Danuta Waniek: niebezpieczeństwo powrotu do jednostronności TVP
(RadioZet)
Gościem Radia Zet jest przewodnicząca KRRiTv, Danuta Waniek. Witam, Moniki Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Janinie S. postawiono zarzuty o sfałszowanie ustawy o radiofonii i telewizji. Przypomnę co pani minister powiedziała „Gazecie Wyborczej”: „Czy taki mały żuczek mógł sam podejmować decyzje merytoryczne? Jeśli Sokołowska to zrobiła, to na czyjeś polecenie. Sama nie podjęłaby takiej decyzji. Proszę jej nie obciążać.” Jak jest z tym małym żuczkiem? Kilka razy wyjaśniałam ten swój pogląd wypowiedziany kiedyś na łamach „Gazety Wyborczej”. Mnie się tak po prostu wydaje, że jeżeli ktoś jest dyrektorem departamentu prawnego KRRiTV, to nie jest w stanie podejmować decyzji dotyczących treści ustawy rządowej. Stąd wydaje mi się, że niezależnie od tego jaką opinię ma Janina S., jak to pani powiedziała, to wydaje mi się, że to mogła być decyzja kogoś innego. Czyli zlecenie? Na czyjeś zlecenie, ale nie wykluczam również i chcę to powiedzieć bardzo jasno, że ta ustawa, bo przysłuchiwałam się poważnej części
działalności komisji śledczej, ta sytuacja mogła być wynikiem po prostu bałaganu i trybu jej przygotowania. Tego też nie wykluczam. Ale są postawione zarzuty i tak jak pani mówi, być może Janina S. była narzędziem w czyichś rękach. To musi wyjaśnić wymiar sprawiedliwości. Ja na ten temat nie będę ferować żadnych wyroków. Żałuję mocno, że to trwa aż tak długo. Raz się umarza postępowanie, potem się je wznawia. Myślę, że to niestety nie służy dobrze pojętym interesom wszystkich ludzi, którzy w tym biorą udział. Podtrzymuje pani, że działała na czyjeś polecenie, taki żuczek nie działa sam? Powiedziałam, że może też być inna ewentualność, że mógł być to wynik absolutnego bałaganu, który towarzyszył powstawaniu tej ustawy. Tomasz Nałęcz, wicemarszałek Sejmu i przewodniczący komisji śledczej ds. afery Rywina uważa, że Janina S. była narzędziem w ręku Włodzimierza Czarzastego. Tomasz Nałęcz wie prawdopodobnie więcej. Ja byłabym dużo ostrożniejsza w swojej sytuacji. Pamiętam nasz spór przed przyjęciem, jak się
okazało nieprzyjęciem, ostatniego sprawozdania KRRiTV w Sejmie, gdzie właściwie Janina S. i mój kolega z Rady był jedynym powodem, dla którego klub SdPl głosował przeciw przyjęciu tego sprawozdania. Wówczas usłyszałam coś takiego, że trzeba ponieść rodzaj odpowiedzialności zbiorowej. To mnie zdumiało. Jest to pewna odpowiedzialność, bo Janina S. oprócz tego, że jest oskarżona o sfałszowanie ustawy, jak pisała „Gazeta Wyborcza”, miała również nieczyste konto osobiste zaciągając pożyczki, nie oddając ludziom pieniędzy. Powtarzamy znane sprawy. Janina S. na skutek różnych powodów przestała być pracownikiem Krajowej Rady. W takim złym wokół niej klimacie musiałabym być wyjątkowo ostrożna i wydaje mi się, że wzięłam pod uwagę wszystkie okoliczności, gdy dowiedziałam się, że z tym kontem osobistym nie bardzo można pogodzić pracę w charakterze dyrektora departamentu prawnego w KR. Podjęłam decyzję. A można pracować w KR, być zastępcą dyrektora departamentu prawnego i mieć postawione zarzuty? Kolejny zarzut
postawiono Iwonie G... To jest pani prawniczka i musimy o niej mówić Iwona G. Musimy o niej mówić i wcale tego nie unikam. W konstytucji jest domniemanie niewinności. To jest zasada, którą obie musimy brać pod uwagę, a także opinia publiczna i ludzie, którzy podejmują decyzje, zwłaszcza, że nasz wymiar sprawiedliwości działa dość opieszale. Znamy historię tego śledztwa. Raz okazało się, że nie ma powodów do postawienia zarzutów, teraz prokuratura w Białymstoku uważa, że jest inaczej. Nie wiem co to da w efekcie, być może akt oskarżenia, być może skazanie, a być może nic. Ja tego nie wiem. Pamiętam, że jest domniemanie niewinności. Ale Iwona G. mogłaby po prostu pójść na urlop. Co to znaczy pójść na urlop? Na jak długi urlop? Musimy brać pod uwagę prawo pracy. Nie przewiduje ono urlopów do czasu rozstrzygnięcia postępowania przez prokuraturę. Rozumiem. Pani nie przeszkadza to, że ma postawiony zarzut. Mówi się o niej Iwona G. Oczywiście to nie jest komfortowa sytuacja, natomiast byłabym daleko, żeby
