PolskaDobry premier, choć fikcyjny

Dobry premier, choć fikcyjny

Na internetowym forum polskiego political fiction od pierwszego odcinka rozgorzała dyskusja. Niestety, nie pierwszej jakości.

29.10.2007 | aktual.: 29.10.2007 09:41

Na konferencji prasowej w ostatnim dniu zdjęć do serialu „Ekipa” reżyser Agnieszkę Holland zapytano o nadzieje związane z tą produkcją, o to, czy liczy, że tak jak jej amerykański pierwowzór – „Prezydencki poker” – fikcyjna „Ekipa” wpłynie na realne życie polityczne. Odpowiedziała, że zależy jej przede wszystkim na tym, by pobudzić ludzi do dyskusji. Udało się. Po dwóch miesiącach od premiery internetowe forum serialu cieszy się niesłabnącą popularnością, jest na nim blisko tysiąc wpisów. Tylko czy o taką dyskusję chodziło?

Mówcie im: masonerio!

„Polskę przedstawiono jako zacofany, biedny kraj z wielkim bezrobociem czekający na miliardy z UE. Mocno podkreślono antysemityzm, a terrorysta spod znaku swastyki wykrzykujący do premiera i negocjatora: »Żyd!«, to u nas chleb powszedni” – pisze na forum tekameka. Raf ripostuje-: „A twoim zdaniem postać skinheada to niby jak ma się wydzierać? »Masonerio?«”.

Więcej niż oskarżeń o szerzenie wizerunku Polaków antysemitów jest tylko uwag na temat powiązań „Ekipy” z „Gazetą Wyborczą”. „I znowu wspaniała gazeta wskazuje ciemnemu narodowi, że ludzie z pasją, mimo że chcą zmieniać Polskę, nie mogą, bo im teczki i zapijaczeni populiści przeszkadzają” – powiada Wykształciuch. „Ten se-rial podczas kampanii wyborczej to majstersztyk manipulacji” – pisze Marek z Olsztyna. Podejrzenia podchwytuje Kakol: „Tak myślisz? Że pewne realne osoby ze świata polityki mają wpływ na to, co się dzieje na planie?”.

– Nie wiem, czemu opinia publiczna uznała, że naszym celem jest zaszkodzenie PiS. Od początku zarzucano nam „michnikowszczyznę”, powiązania z Unią Wolności. Mimo tłumaczeń, że chcemy trzymać fikcyjny rząd premiera Turskiego z dala od realnie panującej burdy politycznej – mówi „Przekrojowi” Dominik W. Rettinger, jeden z dwóch scenarzystów serialu.

Także wbrew intencji twórców zaczęło się narodowe poszukiwanie pierwowzorów postaci. Premier Turski to najczęściej zdaniem forumowiczów Marek Belka, bo, jak pisze borlog: „obaj to fachowcy, którzy zostali powołani na czas kryzysu, no i mają za sobą epizod amerykański”. Zaraz za nim wśród typów plasują się Kazimierz Marcinkiewicz, Jerzy Buzek, a wreszcie Donald Tusk – co sugeruje już temat tej dyskusji: „TU(R)SK(I)”. Wymieniani są też samorządowcy – prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz i prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.

Meksyk bez wiz

Trzecim – po szukaniu spisku i wzorów postaci – ulubionym zajęciem forumowiczów jest tropienie błędów scenariuszowych. „W drugim odcinku jest mowa o człowieku, który bardzo się spieszył do Meksyku, tylko zapomniał o wizie. Akcja filmu toczy się po wejściu Polski do UE, od kiedy obowiązuje między Polską a Meksykiem umowa o ruchu bezwizowym” – zwraca uwagę chinchinella. Misiek i mhadau kłócą się, czy konstruktywne wotum nieufności to – jak mowa w serialu – 231 głosów, czy może 307, a konlibsoc sugeruje z kolei, że „to, co opowiadał ten superprofesor od ekonomii o IQ 190 [Guss, genialny doradca premiera Turskiego – przyp. red.], to czysty bełkot”. Bo wprawdzie „spekulowanie środkami budżetowymi nie jest zabronione ustawą o finansach publicznych”, ale forumowicz nie uznałby za kompetentnego premiera, który się na to zgadza.

