oświadczyć kandydat GOP.
Po raz kolejny zasugerował, że może wycofać wojska amerykańskie rozmieszczone na świecie. Powiedział w tym kontekście, że USA "wydają fortunę na wojsko, żeby stracić 800 miliardów dolarów na układach handlowych". "NYT" zwraca uwagę, że Trump "zdefiniował globalne interesy Ameryki niemal wyłącznie w kategoriach ekonomicznych" i krytykował obecność sił USA w bazach w różnych krajach na świecie.
Według dziennika zapowiedział również, że nie będzie naciskał na Turcję i inne kraje rządzone przez autokratyczne władze, by nie tłumiły swobód politycznych. Jak powiedział, USA "muszą najpierw wprowadzić porządek u siebie", zanim zaczną starać się zmienić ich zachowanie. "Nie sądzę, byśmy mieli prawo pouczać innych. Spójrzcie, co dzieje się w naszym kraju, gdzie ludzie z zimną krwią zabijają policjantów" - powiedział republikański kandydat.
Ted Cruz wybuczany. Nie poparł Trumpa
Senator Ted Cruz, ku zdumieniu zebranych, nie poparł Donalda Trumpa, podczas konwencji Republikanów w Cleveland.
Cruz, największy rywal Trumpa w amerykańskich prawyborach, na początku przemówienia oświadczył, że "gratuluje Donaldowi Trumpowi nominacji prezydenckiej", ale potem w trwającym około dwudziestu minut wystąpieniu ani razu o nim nie wspomniał.
Zamiast tego mówił o swojej wizji Partii Republikańskiej (GOP) i jej konserwatywnej ideologii - wolnym rynku, wolności stanów od dyktatu rządu federalnego i wolności jednostki od uzurpacji państwa.
Zebrani na sali delegaci na powitanie zgotowali Cruzowi owację na stojąco, potem oklaskiwali jego przemówienie - znakomicie i z pasją wygłaszane - ale w miarę gdy okazywało się, że Cruz ignoruje kandydata na prezydenta, zaczęli głośno buczeć i skandować: "Chcemy Trumpa!". Pożegnali mówcę okrzykami dezaprobaty.
Wystąpienie Cruza było odejściem od tradycji na konwencjach, gdzie wszyscy wygłaszają pochwały pod adresem kandydata. Pokazało dobitnie, że Partia Republikańska nie jest zjednoczona wokół Trumpa, krytykowanego przez wielu konserwatystów w GOP jako nienadającego się na najwyższy urząd w kraju.
Po przemówieniu Cruza politycy republikańscy popierający Trumpa zgodnie potępili go w tweetach i wywiadach telewizyjnych. Gubernator New Jersey Chris Christie powiedział telewizji CNN, że jego wystąpienie było "okropne", bo Cruz poprzednio obiecał Trumpowi poparcie.
Inny rywal Trumpa do nominacji, senator Marco Rubio z Florydy, mówił do zebranych na konwencji za pośrednictwem telebimu. W odróżnieniu od Cruza wyraził poparcie dla prezydenckiego kandydata.
Z Cleveland Tomasz Zalewski