Decyzja sądu SLD w sprawie Łapińskiego i Naumana - w środę
W środę przed południem zbiera się Krajowy Sąd Partyjny SLD, który rozpatrzy wniosek o ukaranie b. ministra zdrowia, szefa mazowieckiego Sojuszu Mariusza Łapińskiego oraz b. prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksandra Naumana w związku ze sprawą napaści na fotoreportera "Neewsweeka". Obu politykom grozi nawet wykluczenie z partii.
Szefowa Sądu Elżbieta Piela-Mielczarek zapewnia, że wyda on orzeczenie jeszcze tego samego dnia. "Jeśli uznamy ich za winnych, mogą zostać ukarani naganą, zakazem sprawowania funkcji partyjnych albo wykluczeniem z partii" - podkreśliła.
Zdaniem Pieli-Mielczarek, ewentualna rezygnacja Łapińskiego z pełnionej przez niego funkcji szefa SLD na Mazowszu nie powstrzyma sądu przed rozpatrzeniem jego sprawy i ewentualnym ukaraniem go.
Wtorkowa "Trybuna" napisała, że według przewodniczącego Sojuszu w Warszawie Jana Wieteski "Mariusz Łapiński może zrezygnować z funkcji szefa SLD na Mazowszu jeszcze przed decyzją sądu partyjnego w jego sprawie".
W miniony piątek, po południu w restauracji w siedzibie SLD fotoreporter "Newsweeka" Adam Tuchliński robił zdjęcia Naumanowi, Łapińskiemu, b. szefowi gabinetu politycznego Łapińskiego - Waldemarowi Deszczyńskiemu i Małgorzacie Kazubowskiej, która jest towarzyszką życia Naumana i szefową rady nadzorczej firmy "Centrum Osteoporozy" (której prezesem jest Deszczyński).
Według relacji Tuchlińskiego oraz doniesień "Trybuny", z inspiracji tych osób fotoreporter został napadnięty i pobity przez dwóch działaczy młodzieżówki SLD. Zostali oni już wykluczeni z organizacji przez sądy koleżeńskie.
W sądzie partyjnym Sojuszu zasiadają w pierwszej instancji trzy osoby, a w przypadku odwołania od decyzji - skład jest pięcioosobowy.
Środowa decyzja sądu nie będzie prawomocna. Łapiński i Nauman będą mogli w ciągu dwóch tygodni się od niej odwołać do II instancji. "Orzeczenie sądu II instancji jest już ostateczne" - wyjaśniła Piela-Mielczarek. Sąd zbiera się o godz. 10 w siedzibie SLD na ul. Rozbrat.
Szef SLD premier Leszek Miller określił całą sprawę mianem skandalu. "To jest skandaliczne, nie mam innego słowa" - powiedział Miller w poniedziałek w "Sygnałach Dnia".