Dlaczego Gliński i Morawiecki nie zostali wiceprezesami PiS? "Prezes wykalkulował, że lepiej awansować tych, którzy przy nim trwają"
• Brudziński i Błaszczak nowymi wiceprezesami PiS
• Prezes nie awansował Glińskiego i Morawieckiego, o czym spekulowano
• Anonimowy poseł PiS: decyzja ta zostałby źle odebrana w partii
• Inny poseł PiS zdradza, że przeciw nominacji Morawieckiego mogła być premier Szydło
Nie Mateusz Morawiecki i Piotr Gliński, jak spekulowano, a Joachim Brudziński i Mariusz Błaszczak zostali nowymi wiceprezesami Prawa i Sprawiedliwości. Od teraz Jarosław Kaczyński będzie miał sześciu zastępców. Wiceprezesami partii ponownie zostali wybrani: premier Beata Szydło, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, koordynator do spraw służb specjalnych Mariusz Kamiński oraz Adam Lipiński. Mimo że Błaszczak i Brudziński należą do grona najbliższych i najwierniejszych współpracowników szefa PiS, to ich awans przyjęto w szeregach rządzącego ugrupowania jako pewne zaskoczenie. Prezes od dawna planował bowiem nominować na swoich zastępców dwójkę wicepremierów. Dlaczego ostatecznie nie zdecydował się na ten ruch?
- Morawiecki jest w partii od pół roku, Gliński od około dwóch lat. Już nominacja na wicepremierów była dla nich wielkim awansem. Gdyby prezes ogłosił ich jeszcze swoimi zastępcami, decyzja ta zostałaby źle odebrana wewnątrz partii, szczególnie w jego najbliższym otoczeniu - mówi Wirtualnej Polsce poseł PiS proszący o zachowanie anonimowości. - Kolejny awans Glińskiego i Morawieckiego byłby zbyt szybki i zbyt wysoki. Pozostali członkowie partii mogliby się czuć zawiedzeni. "My się tu staramy i pracujemy od lat, a przychodzi taki Morawiecki i po pół roku otrzymuje nagrodę" - tak właśnie pomyślałoby wielu, dlatego prezes wykalkulował, że lepiej będzie awansować tych, którzy wiernie przy nim trwają - wyjaśnia polityk PiS.
Ostatecznie Gliński i Morawiecki zostali jedynie członkami Komitetu Politycznego Prawa i Sprawiedliwości. I choć wiele osób w partii czeka na taki awans latami, to u dwójki wicepremierów mógł on wywołać pewien niedosyt. - Trudno nie być rozgoryczonym, gdy od dłuższego czasu słyszało się, że zostanie się wiceprezesem - mówi polityk PiS. Z kolei inny parlamentarzysta partii rządzącej tłumaczy, że decyzję tę znacznie bardziej przeżył minister rozwoju.
- Morawiecki nie po to wstępował do naszej partii, aby być szeregowym posłem. Myślę, że ma poważne aspiracje polityczne, a wiceprezesura zaspokajałaby je w tej chwili. Zderzył się jednak z partyjną rzeczywistością. Prezes podjął polityczną decyzję, a Morawieckiemu dał do zrozumienia, żeby ciężko pracował wewnątrz partii i cierpliwie czekał na swoją kolei - mówi poseł PiS.
Rozmówcy Wirtualnej Polski zgodnie przyznają, że Gliński i Morawiecki przegrali nie tylko z chłodną kalkulacją prezesa. Z decyzji Kaczyńskiego, zwłaszcza w kontekście ministra rozwoju, na pewno ucieszyła się premier Szydło. - Niewykluczone, że doradzała prezesowi w tej sprawie. Morawiecki jest wicepremierem, przedstawianym jako gwiazda jej rządu. Gdyby został wiceprezesem, jego pozycja byłaby jeszcze mocniejsza. Szydło na pewno tego nie chciała. Myślę, że teraz triumfuje - przewiduje poseł Prawa i Sprawiedliwości.