Polska"Do Rzeczy": Gry weneckie

"Do Rzeczy": Gry weneckie

Projekt raportu Komisji Weneckiej stał się w rządzie elementem cichych personalnych wojenek. Stawką jest głowa Witolda Waszczykowskiego. Jednak przy Nowogrodzkiej już mają pomysł na próbę wyjścia z politycznego kryzysu, jaki cała sprawa spowodowała - pisze Wojciech Wybranowski w nowym numerze tygodnika "Do Rzeczy".

"Do Rzeczy": Gry weneckie
Źródło zdjęć: © Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

08.03.2016 10:12

Oficjalnie zarówno rząd Beaty Szydło, jak i prezydent Andrzej Duda nie komentują projektu stanowiska Komisji Weneckiej, organu doradczego Rady Europy. Na większość pytań w tej sprawie pada jedna odpowiedź: „Czekamy na przesłanie oficjalnego stanowiska”. Takie ma zostać wypracowane przez komisję podczas posiedzenia zaplanowanego na 11–12 marca.

„Przeciek” projektu raportu Komisji Weneckiej, bardzo krytycznie oceniającego przeprowadzone przez Prawo i Sprawiedliwość zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, opublikowała „Gazeta Wyborcza”. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że do Komisji Weneckiej z prośbą o przedstawienie stanowiska w tej sprawie zwrócił się właśnie szef polskiej dyplomacji. Dzisiaj część jego kolegów z partii i rządu uważa, że wbił im nóż w plecy.

Na użytek mediów politycy Prawa i Sprawiedliwości potrząsają szablami. Jeszcze w środę minister Witold Waszczykowski podczas pobytu w Genewie mówił dziennikarzom: – Komisja Wenecka wkracza na niebezpieczną ścieżkę sporu politycznego z Polską. I przekonywał: – Jeśli będą chcieli zachowywać się politycznie, tak jak się zachowali, przekazując ten list, upubliczniając, to wystawią sobie świadectwo tylko i stracą reputację jako komisja bezstronna, rzeczywiście zajmująca się meritum sprawy.

Jednak to tylko próby robienia dobrej miny do złej gry. W rzeczywistości zarówno w otoczeniu premier Beaty Szydło, jak i w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej atmosfera zrobiła się bardzo gorąca. W kuluarowych rozmowach członkowie rządu mówią – trochę na wyrost – że „padli ofiarą szczura” i że „ktoś celowo wpakował Waszczykowskiego na minę”. Jednak coraz bardziej gorączkowo trwa poszukiwanie wyjścia z sytuacji. Według naszych informatorów w PiS ścierają się dwa projekty rozwiązań: „negocjacyjne” i „ostre”. To drugie – które zakłada pewne wyjście do przodu i wciągnięcie w grę opozycji – ma więcej zwolenników we władzach PiS.

Klaps i cięcie

– Potrzebne było nam to jak świni siodło – piekli się jeden z polityków PiS z najbliższego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego pytany przez nas o sprawę projektu raportu Komisji Weneckiej, mocno niekorzystnego dla rządu Beaty Szydło.

W projekcie pojawiają się zarzuty, że zablokowanie Trybunału Konstytucyjnego naruszyło podstawowe wartości demokracji i sugestie, by Sejm wycofał się ze zmian, jakie PiS wprowadził w trybunale. Są też sugestie, by zmienić zasady wyboru Trybunału Konstytucyjnego.

– Opinia Komisji Weneckiej jest wyraźnie jednostronna. Oczywiście będziemy kontynuować dialog i przekonywać do swoich racji. Mam nadzieję, że ostateczne stanowisko komisji je uwzględni i będzie się ono różniło od projektu – mówi „Do Rzeczy” wicepremier Jarosław Gowin.

Są też mocniejsze głosy. Wiceminister Bartosz Kownacki mówi nam, że raport komisji można traktować wyłącznie jako „ważny głos w dyskusji” i że komuś „zależało, by konflikt generować”.

– Nie można traktować stanowiska komisji jako wiążącego i domagać się jego implementacji w całości – podkreśla Kownacki w rozmowie z „Do Rzeczy”.

Misję „negocjacyjną” z Komisją Wenecką prowadzi wiceszef MSZ Aleksander Stępkowski, który ma przekonać ją do złagodzenia stanowiska. Jednak we władzach PiS mało kto wierzy, by działania dyplomaty były skuteczne. Otoczenie Kaczyńskiego pracuje nad rozwiązaniami, które przynajmniej mają zminimalizować straty własne.

Pomysły są dwa. Pierwszy – zdaniem naszych informatorów skłaniają się ku niemu wicepremierzy Gowin i Gliński – nazywany jest rozwiązaniem dyplomatycznym. Chodzi o to, by odpowiadając negatywnie na stanowisko Komisji Weneckiej – jeżeli będzie ono tak ostre jak projekt raportu – wciągnąć jej przedstawicieli w dyskusję i rozmyć sprawę przed opinią publiczną, przeciągając decyzje w najbardziej zapalnych sprawach o kilka miesięcy.

– Wykazać dobrą wolę, zaproponować negocjacje – opowiada nam jeden z ministrów.

Dlatego w środę polskie MSZ złożyło wniosek, by Komisja Wenecka decyzję w sprawie Polski podjęła nie w marcu, a dopiero na kolejnym czerwcowym posiedzeniu. Powód? „Zamieszanie z wyciekiem dokumentów”. Komisja Wenecka już odpowiedziała odmownie. Teraz PiS zdecyduje się na „ostre” rozstrzygnięcie, które we władzach partii ma więcej zwolenników. Jakie?

