Polska"Do Rzeczy": Maszerują strzelcy, maszerują

"Do Rzeczy": Maszerują strzelcy, maszerują

Stworzenie na bazie ochotników-aktywistów stowarzyszeń paramilitarnych i organizacji proobronnych, związanej z wojskiem Obrony Terytorialnej, w obecnej sytuacji geopolitycznej stało się koniecznością - pisze Wojciech Wybranowski w nowym numerze tygodnika "Do Rzeczy".

"Do Rzeczy": Maszerują strzelcy, maszerują
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Szełemej

Jest pomysł, są ludzie i sporo problemów do rozwiązania. Wbrew obiegowym opiniom to nie są kibole, zadymiarze, szaleni miłośnicy wybuchów i wojskowej pirotechniki lub partyjni bojówkarze, jak sugerują niektóre lewicowe media. W szkolenia i kursy przygotowujące do działań obronnych w przypadku militarnego zagrożenia angażują się głównie ludzie w średnim wieku, nieźle sytuowani, właściciele i pracownicy prywatnych przedsiębiorstw, urzędnicy, lekarze. W przyszłości mogą się stać fundamentem polskich oddziałów lokalnej samoobrony. Już dziś wiadomo, że chętnych nie powinno zabraknąć.

- Coraz więcej Polaków uświadamia sobie potrzebę zwiększania obronności kraju zarówno w ramach indywidualnego wyszkolenia, jak i wzmacniania struktur obronnych – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” Karol Bandurski, prezes stowarzyszenia FIA „Wierni w gotowości pod bronią”, jednej z organizacji paramilitarnych wchodzących w skład Federacji Organizacji Proobronnych.

Na potwierdzenie podaje statystyki. – W 2013 r. było nas 49, rok później 173, a na koniec zeszłego roku już 225. Jednak aby mieć tylu stałych członków, przez naszą organizację musiało przejść około tysiąca chętnych – podkreśla.

Zainicjowana w 2014 r. przez Stanisława Drosia kampania „Odbudujmy Armię Krajową”, której celem było stworzenie lokalnych obywatelskich struktur, mogących w razie wojny podjąć walkę z agresorem, ale też w przypadku klęsk żywiołowych służyć pomocą miejscowym społecznościom, przyciągnęła tysiące zainteresowanych.

- Projekt na razie „przysechł”, bo nasi decydenci poszli po rozum do głowy i zapowiedzieli systemowe stworzenie Obrony Terytorialnej. Mamy dobry kontakt z Ministerstwem Obrony Narodowej i wydaje mi się, że jest spora szansa, iż taką strukturę opartą na rezerwistach i ochotnikach uda się stworzyć – mówi nam Drosio.

Karabiny w dłoniach, szary strój...

Projekt organizacji Obrony Terytorialnej jest już na etapie uzgodnień wewnątrzresortowych. W połowie kwietnia ostateczna wersja ma zostać zatwierdzona przez szefa MON Antoniego Macierewicza.

- Projekt zakłada oparcie OT na dwóch zasadniczych koncepcjach. Są to siły „w miejscu” na terenie całego kraju, o zadaniach ochronnych, przeciwdesantowych i innych działaniach wspierających tylną strefę działań, w oparciu o lekko zbrojną piechotę lub siły inżynieryjne – mówi „Do Rzeczy” Tomasz Szatkowski, wiceminister MON.

Jednak, jak dodaje nasz rozmówca, na terenach szczególnie zagrożonych ewentualną inwazją, czyli województwach wschodnich i północnych, oddziały OT zostaną uzupełnione jednocześnie o siły zdolne do intensywnych działań bojowych. – Wobec tego powinny być wsparte na cięższym i bardziej zaawansowanym sprzęcie i zdolne do współdziałania z wojskami operacyjnymi – podkreśla Szatkowski.

Co najważniejsze, inaczej niż w projektach, jakie pojawiały się w okresie rządów koalicji PO-PSL, podstawą Obrony Terytorialnej nie będą przymusowo wzywani na szkolenia rezerwiści, ale właśnie ochotnicy. Dopiero tam, gdzie ochotników zabraknie, do OT włączeni zostaną żołnierze rezerwy. Docelowo w szeregach OT ma się znaleźć ok. 35 tys. ludzi.

Formowanie OT ma potrwać do 2021 r., jednak już w ciągu tego roku mają powstać trzy brygady na wschodnim obszarze Polski: na Podlasiu, Lubelszczyźnie i Podkarpaciu. Czy jest to realne?

- W kraju jest wiele organizacji proobronnych, a ich liczebność jest znacznie większa we wschodniej części Polski. Jeżeli na obronę terytorialną zostanie przeznaczona wystarczająca ilość środków materialnych, to nic nie stoi na przeszkodzie, by ten zamiar został skutecznie zrealizowany – uważa Wojciech Klukowski, jeden z liderów proobronnego stowarzyszenia Gwardia Narodowa Szczecin.

Klukowski (w cywilu psychiatra) podkreśla, że wraz z kolegami jest gotów włączyć się w budowę OT na terenie woj. zachodniopomorskiego. – Sprawna obrona terytorialna ma skutecznie odstraszać potencjalnych wrogów w myśl starożytnej formuły si vis pacem para bellum, czyli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny – tłumaczy.

Na zabezpieczeniu obecnych wschodnich rubieży Rzeczypospolitej projekt MON się nie wyczerpuje. Ostatecznie powstać ma 17 brygad OT (od 1,5 do 2,5 tys. żołnierzy każda). W każdym mieście wojewódzkim będzie batalion OT (od 300 do 1 tys. żołnierzy), a w każdym powiecie – zdolna do szybkiego reagowania kompania Obrony Terytorialnej licząca ok. 100 osób. Będzie ich 364.

Ci, którzy włączą się w struktury Obrony Terytorialnej, nie będą musieli też obawiać się długotrwałego skoszarowania, oderwania od rodziny i od pracy zawodowej. Szkolenia Obrony Terytorialnej zajmą przez trzy lata po 30 dni w roku. Przeprowadzane mają być raz w miesiącu przez weekend i raz w roku przez kilka dni na poligonie. Za udział w szkoleniu żołnierz OT otrzyma wynagrodzenie. Oddziały OT dostaną różne rodzaje broni, w tym przenośne wyrzutnie PPK i granatniki. Uzbrojenie i szkolenia, w całości sfinansowane będą ze środków, które mają zostać zabezpieczone w budżecie MON.

Tryb ekstraordynaryjny

Plany są ambitne, ale pytań o sposób i szansę na ich realizację nie brakuje. Zwłaszcza że podejmowane w okresie rządów PO-PSL próby stworzenia sprawnie funkcjonującej obrony terytorialnej nie zdały egzaminu. Powołane w 2010 r. Narodowe Siły Rezerwy (NSR) okazały się totalną porażką.

– Ludzie chcący się włączyć w tworzenie OT obawiają się, że nabierze ona takiego charakteru jak NSR, że ludzie – lekarze, menedżerowie – będą wzywani na nieefektywne i przestarzałe szkolenia, że ktoś nie weźmie pod uwagę ich pracy, działalności zawodowej – mówi Grzegorz Matyasik, prezes stowarzyszenia Obrona Narodowa.pl.

Działacze organizacji proobronnych mają kilka pomysłów, które mogłyby wzbogacić te koncepcje. Na przykład, by zamiast przydzielać OT stare wozy wojskowe, zwerbować ochotników z samochodami. Albo żeby zamiast przydzielać kosztowne kuchnie polowe oddziałom terenowym, zaopatrzenie zostawić w ich gestii.

– Funkcjonujemy na poziomie powiatu, znamy właścicieli restauracji, wszystko da się załatwić, przecież mają to być lokalne oddziały – mówi jeden z naszych rozmówców. – Nie krytykujemy, bo jesteśmy przeciw. Z całego serca popieramy utworzenie OT, ale niech MON z nami rozmawia, bo jeżeli teraz się nie uda, to już długo nie – przekonuje.

O zastrzeżenia i szczegóły koncepcji zapytaliśmy dr. Kwaśniaka, ale konkretów w odpowiedzi nie usłyszeliśmy. Na pytanie o problemy, które się pojawiają, odpowiedział: – Na początku zawsze jest chaos. Wszystko będzie dogrywane i rozwiązywane w toku dalszych prac nad wdrożeniem projektu.

