"Dnia bez Smoleńska" nie będzie. Grupa znikła z sieci
Dawno nic tak nie zelektryzowało internautów, jak pomysł "Dnia bez Smoleńska". Pod akcją podpisało się ponad 100 tys. użytkowników popularnego serwisu społecznościowego. Pomysłodawca całej akcji ogłosił niespodziewanie, że wydarzenie zaplanowane na 3 lutego zostaje odwołane. - Nasza inicjatywa jest wykorzystywana, by pogłębiać przepaść, która podzieliła Polskę - napisał na Facebooku autor pomysłu.
Pomysłodawcami byli studenci Piotr Stohnij i Łukasz Szymaszek. Chcieli oni, by 3 lutego był dniem bez medialnych dyskusji o katastrofie smoleńskiej. Swoim działaniem chcieli odsunąć z pierwszego planu polityków oskarżających się nawzajem o chamstwo i zaprzaństwo. Akcja zdobyła niespodziewaną popularność. Pod pomysłem podpisało się ponad 100 tys. internautów.
Twórcy grupy "Dzień bez Smoleńska" postanowili jednak usunąć całą akcję. Swą decyzję tłumaczyli następująco: "Nasza inicjatywa jest wykorzystywana, by pogłębiać przepaść, która podzieliła Polskę. Stajemy się pionkami w grze. (...) Powstają kontrinicjatywy (np. "Nie dla dnia bez Smoleńska" - red.), a niektóre osoby publiczne wątpią w naszą dobrą wolę. Prowadzi to do konfrontacji i sytuacji, kiedy 3 lutego stanie się kolejną przegraną przez wszystkich bitwą - tłumaczyli założyciele grupy.
O inicjatywie przez kilka dni w mediach toczyły się dyskusje. Szeroko komentowali ją politycy, nazywając "akcją w stylu Palikota", nad jej skutkami i przyczynami zastanawiali się politolodzy.
Również Wirtualna Polska zapytała, co myślą o niej politycy. Rzecznikowi SLD Tomaszowi Kalicie pomysł bardzo się spodobał. - Nie można żyć pod dyktando tej wielkiej tragedii - mówił z rozmowie z WP. Podobnego zdania jest Mariusz Witczak z PO. - Polacy są zmęczeni ciągłym dyskutowaniem o Smoleńsku - powiedział. Innego zdania jest posłanka PiS Marzena Wróbel. - Nie sposób nie mówić o Smoleńsku, to najważniejszy temat w naszym państwie - stwierdziła w komentarzu dla Wirtualnej Polski.