Dolnośląskie. "Tołdi miał umrzeć z głodu". Właścicielkę psa zwolniono z pracy
W trakcie wtorkowej interwencji w Pastuchowie (woj. dolnośląskie) Katarzynie W. i Andrzejowi W. odebrano psa o imieniu Tołdi. Zwierzę było skrajnie wygłodzone. Właścicielka czworonoga została za to zwolniona z pracy.
Przedsiębiorstwo Recyklingu Odpadów i Przetwarzania zakończyło współpracę z Katarzyną W. po tym, jak odebrano jej psa. Firma wydała w tej sprawie oficjalny komunikat w mediach społecznościowych.
"Stanowczo odcinamy się od jej działań, nie pochwalamy ich, a wręcz potępiamy takie traktowanie naszych braci mniejszych. Zarząd spółki wymaga, by jej pracownicy mieli wysokie standardy etyczne, ponieważ tylko tak da się budować dobry, odpowiedzialny biznes" - czytamy w oświadczeniu.
Firma przekazała także, że zostaje w kontakcie z Dolnośląskim Inspektorem Ochrony Zwierząt i zadeklarowała, że pokryje koszty leczenia Tołdiego.
Pies Tołdi odebrany z posesji w Pastuchowie
Psa odebrał rodzinie Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Informacje o Tołdim oraz jego zdjęcia grupa opublikowała w mediach społecznościowych.
"Pies, który w ostatnim czasie musiał odżywiać się powietrzem i energią słoneczną, bo oprawcy zapomnieli kupić mu karmę. Brak dostępu do wody spowodował hiperodwodnienie" - napisano o Tołdim.
W komunikacie przekazano także, że Tołdi konał z głodu. Katarzyna W. w trakcie interwencji miała rzucić mu pusty gar po zupie. "Psiak o mało nie pożarł go w całości. Skrupulatnie wybierał każde ziarnko kaszy po krupniku, które przyklejone było do brzegów pojemnika" - czytamy.
Pies trafił w ciężkim stanie do kliniki weterynaryjnej. Waży aktualnie niecałe 12 kg, a powinien przynajmniej 25 kg.