Dawali wolne na Strajk Kobiet. Ich danych żąda policja
Szły na Strajk Kobiet, ponieważ ich przełożeni dawali im wolne na czas protestów ws. aborcji. Teraz sprawą zainteresowała się policja i żąda udostępnienia danych szefów departamentów z zachodniopomorskiego urzędu marszałkowskiego.
Strajk Kobiet na jesieni 2020 roku gromadził na ulicach Polski tysiące Polek i Polaków, Na protestach ws. aborcji pojawiły się także urzędniczki zachodniopomorskiego urzędu marszałkowskiego, które od swoich dyrektorów dostały wolne, by mogły uczestniczyć w manifestacjach.
Szły na Strajk Kobiet, dzięki pracodawcy. Policja żąda danych
Sprawą zainteresowała się policja, która we wtorek 2 lutego wysłała do zachodniopomorskiego urzędu marszałkowskiego pismo, w którym domaga się udostępnienia danych dyrektorów departamentów, którzy pozwolili swoim pracownicom na udział w Strajku Kobiet.
Jak tłumaczą służby, żądanie ma związek z prowadzonym przez prokuraturę śledztwem ws. stworzenia ryzyka do rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Strajk Kobiet. Piotr Zgorzelski: te protesty są na rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu
Strajk Kobiet. Marszałek broni dyrektorów. "To zgodne z kodeksem pracy"
Sprawę na siebie postanowił wziąć marszałek Olgierd Geblewicz. - Ja za każdym razem podkreślam, że to była moja indywidualna decyzja jako pracodawcy, że tego typu zwolnień będziemy udzielać - zanzaczył w rozmowie z RMF FM.
Jak dodał, urząd marszałkowski ma obowiązek "zapewnić obywatelom możliwość realizowania praw obywatelskich". - Po drugie jest to zgodne z Kodeksem pracy, z regulaminem organizacyjnym: każdy ma prawo wziąć wolne, każdy ma prawo wziąć wolne godziny i je potem odpracować i zupełnie nie musi się tłumaczyć, co w tym czasie robi, czy w tym czasie protestuje i walczy o swoje prawa - podkreślił marszałek województwa zachodniopomorskiego.
Urząd informuje przy tym, że wszystkie pracowniczki, które wzięły wolne godziny, by móc uczestniczyć w Strajku Kobiet w październiku 2020 roku, musiały je później odpracować.
Źródło: RMF FM