PolskaDemonstracja przed kancelarią premiera: "żądamy prawdy"

Demonstracja przed kancelarią premiera: "żądamy prawdy"

Ujawnienia prawdy o katastrofie smoleńskiej, dymisji premiera Donalda Tuska oraz poszanowania wolności słowa w mediach publicznych, domagała się grupa demonstrujących przed budynkiem kancelarii premiera.

Demonstracja przed kancelarią premiera: "żądamy prawdy"
Źródło zdjęć: © PAP

19.01.2011 | aktual.: 19.01.2011 20:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pikieta "w obronie wolności słowa" została zorganizowana przez Stowarzyszenie Solidarni 2010, Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczpospolitej, Stowarzyszenie KoLiber i Polską Rację Stanu.

Manifestujący mieli ze sobą transparenty, na których napisano m.in.: "Medialna PO-licja", "Platforma O.", "Miała być druga Irlandia, a jest druga Białoruś", a także "POmedia służalcy Kremla" oraz "We say no to russian lies" (mówimy "nie" rosyjskim kłamstwom). Pojawił się też plakat z wizerunkiem Donalda Tuska na nartach, pod którym widniało hasło "tragedia".

W demonstracji uczestniczyli m.in. dziennikarze i publicyści TVP, których programy zostały w ostatnim czasie zdjęte z anteny lub które niebawem mają z niej zniknąć, m.in. twórca programu "Warto rozmawiać" Jan Pospieszalski oraz Bronisław Wildstein - autor programu "Bronisław Wildstein przedstawia".

Wildstein mówił do zgromadzonych, że nie chodzi o obronę dziennikarzy, którzy tracą swoje programy, ale o to, "by widzowie mogli zapoznać się z różnymi poglądami i mogli uczestniczyć w debacie". Jak dodał, nie można pozwolić na to, by media stały się "gończą sforą rządzących w kraju".

Z kolei Pospieszalski, którego program ma zostać zdjęty z anteny z końcem lutego, ocenił, że jego program jest zagrożony, bo wraz ze współautorką filmu "Solidarni 2010" Ewą Stankiewicz pozwolili "ludziom z ulicy" zabrać głos i pokazali, co ludzie naprawdę myślą o katastrofie smoleńskiej.

Wśród protestujących były też osoby znane z ubiegłorocznej obrony krzyża przed Pałacem Prezydenckim, m.in. aktor Mariusz Bulski, który wystąpił w filmie Pospieszalskiego i Ewa Stankiewicz. Obecny był też warszawski radny Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Jak zaznaczył, na manifestację przyszedł prosto z sejmu, "gdzie premier kłamał na temat tragedii smoleńskiej i raportu MAK".

Część manifestujących miała maski przedstawiające twarze m.in. Anity Gargas, Pospieszalskiego, Wildsteina i Tomasza Sakiewicza z ustami zaklejonymi czarną taśmą. W rozsyłanym przez organizatorów zaproszeniu na demonstrację napisano, że to ludzie, którzy "za niewłaściwe poglądy zostali zwolnieni, są szykanowani, wykluczani lub czasem wręcz represjonowani. Realizując powinność każdego dziennikarza, dążyli do prawdy i patrzyli na ręce władzy".

TVP podjęła decyzję o zdjęciu z anteny m.in. programu "Bronisław Wildstein przedstawia" oraz "Misji specjalnej" Anity Gargas. Biuro prasowe TVP informowało, że oglądalność obu programów była niezadowalająca i w dodatku ciągle spadała. Na antenie TVP nie będzie też programów: "Warto rozmawiać", Jana Pospieszalskiego, Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego "Wojna Światów", Tomasza Sakiewicza "Pod prasą", Bronisława Wildsteina "Bronisław Wildstein przedstawia", Rafała Ziemkiewicza "Antysalon", Wojciecha Cejrowskiego "Boso przez świat".

W ubiegłym tygodniu posłowie PiS Kazimierz M. Ujazdowski i Jarosław Sellin złożyli w związku z tymi zmianami wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich. W ocenie posłów usunięcie tych programów oraz zwolnienie grupy dziennikarzy produkujących "Wiadomości" pod kierunkiem Jacka Karnowskiego i Joanny Lichockiej z prowadzenia programu "Polityka przy kawie" dowodzi, że w telewizji publicznej mają miejsce praktyki dyskryminacyjne wobec dziennikarzy, którzy według nich prezentują "konserwatywny system wartości".

Źródło artykułu:PAP
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (488)