Dantejskie sceny po zakazie handlu. Europejczycy nie rozumieją, skąd u nas taka panika
Ubiegła niedziela była pierwszą, kiedy w Polsce obowiązywał zakaz handlu. Polacy przeżyli szok. Dla wielu obywateli Europy Zachodniej od lat jest to norma. - Nie rozumiem w czym problem – mówi WP Athina z Grecji.
12.03.2018 | aktual.: 12.03.2018 15:36
Jak Polacy zareagowali na pierwszą niedzielę z zakazem handlu? Wielu skorzystało z pięknej pogody i ruszyło z rodzinami na spacer. Inni oburzali się jednak, że nie mają gdzie zrobić zakupów. Podobne przepisy obowiązują jednak w wielu państwach europejskich, a większość obywateli już dawno się do nich przyzwyczaiła.
Hiszpanie wybierają czas wolny. Pieniądze są na drugim planie
- Przynajmniej jeden dzień w tygodniu, każdy z nas powinien mieć prawo robić to, co chce. Właśnie dlatego wystarczy, że zrobię swoje zakupy w sobotę, lub któregoś dnia w ciągu tygodnia – ocenia Athina. Jak dodaje, nie kosztuje ją to wiele wysiłku, a dzięki temu, ktoś może spędzić chociaż jeden dzień z rodziną.
- Większość rozumie, że przynajmniej jeden dzień na odpoczynek i wspólne spędzenie czasu w domu jest istotne – tłumaczy z kolei Fran z Hiszpanii. Powołuje się nawet na badania, z których wynika, że większość obywateli jego kraju woli popracować trochę mniej, niż więcej zarobić.
Rozwiązanie? Stacja benzynowa albo mały sklepik
Przypomnijmy, że niemal całkowity zakaz handlu w niedzielę i święta obowiązuje przede wszystkim w Niemczech i Austrii. Częściowe restrykcje mają Belgia, Francja, Grecja, Holandia, Luksemburg, Holandia i Węgry.
W Wielkiej Brytanii - w Anglii, Walii i Irlandii Północnej - w niedzielę i święta wielkie markety spożywcze mogą być otwarte tylko przez kilka godzin. W Chorwacji i Włoszech chociaż nie regulują tego przepisy i tak zazwyczaj pozostają zamknięte lub otwierają się tylko na krótki czas. W Hiszpanii zależy to od regionu, ale zazwyczaj handel w sklepach wielkopowierzchniowych działa tylko w pierwszą niedzielę miesiąca oraz niedziele poprzedzające święta.
- W Madrycie zawsze są tysiące turystów więc w centrum miasta raczej wszystko działa, ale na obrzeżach sklepy są w niedziele z reguły raczej zamknięte – przyznaje Jose. Dodaje, że kiedy mieszkał w Barcelonie, zwrócił jednak uwagę, że tam nawet w centrum sklepy są zamykane. Jak sobie z tym radzi?
- Idę na stację benzynową albo do małych marketów otwartych 24 godziny na dobę. Z drugiej strony uważam, że gdyby pracownicy mieli dobre warunki, narzucony odgórnie zakaz handlu nie jest dobrym rozwiązaniem – podkreśla.
Przedsiębiorcy kombinują
Media w Polsce od kilku tygodni informują, że przedsiębiorcy robią co mogą, by obejść nowe przepisy. Stacje benzynowe zaopatrują się jak nigdy wcześniej i stają małymi sklepami spożywczymi. W gdańskim Wrzeszczu galeria handlowa mogła być otwarta, bo od niedawna wchodzi w skład infrastruktury dworca. Wszystko dzięki budowie punktu informacji dla podróżnych oraz uruchomieniu kas biletowych.
- Może u nas miało miejsce coś podobnego, ale szczerze mówiąc nie pamiętam takich sytuacji. Ja, kiedy potrzebuję zrobić duże zakupy, idę do sklepów w sobotę. To kwestia przyzwyczajenia – mówi mieszkający w Niemczech Tom.
- U nas ze względu na wygodę, tendencja jest chyba odwrotna – stwierdza Ghislaine z Francji. W jej kraju obowiązują częściowe restrykcje dotyczące handlu w niedzielę i podobno coraz więcej przedsiębiorców zaczyna korzystać z możliwości handlu. – Jeśli jednak sklepy są zamknięte, korzystam z tych mniejszych, otwartych często przez cały dzień – dodaje.
11 marca był pierwszym dniem z zakazem handlu w niedziele. W tym miesiącu czeka nas jeszcze jedna taka sytuacja, zaś w kwietniu - aż cztery. Szukasz łatwej informacji o wszystkich niedzielach bez handlu? Wejdź TUTAJ.