– Czujność widzów to coś bardzo pozytywnego – tłumaczy drugi scenarzysta Wawrzyniec Smoczyński. – Dotykaliśmy wielu kwestii, w których żaden z nas nie jest ekspertem, a przecież wśród naszych widzów są specjaliści w tych dziedzinach. Z drugiej strony pieczołowitość faktograficzna nie może nas zniewalać. Często słyszę, że serial jest wyidealizowany, że ta nasza kancelaria to fantasmagoria, banda oryginałów. Ale gdybyśmy chcieli pokazać realia, to wyszłyby ciągnące się w nieskończoność korytarze z zielonymi dywanami, pozamykane drzwi, ludzie ze smutnymi minami i wszechobecne milczenie – dodaje.

Ale dla twórców większym problemem są dziś niskie wyniki oglądalności – półtora miliona widzów („Barwy szczęścia”, kolejne dziecko twórców „M jak miłość”, ogląda cztery i pół miliona). Polsatowi taka liczba nie przeszkodzi wprawdzie sięgnąć po hucznie zapowiadane przez billboardy „rządy tej jesieni”. Składają się na nią bowiem w większości osoby z wyższym wykształceniem i wysokimi dochodami (jest ich wśród widzów „Ekipy” o kilka procent więcej, niż wynosi średnia stacji), czyli widownia, której Polsat potrzebuje, by ostatecznie zmienić wizerunek kanału. Za to jak na narodową lekcję demokracji, którą miała być „Ekipa ”, półtora miliona uczniów to zdecydowanie za mało. Ale następna seria – co potwierdził Rettinger – jest już w drodze.
Karolina Pasternak

„Ekipa”, Polsat, czwartki 21.00

Bliżej świata
Już 14 listopada startuje 
3. Festiwal Filmy Świata Ale kino! Jego głównym bohaterem jest w tym roku buddyzm

Okazuje się, że kino może być nie tylko sztuką, rozrywką, ale również – tak, tak – strawą duchową. Przekonacie się o tym podczas projekcji niesamowitej „Buddyjskiej trylogii” Grahama Colemana. Nakręcony pod koniec lat 70. (a w ubiegłym roku odrestaurowany) dokument zabiera nas do buddyjskich klasztorów w Nepalu i północnych In-diach, między innymi do Dharamsali, siedziby Dalajlamy. Nie jest to jednak zwykła etnograficzna wycieczka, ale podróż duchowa z prawdziwego zdarzenia odsłaniająca przed nami tajniki mistycznych doświadczeń i buddyjskiej teologii, a jedną z części filmu stanowi zapis religijnego rytuału. Ale „Buddyjska trylogia” to tylko jedna z atrakcji tegorocznego festiwalu. W sekcji poświęconej buddyzmowi zobaczymy jeszcze cztery tytuły, między innymi „The Silent Holy Stone”, pierwszy w historii tybetański film tybetańskiego reżysera (wyprodukowany pod okiem Chin). Jego tematem jest zderzenie pięknej tradycji z nowoczesnością. Festiwal otworzy inny film z Chin, zdobywca Zło-tego Niedźwiedzia w
Berlinie, „Tuya’s Marriage” Wang Quan’ana, tragikomedia o współczesnym życiu mongol-skich koczowników. W programie znalazły się również nagrodzone w Cannes argentyńskie „XXY”, którego bohaterem (bohaterką?) jest hermafrodyta, i niezwykłe kanadyjskie „Dzienniki Knuda Rasmussena”, po części dokument, po części baśń rekonstruująca świat zamieszkujących arktyczne tereny Ameryki Północnej Inuitów. Reżyser cofa się w lata 20. ubiegłego wieku, by pokazać przełomowy dla tej odizolowanej społeczności moment chrystianizacji. Za misjonarzami wtargnęła tu cywilizacja, na zawsze zmieniając życie nomadów.

Zgodnie z nazwą festiwal przybliża widzom kino z Azji, Afryki, Bliskiego i Dalekiego Wschodu, ale też odległe kultury. Poznajcie inne światy, zanim przestaną istnieć.
masa

  1. Festiwal Filmy Świata Ale kino! 14–25.11, Warszawa (Muranów, Kino.LAB), Kraków (Pod Baranami), Poznań (Muza), Gdańsk (klub Żak)
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)