ŚwiatDomniemane zwłoki szyfranta należały do dwóch osób?

Domniemane zwłoki szyfranta należały do dwóch osób?

Ostateczne wyniki badań DNA ciała szyfranta Stefana Zielonki powinny być znane około 20 maja. Już teraz jednak pojawiają się kolejne spekulacje na ten temat.

Domniemane zwłoki szyfranta należały do dwóch osób?
Źródło zdjęć: © policja.pl

Jedna z nich zakłada, że szyfrant na 90% żyje i pracuje dla chińskiego wywiadu. Tę wersje promuje francuski biuletyn Intelligence online poświęcony tematyce tajnych służb specjalnych. We wczorajszym felietonie napisano m.in., że kilka dni po poprzednim artykule w Polsce znaleziono domniemane zwłoki szyfranta wywiadu wojskowego. Sprawa ta jest, zdaniem redaktora naczelnego, wstydliwa dla polskich służb.

Z kolei prokurator generalny powiedział w środę w RMF FM, że nie ma pewności, iż badane ciało to zaginiony szyfrant. Andrzej Seremet dał do zrozumienia, że badania kośćca potwierdzają, że jest to Stefan Zielonka, lecz wykluczają to badania zębów.

Po wstępnych wynikach badań Jacek Cichocki, sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych mówił przed sejmową komisją, że jest niemal pewien, iż znalezione w Wiśle zwłoki należą do chor. Zielonki.

Albo zanieczyszczone próbki, albo ciała dwóch osób

W opinii profesora Rafała Płoskiego z Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, informacje przekazane przez Prokuratora Generalnego mogą oznaczać dwie możliwości.

Zdaniem genetyka można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć dwie rozbieżne hipotezy: zęby nie pochodzą od tej samej osoby, co kości, a więc są to szczątki dwóch różnych osób. Inną możliwością jest zanieczyszczenie badanych próbek.

- Ale skoro jest takie jednoznaczne stwierdzenie osoby publicznej, to skłaniać się należy do hipotezy mówiącej o co najmniej dwóch osobach - powiedział profesor Płoski.

Ekspert podkreślił, że w trakcie ustalania tożsamości określa się tak zwany profil genetyczny. - Często wychodzi nie jeden, a kilka profili - tłumaczy genetyk.

Z doświadczeń Zakładu Medycyny Sądowej wynika, że ma na to wpływ właśnie zanieczyszczenie znalezionych wcześniej, a potem badanych przez ekspertów zwłok.

- Być może tak było i w przypadku szyfranta Stefana Zielonki - mówi profesor Płoski. Ekspert tłumaczył, że profil genetyczny może "zafałszować" nawet najdrobniejsze zanieczyszczenie. Nawet policjanci w trakcie swojej rutynowej pracy mogą przypadkowo nanieść inny materiał genetyczny i już mamy dwa różne profile, z czego jeden jest nieprawdziwy.

- Robienie wtedy badań porównawczych do niczego nie doprowadzi - dodał ekspert.

27 kwietnia w warszawskiej dzielnicy Wawer wyłowiono z Wisły zwłoki mężczyzny. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie od razu wznowiła zawieszone wcześniej tajne śledztwo w sprawie zaginionego szyfranta. Przy mocno uszkodzonych zwłokach odnaleziono dokumenty wskazujące, że jest to zaginiony Stefan Z. oraz wyciągi z konta bankowego.

52-letni pracownik Służby Wywiadu Wojskowego zaginął w kwietniu ubiegłego roku. W święta wielkanocne wyszedł z domu i już nie wrócił.

Media od początku spekulowały o dwóch wersjach wydarzeń: albo Stefan Zielonka popełnił samobójstwo albo od dawna współpracuje z obcym wywiadem i "specjalnie zniknął".

Wyssane z palca

W rozmowie z Wirtualną Polską były szef kontrwywiadu Konstanty Miodowicz stwierdził, że informacje francuskiego biuletynu są "wyssane z palca". Chor. Zielonka w ostatnim czasie chorował na depresję i dwa lata czekał na pozytywną weryfikację po rozwiązaniu wojskowych służb specjalnych. Miał również poważne problemy rodzinne. Francuski portal donosił, że chińskie specsłużby sprowadziły już do Państwa Środka żonę i dziecko chor. Zielonki.

Zaginiony szyfrant był, według informacji posła Miodowicza, szefa sejmowej komisji ds. służb specjalnych, rozwiedziony z żoną. A jego stosunki z byłą małżonką oraz dorosłą córką były chłodne. - Mało prawdopodobne jest, by w takiej sytuacji chor. Zielonka chciał ściągać do Chin swoją rodzinę - zauważa poseł Miodowicz.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)