Dom 91-letniej pani Marii przejęli urzędnicy. Nie dali pieniędzy na lokal zastępczy
91-letnia pani Maria Markowska może zostać eksmitowana z domu w Sulejówku. Lokal został przejęty przez Skarb Państwa pod budowę obwodnicy Warszawy. Kobieta nie dostała żadnej rekompensaty finansowej ani lokalu zastępczego. - Skazują ją na bezdomność i śmierć - mówi WP jej syn.
- Mama strasznie to przeżywa. To osoba w podeszłym wieku, chodzi przy balkoniku, ma niedowład jednej ręki. Mówi, że nie śpi po nocach - mówi Wirtualnej Polsce Zbigniew Markowski, 74-letni syn pani Marii.
Sytuacja sięga 2015 roku. Mieszkająca samotnie w rodzinnym domu w Sulejówku pani Maria otrzymała wtedy pierwsze oficjalne pismo i informacje dotyczące budowy obwodnicy Warszawy. Ta ma przechodzić przez dom kobiety znajdujący się na Trakcie Brzeskim w Sulejówku. To droga, która ma połączyć krajową drogę nr 2 z drogą ekspresową nr 17.
- Mama od samego początku dostosowała się do decyzji. Poprosiła jedynie o lokal zastępczy lub stosowną rekompensatę, aby zakupić jakiekolwiek mieszkanie lub niewielki dom o podobnej podstawowej infrastrukturze. Do dziś nie otrzymała jakiegokolwiek nawet symbolicznego zadośćuczynienia lub wsparcia mimo wywłaszczenia blisko 7 miesięcy temu, co przy emeryturze 1 100 zł miesięcznie i chorobach sędziwego wieku skazuje ją na bezdomność i śmierć - stwierdza syn kobiety.
Decyzja o odszkodowaniu spóźniona o 5 miesięcy
W kwietniu 2018 roku decyzja o zezwoleniu na realizację obwodnicy Warszawy stała się ostateczna. W tym samym miesiącu decyzją Wojewody Mazowieckiego Skarb Państwa przejął administracyjnie część gruntów i całą nieruchomość Marii Markowskiej przekazując je w trwały zarząd Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA).
Do pierwszej próby zajęcia nieruchomości przez GDDKiA doszło w sierpniu. Pani Maria nie opuściła rodzinnego domu. Gdyby to zrobiła, zostałaby bez dachu nad głową i środków do życia.
Pani Marii należy się odszkodowanie. Zgodnie z art. 12 Ustawy o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie dróg publicznych "decyzję ustalającą wysokość odszkodowania wydaje się w terminie 30 dni od dnia, w którym decyzja o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej stała się ostateczna". Powinna więc taką decyzję otrzymać w maju. Ta została wydana… 11 października. A pełnomocnik pani Marii, jej syn, otrzymał ją dopiero 29 października.
Za mało na najmniejsze mieszkanie
- Zaproponowano 175 tys. zł. To za mało. Chodzi o rekompensatę za 78 metrów kwadratowych domu i 350 metrów kwadratowych działki. Ale to nadal tylko wycena, żadnych pieniędzy mama do dziś nie otrzymała. A jeśli by je dostała, to nie wystarczy, by kupić nawet najmniejszy lokal - mówi pan Zbigniew.
Pan Zbigniew jako jej pełnomocnik złożył w imieniu swojej mamy odwołanie od decyzji o odszkodowaniu do Ministra Inwestycji i Rozwoju. Miał na to ustawowo 14 dni. Poprosił o przyznanie lokalu zastępczego lub kwoty, za którą takie można byłoby kupić. Wniósł także o ustalenie takiego terminu przekazania zabranego domu, który umożliwi zakup innej nieruchomości za pozyskane z odszkodowania pieniądze i wykonanie przeprowadzki.
Zaproponowali zaliczkę, ale dopiero teraz
91-latka mogła zdecydować się na wypłatę zaliczki, to jest 70 proc. przyznanej w odszkodowaniu kwoty. Każdy właściciel nieruchomości może o nią wystąpić niezależnie od tego, że się odwołuje od decyzji o odszkodowaniu. Później przyznawana jest resztę pieniędzy czyli dopełnienie do 100 proc. do kwoty, która będzie ostatecznie przyznana. Rodzina dowiedziała się jednak o tym dopiero we wtorek, po drugiej próbie zajęcia nieruchomości. GDDKiA w rozmowie z WP utrzymuje, że o takiej możliwości informowano Markowskich wcześniej, kilka razy.
- To nie prawda. Ktoś poinformował ich o sprawie i taka propozycja padła. Ale to i tak nie jest wystarczające. Za około 80 tys. zł niczego nie możemy kupić. A w ustawie jest zapis, że jeżeli nie dojdzie do transakcji, to później trzeba im to zwrócić. Ja powiedziałem temu panu - macie na pewno inne wydatki to je zrealizujcie. Ja z tego nie skorzystam, bo za to nie kupimy mieszkania najmniejszego - wyznaje pan Zbigniew Markowski.
Syn pani Marii podkreśla, że jest jeszcze jeden problem. - Oni przejęli sam dom i tylko połowę gruntów - 175 metrów kwadratowych. Zgodnie z ustawą powinni wziąć całość i za całość zaproponować odszkodowanie, bo przecież my nic z tą pozostałą działką nie zrobimy. Mówią, że kiedyś przejmą, ale nie wiadomo kiedy. Gdyby to razem zebrać to dałoby szansę na kupienie najmniejszego lokalu. Ale oni teraz tego nie chcą - mówi mężczyzna.
Zobacz także: Dzięki bohaterskiej postawie Polaków, Ci ludzie dziś żyją
"Wynik harmonogramu inwestycji"
Do drugiej próby przejęcia domu doszło we wtorek o godz. 10.
- GDDKiA przyjechała na miejsce. Poprosili wszystkich o opuszczenie pomieszczenia, bo to ich własność. Skończyło się awanturą. Opuścili dom, ale powiedzieli, że w związku z tym oni wystawią wniosek o siłową egzekucję ich postanowień, czyli wyrzucenie mojej mamy z tego domu - opowiada pan Zbigniew.
- Urzędnicy powiedzieli, że działają na podstawie specustawy i wszystko im wolno - dodaje mężczyzna. Mówi, że gdy zobaczyli media, uciekli.
- My realizujemy to, do czego jesteśmy zobowiązani - mówi WP Jan Krynicki, rzecznik prasowy GDDKiA.
Pytany, dlaczego urzędnicy podjęli próbę przejęcia lokalu mimo wiedzy o tym, że kobieta nie otrzymała jeszcze odszkodowania ani lokalu zastępczego, a postępowanie w jej sprawie jest w toku, odpowiedział: - To jest wynik harmonogramu inwestycji. Nie było możliwości wstrzymania się i nie podjęcia próby zajęcia nieruchomości.
I dodaje, że GDDKiA ma w planach rozmowę z panem Zbigniewem. - Zrobimy, co możemy, żeby pani Markowska miała dach nad głową, a równolegle żeby inwestycja mogła być realizowana bez roszczeń wykonawcy - mówi Krynicki.
- Dlaczego dopiero decyzja o odszkodowaniu przyszła pod koniec października, nie mogę za inny organ decydować. Tak to jest skonstruowane. A my jesteśmy zobowiązani do podejmowania własnych działań - podsumował rzecznik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl