Polska"Do Rzeczy": Kurski zawiódł

"Do Rzeczy": Kurski zawiódł

- Prezes Jacek Kurski przedstawił bardzo optymistyczny obraz telewizji, swoich dotychczasowych działań i planów na przyszłość. Tyle tylko że słuchając tego wszystkiego, mieliśmy pewien problem, bo miało się to nijak do niepokojących sygnałów, które do członków rady wcześniej docierały i dotyczyły różnych aspektów życia telewizyjnego - powiedział w rozmowie z "Do Rzeczy" przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański. Jego zdaniem, chodzi m.in. o brak finansowej stabilizacji TVP i oferty programowej o charakterze misyjnym, niechęć telewizji do współpracy z innymi mediami publicznymi, a także spadek oglądalności. Przyznał też, że początkowo "wiązał duże nadzieje" z nowym prezesem TVP, ale jego zdaniem Jacek Kurski "zawiódł".

"Do Rzeczy": Kurski zawiódł
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Sławomir Kamiński

12.08.2016 | aktual.: 14.08.2016 09:54

Kamila Baranowska: Co się właściwie wydarzyło na ostatnim posiedzeniu Rady Mediów Narodowych?

Krzysztof Czabański: Zarządy mediów publicznych, czyli TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej, przedstawiły opis sytuacji swoich spółek.

I co takiego powiedział prezes TVP, że rada postanowiła natychmiast go odwołać?

- Prezes Jacek Kurski przedstawił bardzo optymistyczny obraz telewizji, swoich dotychczasowych działań i planów na przyszłość. Tyle tylko że słuchając tego wszystkiego, mieliśmy pewien problem, bo miało się to nijak do niepokojących sygnałów, które do członków rady wcześniej docierały i dotyczyły różnych aspektów życia telewizyjnego.

Czego te sygnały dotyczyły?

- Głównie spraw finansowych, a konkretnie braku finansowej stabilizacji TVP oraz spraw strukturalnych, czyli ograniczenia kompetencji anten na rzecz biura koordynacji programowej. To ostatnie stoi w sprzeczności z deklaracjami o przywróceniu pracy twórczej do telewizji. Miały przecież zostać reaktywowane twórcze redakcje w antenach, mieli wrócić twórcy do telewizji, a tego nie widać. Wciąż brakuje oferty programowej o charakterze misyjnym. Nie otwarto drzwi dla ludzi wypchniętych z telewizji na samozatrudnienie, do Leasing Team itd., a obiecywaliśmy, że wrócą. Niepokoi też niechęć telewizji – w praktyce, bo w deklaracjach słyszymy co innego – do współpracy z innymi mediami publicznymi i traktowanie ich z dużym lekceważeniem. A jednym z celów, które chcemy osiągnąć jako rada, jest to, aby te media ze sobą współdziałały. Do tego niejasne nominacje personalne, a przede wszystkim brak zasady procedury konkursowej przy obsadzie na przykład dyrektorów anten czy innych ważnych stanowisk, co budzi podejrzenie, że te
nominacje są stronnicze i nie zawsze merytoryczne.

Z oceną działalności prezesa Kurskiego rada mogła poczekać do startu jesiennej ramówki. Skąd ten pośpiech?

- Zdaję sobie sprawę, że w takiej machinie jak telewizja nie da się z dnia na dzień wszystkiego zmienić, być może jesienna ramówka będzie jakimś przełomem i oby tak było. Jeżeli tak, to Jacek Kurski w cuglach wygra konkurs na prezesa telewizji we wrześniu.
Pośpiech rady spowodowany był tym, co się dzieje. Weźmy spadki oglądalności. Przy wszystkich zastrzeżeniach dotyczących badań oglądalności – rzeczywiście nie jest dobrze, gdy robi to jedna firma, gdy nie wszystko jest przejrzyste, być może mechanizm wymaga korekty lub weryfikacji – widzę w logice prezesa Kurskiego pewną dysharmonię. Jeśli wyniki Nielsena są dobre, to się na nie powołuje i się nimi chwali, jeśli są złe, to mówi, że się nie nadają i są do kosza. Trzeba być konsekwentnym. Albo wcale nie uznajemy tych wyników, albo uznajemy, ale wtedy przyjmijmy tę smutną prawdę do wiadomości. Wpływy z abonamentu to ok. 10 proc. dochodów TVP, resztę ma z działalności komercyjnej, a więc głównie z reklam. Jeżeli wskaźniki oglądalności będą spadać, to będzie mniej pieniędzy z reklam, co się od razu przełoży na cały budżet, a może nawet już się zaczęło przekładać. To spowodowało, że – nie przesądzając, kto ponosi odpowiedzialność, na ile jest to wina zaniedbań poprzedników prezesa Kurskiego – podjęliśmy taką, a nie
inną decyzję.
Z wypowiedzi prezesa Kurskiego można odnieść wrażenie, że on jest nastawiony na budowę potężnej, silnej telewizji za parę lat. Dobrze, ale niech ona się teraz wzmacnia, niech prezes pomyśli też o dniu dzisiejszym. I to nasze ostrzeżenie ma go do tego skłonić. Proszę pamiętać, że my jako rada także bierzemy odpowiedzialność za to, co się w mediach publicznych dzieje. A dlaczego mam świecić oczami za to, że prezes Kurski więcej uwagi poświęca lansowaniu siebie niż lansowaniu polskiej telewizji?

Teraz musi pan świecić oczami za Radę Mediów Narodowych, która chciała odwołać prezesa i nie bardzo jej to wyszło. Nie wspominając o chaosie, jaki temu wszystkiemu towarzyszył.

- Nie jest tak, że nie wyszło. Rada odwołała prezesa Jacka Kurskiego. Uchwała o jego odwołaniu została przyjęta, a termin wprowadzenia jej w życie jest dokładnie określony – to 15 października, chyba że wcześniej zostanie rozstrzygnięty konkurs.

Początkowy plan rady nie zakładał żadnych terminów. Kurski miał być odwołany ze skutkiem natychmiastowym. Tego samego dnia do TVP miał zostać wprowadzony nowy tymczasowy prezes. Nie wyszło, bo Kurski poruszył niebo i ziemię, by pokrzyżować te plany.

- Prawnicy zwrócili nam uwagę, że powinien być podany termin i skończyło się na takiej formule uchwały, jaka ostatecznie obowiązuje, czyli na ostrzeżeniu dla prezesa Kurskiego, pokazaniu mu, że sprawa jest poważna i oceny jego działalności są niejednoznaczne, a często bardzo krytyczne. Być może wywołało to niepotrzebne zamieszanie i biorę całą tę winę na siebie, proszę mnie za to obciążać. Może wystarczyło rozpisać konkurs i poczekać na jego wyniki, bez odwoływania prezesa.

Małgorzata Raczyńska - to ona w pierwotnym planie miała zastąpić Jacka Kurskiego?

- Rada nie rozważała kandydatury pani Małgorzaty Raczyńskiej. W ogóle żadnej kandydatury nie rozważała, ponieważ przyjęto inny wariant, że nie będzie natychmiastowego odwołania. Były wcześniej teoretyczne rozważania, że gdyby została podjęta uchwała z natychmiastowym odwołaniem, to możliwe są dwa warianty: albo wybranie nowego prezesa albo oddelegowanie kogoś z rady nadzorczej. Te warianty były wymieniane, ale nie było żadnej dyskusji na temat jakichkolwiek kandydatów.

Ponieważ była przerwa w obradach, podczas której sytuacja się zmieniła o 180 stopni. Co się wtedy stało?

- To prawda, że trwały intensywne narady w podgrupach w samej Radzie Mediów Narodowych. Rozmawiałem długo z posłankami Elżbietą Kruk i Joanną Lichocką, jednocześnie spływały różne głosy z naszego zaplecza politycznego, których też nie mogliśmy i nie chcieliśmy lekceważyć.

Jak to się ma do deklaracji o odpolitycznieniu mediów publicznych?

- Częścią programu formacji politycznej, która sprawuje obecnie władzę, jest przebudowa mediów publicznych. To dzięki większości parlamentarnej udało się przeforsować dotychczasowe zmiany, doprowadzić do powstania Rady Mediów Narodowych i przyjęcia nowej koncepcji rozwoju mediów publicznych. Byłbym niepoważny, gdybym teraz zupełnie nie brał pod uwagę opinii tej formacji, odwrócił się do niej plecami. W życiu publicznym trzeba się liczyć z opiniami grup, które stanowią zaplecze i dzięki którym można pewne projekty i zmiany przeprowadzać. Politycy mają prawo zgłosić swoje uwagi, co nie zmienia faktu, że ostateczne decyzje należą do członków rady.

Wyglądało to tak, jakby rada najpierw dokonała puczu, a potem uległa naciskom, żeby pucz odwołać.

- Zwracam uwagę, że uchwała o odwołaniu Jacka Kurskiego jednak została podjęta i to jest fakt. W konkursie Jacek Kurski weźmie udział jako odwołany prezes TVP. I, powtarzam, mam nadzieję, że przedstawi nam wówczas sensowny program rozwoju Telewizji Polskiej.

I obiektywnie oceni ten program Rada Mediów Narodowych, która wcześniej głosowała za natychmiastowym usunięciem Kurskiego?

- Głosując za jego odwołaniem, ocenialiśmy pewne zjawiska, które obserwujemy w telewizji. W konkursie będą się liczyły program i plan na przyszłość. Liczymy na to, że prezes Kurski uwzględni nasze uwagi i zastrzeżenia. Konkurs musi się odbyć, bo dopiero to ustabilizuje sytuację w TVP. Zarząd będzie miał trzyletnią kadencję i legitymację społeczną. A tak co rusz można wyciągać Kurskiemu, że został prezesem z teczki, mianowany przez ministra skarbu. To nie buduje mu pozycji. Mogę powiedzieć, że konkurs w pewnym sensie jest dla dobra Jacka Kurskiego.

W uchwalonej ustawie o Radzie Mediów Narodowych nie ma żadnej mowy o konkursach.

- Rzeczywiście, ale to nie znaczy, że nie możemy ich przeprowadzić. Wręcz przeciwnie, od początku podkreślałem, że konkursy to standard, który chcemy wprowadzić i stosować. I mam tutaj pełne poparcie kierownictwa państwa.

Konkursy nie zmieniają faktu, że formalnie rada może w każdej chwili odwołać prezesa. Z godziny na godzinę.

- Sądzę, że nasz upór dotyczący konieczności przeprowadzenia procedury konkursowej oddaje nasze intencje. Chcemy wzmocnienia i zabezpieczenia zarządów mediów publicznych, tak by tego typu sytuacje nie miały miejsca. To leży w interesie mediów publicznych, a więc nas wszystkich i także Rady Mediów Narodowych.

W interesie mediów publicznych nie leżą za to spektakularne, prywatne wojny między prezesem TVP a szefem Rady Mediów Narodowych.

- Z tą prywatną wojną to bzdura. Między mną a Kurskim jest niewątpliwie sprzeczność dwóch koncepcji i muszę oddać Jackowi Kurskiemu, że on nigdy nie ukrywał, że jest przeciwny koncepcji przekształcenia spółek prawa handlowego w państwowe osoby prawne, co miało być głównym celem budowy mediów narodowych. Ja zaś jestem zwolennikiem ich przekształcenia i to jest spór natury doktrynalnej i w tym sensie można to nazwać wojną. Moim głównym argumentem przemawiającym za tym przekształceniem jest to, że wówczas będziemy mieć przejrzystość co do spraw finansowych, w spółkach nigdy tego nie uzyskamy. Czym kieruje się Jacek Kurski, broniąc spółek, proszę pytać jego. Inna sprawa jest taka, że gdy Jacek Kurski już został prezesem TVP i urządził się tam, to zaczął patrzeć inaczej na konieczne reformy. Ja nie jestem prezesem, więc mam inny punkt widzenia i dostrzegam nadal konieczność reform. Nasz spór nie ma żadnego podłoża osobistego. Jeśli chodzi o mój stosunek do Kurskiego, to mam do niego wiele zastrzeżeń jako prezesa
telewizji, uważam, że jest złym prezesem i zawiódł pewne oczekiwania, ale chętnie zobaczę, co pokaże w konkursie, i może zmienię zdanie. Początkowo wiązałem z nim duże nadzieje, ale moja opinia zaczęła się pogarszać w miarę napływania do mnie różnych sygnałów o tym, co się w telewizji dzieje.

Nowy numer tygodnika "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (186)