– Zaproponować opozycji współpracę przy zmianie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i całej konstytucji. Przekonywać, że przecież to właśnie rozwiązania, które sugeruje Komisja Wenecka. Zaprosić do rozmów. Nie będą chcieli, zrobimy to sami – mówi członek władz PiS.

– Opozycji to się nie opłaci. A wy nawet razem z Kukizem nie macie wystarczającej większości. Zabraknie co najmniej kilkanaście głosów – ripostuję.

– Czy zabraknie, to się okaże. Ale my pokażemy Komisji Europejskiej i opinii publicznej dobrą wolę. Albo wspólnie naprawimy sytuację, albo zobaczą, że to opozycja generuje konflikt – przekonuje nasz rozmówca.

Na co ostatecznie zdecyduje się PiS? Jedno nie ulega wątpliwości. Decyzja nie zapadnie w rządzie, ale w centrali partii. – To sprawa polityczna. Zadecyduje Jarosław Kaczyński – ucina jeden z członków gabinetu Beaty Szydło.

Ożywiły się frakcje w rządzie

PiS jednak czeka nie tylko batalia z Komisją Wenecką. Wpadka Waszczykowskiego – bo co do tego, że tak sprawę należy nazwać, nie ma wątpliwości – już jest wykorzystywana do starć wewnętrznych frakcji w rządzie Beaty Szydło. Niektórzy liczą, że przyczyni się ona do odwołania Waszczykowskiego. Kto?

– Nie ma chemii między Ziobrą, a Waszczykowskim. Więcej, od jakiegoś czasu widoczne są kwasy między nimi – opowiada nam jeden z członków gabinetu premier Szydło.

Zaiskrzyło, gdy Zbigniew Ziobro w styczniu wysłał list otwarty do komisarza Unii Europejskiej, Günthera Oettingera. Była to odpowiedź na wywiad dla „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung”, w którym Oettinger opowiedział się za nadzorem Komisji Europejskiej nad Polską.

List nie był zbyt fortunny i w opinii części członków rządu uznano, że jest nie tylko nieprzemyślany, lecz także że Ziobro wszedł w buty szefa MSZ. W minioną środę to Waszczykowski odpowiedział na pismo, jakie wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans skierował 1 lutego do ministra sprawiedliwości (i do wiadomości szefa MSZ).

– W mojej ocenie w MSZ dzieje się fatalnie. To najgorzej kierowany dziś resort w rządzie. A Waszczykowski zalicza wpadkę za wpadką. Najpierw straszna sugestia, że jesteśmy gotowi zrezygnować z zasiłków dla Polaków w Wielkiej Brytanii, później wtopa z cyklistami i teraz jeszcze to – mówi jeden ze zwolenników Ziobry w PiS.

Rzeczywiście, Waszczykowski popełna gafę za gafą. Nie ustrzegł się jej nawet w ubiegłym tygodniu. Podczas wizyty w Watykanie uparcie odmawiał dziennikarzom komentarza w sprawie Komisji Weneckiej. Przekonywał, że czeka na oficjalne stanowisko. Wreszcie – już niepytany – palnął na konferencji, że tylko ten nie robi błędów, kto nic nie robi. Część mediów natychmiast podchwyciła, że szef MSZ przyznaje się do błędu.

Jednak mimo coraz bardziej krytycznych ocen Waszczykowski ma też swoich obrońców. Również w „dużym pałacu”.

– Wniosek do Komisji Weneckiej był błędem Waszczykowskiego. Nikt nie miał prawa się spodziewać, zwłaszcza tak doświadczony dyplomata, że będzie to opinia dla nas korzystna – mówi nam jeden ze współpracowników prezydenta Andrzeja Dudy. Zarazem broni szefa MSZ. – Gdyby takiego wniosku nie złożył Witold, mógł to zrobić praktycznie każdy. To było nie do uniknięcia – dodaje.

Niektórzy z naszych rozmówców, członków rządu Szydło, zastanawiają się, czy ktoś w MSZ nie podłożył Waszczykowskiemu „szczura”.

– Bo przecież on tego nie przygotowywał, ktoś musiał mu powiedzieć, że komisja jest ugrana, że mamy szansę na pozytywną opinię – zastanawia się jeden z ministrów.

To jednak ryzykowna teza. Według naszych źródeł za uruchomieniem Komisji Weneckiej stał wiceminister Stępkowski, prawnik odpowiedzialny za sprawy europejskie, który najprawdopodobniej nieco przeszacował swoje możliwości. Podobno – tak mówi inny z naszych rozmówców – Waszczykowski o sprawie dowiedział się niemal w ostatniej chwili, gdy miał już ograniczoną możliwość reakcji.

Czy szef MSZ za sprawę Komisji Weneckiej straci stanowisko? – Nie. Jeszcze nie – podkreśla bliski współpracownik Kaczyńskiego. Jednak Witold Waszczykowski jest już mocno na cenzurowanym i jeśli popełni jeszcze jeden błąd, to nic go nie obroni.

– Dostał żółtą kartkę. Jeszcze jest, ale wolno mu znacznie mniej niż innym – komentuje jeden z jego kolegów z rządu.

Nowy numer tygodnika "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Źródło artykułu:Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (340)