Donald marzi
Rząd Tuska chce ogłosić koniec 20-letniej transformacji w Polsce. Towarzyszyć ma temu przedstawienie planu rozwoju Polski na kolejne 20-lecie, nad którym już pracują doradcy premiera.
09.06.2008 | aktual.: 09.06.2008 13:23
Rządowy dokument zwie się Perspektywa Strategiczna Polska 2030. Określa 10 wyzwań, przed jakimi stanie Polska w najbliższych 10‑leciach. Dotarliśmy do jego pierwszej, roboczej wersji.
– Moja teza jest taka, że transformacja w Polsce- już się zakończyła. I to sukcesem – mówi minister Michał Boni, szef doradców premiera przygotowujących dokument. – Istotą transformacji było mówienie ludziom, że trzeba zaciskać pasa, bo wszystko musimy robić od zera. Dziś natomiast mamy- w Polsce stabilną i otwartą na świat gospodarkę rynkową. Pora więc zastanowić się nad takimi siłami rozwojowymi polskiej gospodarki, byśmy sprostali wyzwaniom 2030 roku.
Data nie jest przypadkowa. W 2030 roku pokoleniem największej aktywności zawodowej (w wieku 30–50 lat) będzie grupa od zaczynających po kończących obecnie edukację. Czyli ta, którą należy już kształtować. Dlatego na potrzeby tworzonej prognozy w roku szkolnym 2008–2009 przeprowadzone zostanie badanie wśród licealistów pod hasłem „Jak wyobrażają sobie własny kraj?”.
O rodzeniu z biskupami
Już na czerwiec zaplanowano pierwsze spotkanie przedstawicieli rządu i episkopatu w ramach wspólnej komisji dotyczące wyzwań demograficznych.
– Staramy się w myśleniu o przyszłych trendach uświadamiać rzeczy, nad którymi mało kto jeszcze w Polsce się zastanawia. A taką jest na przykład potrzeba deinstytucjonalizacji rodziny – mówi minister Boni. Wraz z wicepremierem Grzegorzem Schetyną będą przekonywać biskupów, że ważne jest zrozumienie Kościoła dla zmiany modelu posiadania dzieci w Polsce. Dziś zdecydowanie więcej osób wychowuje dziecko samotnie lub będąc w związku z kimś innym niż biologiczny ojciec czy matka dziecka. Nie oznacza to jednak, że taki typ macierzyństwa i ojcostwa nie ma potrzeby akceptacji Kościoła.
Autorzy prognozy szukają także recepty na starzenie się społeczeństwa. Po pierwsze, chodzi o zahamowanie przesuwania się granicy rodzenia pierwszego dziecka – kiedyś było to 20–25 lat, teraz 30–35. To zagrożenie dla szans urodzenia kolej-nych dzieci.
Obniżaniu wskaźnika dzietności towarzyszy starzenie się społeczeństwa. Według prognoz w 2030 roku w Polsce będzie żyło dwa miliony osób powyżej 80. roku życia. Dzisiaj jest ich około 600 tysięcy. To oznacza konieczność wprowadzenia silver economy, czyli postrzegania generacji seniorów nie tylko jako obciążenia dla budżetu, ale też jako ważnej grupy konsumentów różnego rodzaju usług i produktów stworzonych specjalnie dla nich.
Druga Korea
Prezydent Wałęsa przekonywał swego czasu, że Polska ma być drugą Japonią. Doradcy premiera Tuska mówią o drugiej Korei.
– Potrzebne nam jest coś, co zrobiły dwa kraje na świecie: Korea i Irlandia – mówi minister Boni. – Obydwu nie było stać na własne innowacyjne technologie, więc kupiły je u innych. To się nazywa innowacyjność oparta na imitacji. Korea była imitacyjna w stosunku do Japonii. Irlandia do USA. Równocześnie jednak inwestowały w boom edukacyjny, co po 20 latach pozwoliło obu krajom dorobić się własnego potencjału innowacyjności. Dotychczas nasza konkurencyjność na międzynarodowym rynku pracy była oparta na opinii, że Polacy są pracowici, a zarazem tani. Według twórców programu Polska 2030 wkrótce nie będziemy już jednak konkurować kosztami pracy, powinniśmy więc postawić na jakość pracy i zasobów ludzkich, czyli na wykształcone społeczeństwo i dojście do własnych, nowoczesnych technologii.
Do tego potrzebna jest w Polsce zmiana filozofii finansowania nauki. Dziś w 60 procentach środki pochodzą z budżetu, a w 30 od przedsiębiorców i biznesu. Dla krajów OECD średnia ta jest dokładnie odwrotna. Twórcy założeń rozwojowych jasno więc sugerują konieczność wprowadzenia partnerstwa publiczno‑prywatnego do sfery nauki i szkolnictwa wyższego.
W krótkiej perspektywie natomiast ważne jest ściągnięcie do kraju przynajmniej części z 40 tysięcy polskich naukowców, bo na tyle szacuje się armię wykształconych Polaków próbujących dziś robić karierę naukową na świecie.
Jak przed wojną
– Zbieramy dane, analizujemy, próbujemy wysnuć wnioski. Wszystko po to, by uświadomić obecnym i przyszłym rządom, jakie wyzwania ich czekają – mówi minister Boni. I dodaje: – Symbolicznemu otrąbieniu końca transformacji 4 czerwca 2009 roku powinno towarzyszyć specjalne podsumowanie.
Minister chciałby podsumować to, co Polska zrobiła w dwudziestoleciu międzywojennym 1918–1939 i dwudziestoleciu transformacji 1989–2009. Choćby po to, by uświadomić, że zadanie uznane za najtrudniejsze przez przedwojennego wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego w przygotowanym przez niego planie rozwoju Polski pozostaje takim do dziś.
Wówczas było to wyrównywanie szans między Polską A i B, co Kwiatkowski umieścił w najbardziej odległym do wykonania czasie, czyli w latach 1951–1954.
– My również uważamy, że najtrudniejsze w perspektywie kolejnych 20 lat będzie wyrównanie szans między Polską dużych miast a Polską obszarów wiejskich – deklaruje minister Boni.
Jak to zrobić?
– Spróbujemy odpowiedzieć i na to pytanie – zapowiada.