PolitykaDo Sejmu nie wpuszczono fizjoterapeutów dla niepełnosprawnych. Protestująca matka załamana

Do Sejmu nie wpuszczono fizjoterapeutów dla niepełnosprawnych. Protestująca matka załamana

Osoby niepełnosprawne, które protestują w Sejmie, miały otrzymać pomoc fizjoterapeutów. Sejm odmówił jednak wpuszczenia ich do parlamentu. – Rząd, PiS, po raz kolejny pokazał swoją prawdziwą twarz. To skandaliczne – mówi Wirtualnej Polsce Iwona Hartwich, jedna z organizatorek protestu.

Do Sejmu nie wpuszczono fizjoterapeutów dla niepełnosprawnych. Protestująca matka załamana
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Magda Mieśnik

Osoby niepełnosprawne, które wraz z rodzicami protestują od sześciu dni w Sejmie, wymagają ciągłej rehabilitacji. W związku z tym posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus wystąpiła do Kancelarii Sejmu o wpuszczenie do budynku parlamentu fizjoterapeutów i masażystów, którzy bezpłatnie chcieli pomóc chorym. Kancelaria Sejmu jednak odmówiła.

- To ogromny skandal, bo mięśnie naszych dzieci są bardzo napięte i wymagają masażu. Przyjechali tu fizjoterapeuci, ale nie zostali wpuszczeni do nas, do Sejmu. Odmówiono pomocy naszym dzieciom. Rząd, PiS, po raz kolejny pokazali swoją prawdziwą twarz. To skandaliczne – mówi Hartwich. Kancelaria Sejmu tłumaczy, że ustala w rodzicami szczegóły wejścia fizjoterapeutów na teren parlamentu.

Rodzice niepełnosprawnych dzieci okupują sejmowy korytarz od 18 kwietnia. Domagają się wprowadzenia dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych powyżej 18. roku życia w wysokości 500 zł. Chcą też zwiększenia renty socjalnej dla swoich podopiecznych do 1030 zł.

Sejmowy protest wywołał skrajne komentarze. Wiele osób wspiera rodziców, ale są też tacy, którzy wytykają im zagraniczne wakacje. W mediach społecznościowych krążą m.in. zdjęcia Iwony Hartwich z wyjazdu z synem do Chorwacji oraz informacja, że kobieta nosi markowy szalik za 1000 zł.

- Nie będę na ten temat rozmawiała. Przeżyłam to już w 2014 r. i nie chcę przez to przechodzić po raz kolejny. Zostawmy w spokoju moje wakacje z rodziną, na które w tym roku też czekam. Jakoś nikt się nie kwapi, by wziąć moje niepełnosprawne dziecko na wózku na wakacje. Jakoś nikt nie oferuje pomocy – mówi Iwona Hartwich. Matka niepełnosprawnego Kuby dodaje, że w internecie przeczytała na swój temat mnóstwo bzdur – o tym, że jej dziecko pracuje i dużo zarabia, że teść jest marszałkiem, że mąż ma pensję sięgającą 10 tys. zł. – To wszystko kłamstwa, szalik kosztował 10 zł na bazarze, ale nie będę się z tego tłumaczyć – dodaje.

Syn Iwony Hartwich zasłynął tym, że zapytał premiera Mateusza Morawieckiego, dlaczego inne ustawy przyjmują w 24 godziny, a tej, która by pomogła niepełnosprawnym nie chcą procedować w takim tempie. – Początkowo syn nie chciał przyjechać do Sejmu, nie chciał udziału w tej walce, ale zmienił zdanie i wyraża swoją opinię choćby w rozmowie z premierem. Na szczęście ten cały hejt do niego nie dociera. Nie przekazuję mu takich rzeczy – mówi matka chłopaka.

I zwraca uwagę na hipokryzję polityków PiS. – W czasie poprzedniego protestu, za rządów PO, pan Mularczyk nam pomagał, przynosił kanapki. A teraz przyszedł razem z posłem Cymańskim, bo pewnie im kazali, ale już nie pomagają. Duże wsparcie mamy za to od poseł Scheuring-Wielgus. Pierze nam brudne ubrania w swoim domu – mówi Hartwich.

Protestujący zapowiadają, że nie zakończą protestu w Sejmie, dopóki ich postulaty nie zostaną spełnione. - Na pewno nie zawiesimy protestu do chwili, aż nie będzie tych drobnych podwyżek dla niepełnosprawnych. Na razie nie mamy żadnych informacji o kolejnych spotkaniach z politykami PiS – mówi współorganizatorka protestu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
sejmmateusz morawieckiiwona hartwich
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3996)