Debata przekonała niezdecydowanych? "Oto największy zwycięzca"
- Gra toczyła się o głosy ludzi niezdecydowanych. Po debacie można jednak stwierdzić, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Badania pokazują, że telewizja działa najbardziej na ludzi najmniej wykształconych. Po tym, co zobaczyłem, nie jestem jednak pewien, czy udało się nawet ich pozyskać. Paradoksalnie może być tak, że po tym pojedynku niezdecydowani dojdą do wniosku, że trzeba stworzyć jakąś nową partię polityczną, gdyż obecne elity się wyczerpały - mówi w rozmowie z WP ekspert ds. komunikacji politycznej dr Janusz Sibora. - Myślę, że najtrafniejszym komentarzem do tej sytuacji jest stwierdzenie, że debatę wygrali dziennikarze. Ich pytania były lepsze i bardziej konkretne, niż odpowiedzi - dodaje.
20.10.2015 | aktual.: 20.10.2015 15:08
WP: Jakie są pańskie spostrzeżenia po debacie Szydło-Kopacz?
- Nie widzieliśmy krwistych polityków, tylko jakieś nędzne imitacje, których poziom intelektualny był daleki od oczekiwań. Szczególnie rzucała się w oczy niewiedza dotycząca polityki zagranicznej. Obie panie bardzo słabo wypadły, nie znały faktów oraz nie zaprezentowały żadnej wizji.
WP: Debata miała przyciągnąć wyborców do jednej z partii. Czy ten zabieg udał się PO lub PiS?
- Gra toczyła się o głosy ludzi niezdecydowanych. Po debacie można jednak stwierdzić, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Badania pokazują, że telewizja działa najbardziej na ludzi najmniej wykształconych. Po tym, co zobaczyłem, nie jestem jednak pewien, czy udało się nawet ich pozyskać. Paradoksalnie może być tak, że po tym pojedynku niezdecydowani dojdą do wniosku, że trzeba stworzyć jakąś nową partię polityczną, gdyż obecne elity się wyczerpały.
WP: Po tym, co zobaczyliśmy w poniedziałek, można w ogóle mówić o elitach?
- Ja osobiście nie widzę elit politycznych w Polsce, co jest przykre. Debata rzeczywiście pokazała poziom klasy politycznej. Widać po niej, że pani Szydło powinna zostać na stanowisku burmistrza, które piastowała. Tymczasem pani Kopacz nie radzi sobie pod żadnym względem.
WP: W oczy rzucał się szczególnie brak odpowiedzi na konkretne pytania zadawane przez dziennikarzy.
- Myślę, że najtrafniejszym komentarzem do tej sytuacji jest stwierdzenie, że debatę wygrali dziennikarze. Ich pytania były lepsze i bardziej konkretne niż odpowiedzi. Dla porównania w debacie Merkel-Steinbrueck mieliśmy półtorej godziny bardzo merytorycznej rozmowy. To był prawdziwy pojedynek. Dla naszych polityków to jednak zbyt wiele. Oni nie sięgają nawet do tej poprzeczki.
WP: Co najbardziej zwróciło pana uwagę podczas tej debaty?
- Pojawienie się pani Beaty Szydło przypomniało mi najgorsze wzory z propagandy totalitarnej. To było rzymskie wejście wodza - strasznie sztuczne i w złym stylu. Takie zagrania stosuje się w krajach mało demokratycznych. Ja się tego przestraszyłem. To było bazowanie na najniższych instynktach i może budzić niepokój.
WP: Wielu ekspertów zwróciło uwagę, że Beata Szydło odwoływała się do haseł populistycznych.
- Tak i to był tani populizm. Pani prezes pięć razy powiedziała, że muszą mieć jeden rząd i jednego prezydenta z tej samej partii. To świadczy o tym, że PiS nie rozumie procesów rządzenia w demokracji i nie wie, co to jest kohabitacja. Nie wiem, czy jest to powrót do PRL-u, czy realizowanie niespełnionych ambicji prezesa Kaczyńskiego. Z tego wyłania się jednak obraz partii wodzowskiej.
WP: U Ewy Kopacz szczególny wydźwięk miał zwrot: "pokornie was proszę".
- To było bardzo emocjonalne i mocne, ale miało dobry wydźwięk. Wskazywało na docenienie wyborcy i kajanie się przed nim. Ten zwrot był przejmujący.
WP: Eksperci zwracają też uwagę, że Kopacz została zostawiona sama sobie i nie miała otoczenia politycznego podczas wejścia do studio.
- Moim zdaniem dobrze się stało, że tak to wyszło. Mi osobiście nie byli potrzebni klakierzy u boku kandydatów. To, że tacy pojawili się u boku Beaty Szydło, odebrałem jako coś stadionowego i kibolskiego.
WP: Wielu obserwatorów zwraca także uwagę na fakt, że Ewa Kopacz prezentowała się merytorycznie lepiej. Całościowo debatę wygrała jednak Beata Szydło.
- Zgadzam się. Z punktu widzenia marketingowego debatę wygrała kandydatka PiS. Ten pojedynek był skierowany do gawiedzi i lepiej wypadła w nim Beata Szydło. Kopacz była bardziej precyzyjna i rzeczowa, ale to nie przyniosło efektu. Przypomina mi się debata Nixon-Kennedy, po której ten pierwszy stwierdził: "przegrałem debatę, bo skupiłem się na meritum, a nie na formie". Podobnie było też w tym przypadku.
WP: Przed poniedziałkową debatą mówiło się o najważniejszym politycznym pojedynku kobiet w nowożytnej historii Polski. Co w tym kontekście można powiedzieć po starciu?
- Jeżeli przywódcą państwa ma być pater patriae, to w przypadku kobiety powinna być nią mater patriae. Ja w tej debacie żadnej matki ojczyzny nie zobaczyłem i będą chyba szukał macochy.