Daniel Passent: prof. Wiesław Binienda zniknął
"Głupia sprawa. Profesor Wiesław Binienda, koronny ekspert Antoniego Macierewicza i jego zespołu parlamentarnego do spraw wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, autor własnej trajektorii i oryginalnej opinii na temat feralnej brzozy, zniknął, wyparował, byle tylko nie spotkać się z przedstawicielami polskiej prokuratury wojskowej" - pisze na swoim blogu Daniel Passent, publicysta tygodnia "Polityka".
Dziennikarz zauważa, że "kontrowersyjne opinie prof. Biniendy, które miały obalić wnioski komisji Millera, Anodiny i ich mocodawców – Tuska i Putina – zostały włączone do postępowania dowodowego polskiej prokuratury wojskowej. A jednak, kiedy prokuratorzy zaproponowali Biniendzie spotkanie – ten wyjechał do USA".
Passent przywołuje także fragment artykułu Piotra Skwiecińskiego z "Rzeczpospolitej", który określił zachowanie prof. Biniendy jako "żenujący spektakl". Chodziło o żądania profesora, by jego rozmowa z prokuratorami odbyła się poza terenem prokuratury i w obecności amerykańskiego dyplomaty. Skwieciński proponuje jednak, by prokuratura "nie kierowała się urazą" i żeby zaproponowała Biniendzie spotkanie w USA.
Passent jest jednak innego zdania. Według niego, prokuratura nie powinna uganiać się za profesorem po Stanach Zjednoczonych. "To by wystawiało polską prokuraturę na pośmiewisko, stratę czasu i pieniędzy. Zespół Macierewicza wie, jak trafić do prokuratury. Można tylko z satysfakcją stwierdzić, że nawet opozycyjna „Rz”, zazwyczaj bliska PiS, przyznała to, co niektórzy twierdzą od dawna: że teorie profesora Biniendy, opracowana przez niego trajektoria lotu, a także teoria zderzenia samolotu z brzozą budzą co najmniej poważne wątpliwości. Szkoda, że zamiast je wyjaśnić, profesor odleciał w siną dal. Pozostały tylko szczątki" - konkluduje Passent.
Profesor Wiesław Binienda, który na co dzień jest kierownikiem Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w Ohio oraz ekspertem NASA, zaczął zajmować się sprawą Smoleńska na prośbę stworzonego przez PiS parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy. Naukowiec jest autorem badań z których ma wynikać, że zderzenie z brzozą nie mogło być przyczyną katastrofy Tu-154M. Według profesora, w samolocie najpierw musiał nastąpić wybuch i musiał on nastąpić w powietrzu, żeby ściany mogły się otworzyć na zewnątrz. - Dopiero później upadł całym ciężarem na ziemię - uważa Binienda.