A to dopiero wierzchołek góry lodowej wyzwań, które trzeba będzie podjąć. Brakuje nowoczesnych strzelnic, magazynów w powiatach, koszar dla ochotników, którzy w trakcie ćwiczeń powinni przebywać razem, by stać się zgraną drużyną. Może też zabraknąć instruktorów przygotowanych do pracy nie z żołnierzami, ale z cywilami. W dodatku będzie problem z magazynowaniem uzbrojenia i ciężkiego sprzętu wojskowego.

– Niektóre sprawy będą rozwiązywane „w biegu”, równolegle z innymi kwestiami, choć „zgodnie ze sztuką” powinny być opracowywane w kolejności – mówi Tomasz Szatkowski. Wiceminister tłumaczy to następująco: – W poprzednich latach tę sprawę albo w ogóle zmarginalizowano, albo traktowano niewystarczająco poważnie – jako rozwiązanie istniejące w teorii jedynie na czas wojny. Dzisiaj sytuacja bezpieczeństwa nas nagli, więc zmuszeni jesteśmy pracować w trybie ekstraordynaryjnym.

...bo za naszą Polskę...

Na razie młodzi Polacy, gotowi w razie potrzeby przelać krew w obronie ojczyzny, do walki szkolą się w ramach oficjalnie zarejestrowanych stowarzyszeń paramilitarnych.

Przemysław Walkowiak, przedsiębiorca z wielkopolskiego Pleszewa, po wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą wspólnie z kolegami zorganizował cykl szkoleń strzeleckich dla lokalnej społeczności.

- Tu są moje korzenie i prochy przodków i tej ziemi będę chciał bronić. Chęci jednak to nie wszystko, potrzebne też są umiejętności i o te, moim zdaniem, powinna zadbać OT – mówi nam Walkowiak.

Jedna z największych organizacji zaangażowanych w tworzenie systemu obrony terytorialnej - stowarzyszenie Obrona Narodowa.pl – przeszkoliła już 3 tys. osób, głównie menedżerów, prawników, pracowników dużych korporacji.

- Motywacje są różne, ale to ludzie z dobrym wykształceniem, świadomi sytuacji międzynarodowej, w pełni chcący się zaangażować w nasze działania. Mimo że nasze szkolenia wcale do łatwych nie należą - mówi nam Grzegorz Matyasik.

Szczecińska Gwardia Narodowa powstała jesienią 2014 r. po inwazji Rosji na Krym, skupia ponad sto osób w wieku 20–30 lat. W zupełności wystarczyłoby na stworzenie plutonu OT. Zainteresowanie rośnie, mimo że za sprzęt wojskowy i szkolenie trzeba płacić z własnej kieszeni.

– W połowie marca 20 członków Gwardii Narodowej uczestniczyło w szkoleniu strzeleckim w 12. Brygadzie Zmechanizowanej. Wkrótce odbędą się następne szkolenia dla instruktorów organizacji proobronnych – mówi Wojciech Klukowski, lider grupy.

Szczecińscy „gwardziści” uczestniczą też w zajęciach taktycznych w terenie oraz w szkoleniach sanitarnych.

W Gdańsku sformowała się grupa ludzi, którzy za cel postawili sobie stworzenie batalionu Pomorskiej Obrony Terytorialnej. Na jednym z portali crowdfundingowych zbierają pieniądze na zakup karabinu maszynowego.

Istniejąca od 2006 r. FIA „Wierni w gotowości pod bronią” w 2015 r. zorganizowała 4088 godzin ćwiczeń: m.in. we wrześniu dofinansowane przez MON szkolenia z zakresu łączności radiowej w warunkach bojowych.

Działacze pozarządowych organizacji paramilitarnych nie ukrywają, że chcieliby, by Obrona Terytorialna wreszcie powstała, a ich organizacje stały się częścią systemu obronnego RP. Jeżeli tak się stanie, a OT zacznie funkcjonować, to będzie to jeden z większych od lat sukcesów decydentów odpowiedzialnych za obronność kraju.

Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Źródło artykułu:Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (239)