podejmować szybki, pochopne decyzje. Poczekajmy. Ja na ogół tych spraw pilnuję. Zawieszono pana Pacławskiego. Powiedziała pani w wywiadzie dla „Trybuny”: „To jest zbójectwo.” Nie wiedziałam, że jest to wywiad na pierwszą stronę, kiedy rozmawiałam wczoraj z dziennikarzem „Trybuny”, ale rzeczywiście użyłam takiego określenia, ponieważ przejrzałam okoliczności towarzyszące tej decyzji i okazało się, że takiego zamiaru nie wpisano w porządek dzienny, ze na dobrą sprawę Ryszard Pacławski nie spodziewał się takiej decyzji. Czasami tak bywa, że człowiek się nie spodziewa, a tak się dzieje, chociaż o tym mówiło się od jakiegoś czasu. Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, a jego istotą jest przewidywalność pewnych sytuacji. ...i domniemanie niewinności. I domniemanie niewinności. Przewidywalność znaczy, że jeśli ktoś ma nam coś za złe, nad naszą głową zbierają się chmury czy zarzuty, to powinno być to wyraźnie powiedziane. Uważam, że ta sytuacja nie dojrzała do tej decyzji. Z tego co wiem. Jaka będzie telewizja
Jana Dworaka z zawieszonym Ryszardem Pacławskim? Stanie się coś złego? Tego nie wiem. Przekonamy się jakie dokonania będą towarzyszyć działalności Jana Dworaka w pojedynkę, jeżeli chodzi o tworzenie programu w telewizji publicznej. „Trybuna” pisze dzisiaj, że Dworak „szykuje desant prawicowych dziennikarzy na najważniejsze stanowiska telewizji polskiej. Trzeba się spieszyć, bo wybory na wiosnę, a roboty w czyszczeniu telewizji, wszystkiego, co nie kojarzy się z prawicą, to do diabła.” Zgadza się pani z tym? Tego wykluczyć nie można. Poczekajmy, zobaczymy jakie się pojawią nazwiska w wyniku tej decyzji odnoszącej się do zawieszenia Pacławskiego. Myśli pani, że przez to, że Ryszard Pacławski jest zawieszony osłabią się wpływy lewicy w telewizji? W ogóle nie lubię myślenia kategoriami lewica–prawica. Staram się jak umiem najlepiej, by wszystko co dotyczy ostatniego rozdania w szczególności w organach nadzorujących miało zrównoważony charakter, aby o przyszłości telewizji decydowali ludzie pochodzący z tzw.
różnego rozdania, chociaż to nie jest właściwe określenie, z różnych środowisk. O, na tym się zatrzymajmy. W wywiadzie dla „Trybuny” powiedziała pani: „Zdecydowaliśmy się na drastyczne posunięcia. Prezesem został Jan Dworak, bo już niestety zaplecze Kwiatkowskiego gwałtownie słabło.” Ale o co właściwie mnie pani pyta? O to, że Robert Kwiatkowski miał swoje zaplecze polityczne i niestety słabło... Zaplecze polityczne – było – które uważało później, że SLD przegrało telewizję. Cały czas zwracam uwagę, że to jest telewizja publiczna. Czy SLD ma do pani o to pretensje? Jeżeli ktoś czytał „Trybunę” w poprzednich miesiącach, to oczywiście nie mógł nie dojść do takiego wniosku. Ale czy miała pani takie telefony od kolegów z SLD, że mieli pretensje? Mieli. Tak. I co mówili? Nie pora cytować ich wypowiedzi. Jestem tego w każdym razie świadoma. Rzeczywiście było tak, że pozycja Roberta Kwiatkowskiego na skutek afery Rywina gwałtownie spadała, jak również spadało poparcie dla zaplecza politycznego, które identyfikowało
się z Robertem Kwiatkowskim i trzeba to było wziąć pod uwagę, że pewne rzeczy są, aż tak dalece nie do wyjaśnienia, że one miały wpływ na wytworzenie się takiej atmosfery kryzysu kierowania telewizją publiczną. To nie jest dobrze dla telewizji. Podsumowując: SLD uważa, że Waniek przegrała telewizję dla prawicy? Nie wiem czy tak można to określić, ale jak pani woli w ten sposób o tym mówić, to bardzo proszę. Cały czas starałam się znaleźć taki klucz, który by powodował zrównoważony wpływ różnych środowisk, które aspirują do kształtowania programu telewizji publicznej. Najlepiej by było, gdyby programy były dobre, a nie kształtowane przez różne środowiska polityczne. Myślę, że to też jest droga do tego, by te programy były dobre, tzn. nie były jednostronne. Pamiętajmy, że w każdym przypadku jednostronności telewizji publicznej przegrywało środowisko, które stało na gruncie tej jednostronności. Czego jesteśmy świadkiem. Nie chciałabym, żeby ona się powtórzyła, a wydaje mi się, że otwiera się niebezpieczeństwo
powstania takiej sytuacji. Przez to, że został zawieszony Ryszard Pacławski? Nie tylko dlatego, że Ryszard Pacławski jest zawieszony, ale zastanówmy się w jakim stylu to zrobiono. Przecież przyszli ludzie, którzy uważani byli za szlachetnych i zdolnych do aktów strzelistych, a okazało się, że niekoniecznie.