- Oligarcha? Z jakiego powodu miałby pan tak o mnie mówić? - pyta Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen w rozmowie z Wirtualną Polską. I odpowiada Donaldowi Tuskowi. - Trudno konkurować z jego osiągnięciami w kwestii rosyjskich interesów - twierdzi. W rozmowie tłumaczy m.in.: skąd Orlen ma miliardowe zyski, dlaczego korzystał z rosyjskiej ropy - i czemu na przełomie roku ceny paliw nie drgnęły.
Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Daniel Obajtek - już nie tylko prezes, a oligarcha?
Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen: A z jakiego powodu miałby pan tak o mnie mówić?
To nie ja, to przewodniczący największej partii opozycyjnej mówi o panu: "Obajtek jak rosyjski oligarcha Putina".
Trudno konkurować z osiągnięciami Donalda Tuska w kwestii rosyjskich interesów w Polsce.
I co to w zasadzie znaczy?
W Polsce najbardziej o interesy rosyjskie i kontrakty z rosyjskimi firmami dbał właśnie rząd Donalda Tuska.
I to nie moja teoria, a dane i wydarzenia z historii. 2008 rok to atak Rosji na Gruzję, a rok 2014 to aneksja Krymu przez Rosję. Kto wtedy rządził? Czy Donald Tusk wyciągnął z tych wydarzeń jakiekolwiek wnioski? Czy pomyślał, żeby dywersyfikować dostawy węglowodorów [ropy i gazu - red.] do Polski? Czy pomyślał, żeby rezygnować z rosyjskich dostaw? Powinien był.
Może pomyślał, ale pod koniec 2014 roku już nie był premierem.
Tak długo myślał, że w sumie wydano 700 mld zł na zakup węglowodorów z Rosji we wszystkich latach rządów Platformy Obywatelskiej i PSL.
A wy?
My, w przeciwieństwie do Platformy Obywatelskiej, od początku skutecznie działaliśmy. I skłoniły nas do tego te same wydarzenia z historii, czyli agresja Rosji na Gruzję i Ukrainę.
To my rozpoczęliśmy proces dywersyfikacji dostaw ropy do Polski. I to jest fakt. Nie było to łatwe, bo nie załatwia się tak ważnych i złożonych spraw jedną decyzją w ciągu kilku miesięcy. To cały ciąg zdarzeń: badanie próbek ropy z różnych regionów, szukanie dostaw z pewnych i stabilnych – także pod względem politycznym - państw na świecie, a to ważne np. w Afryce. To również negocjacje sposobu płatności i rozliczeń walutowych, badanie odpowiedniego poziomu zasiarczenia dostarczanej ropy (to jedna z ważniejszych cech ropy poza gęstością, im wyższy poziom siarki - tym niższa jakość produktu - red.).
A jednak ilość ropy sprowadzanej z Rosji latami była wysoka. W 2015 roku jej udział we wszystkich polskich rafineriach wynosił 90 proc., w 2021 roku mniej - ale wciąż dużo, bo około 60 proc. I to się nie zmieniło ani w dniu, gdy zaczęła rządzić Zjednoczona Prawica, ani w dniu, gdy w Orlenie pojawił się Daniel Obajtek.
Dywersyfikacja to trudny proces, który wymaga czasu.
A konkretnie?
Gdybyśmy rozpoczęli go dopiero teraz, to skończylibyśmy za pięć lat. I w 2022 roku nie bylibyśmy gotowi. Tymczasem mamy już 100 proc. ropy naftowej - także gazu - spoza kierunku rosyjskiego. Orlen zagwarantował Polsce bezpieczeństwo i niezależność energetyczną.
Gdybyśmy nie byli gotowi, to pierwszy bym mówił, że unijne sankcje dotyczące dostaw ropy i gazu należy dostosować do naszych możliwości. A co mówię cały czas? Potrzebne były i są zdecydowane działania Unii Europejskiej w tym zakresie.
A więc to nie Daniel Obajtek jest prawie jak oligarcha, tylko Donald Tusk? Raczej też się z taką oceną nie zgodzi.
Nie będę używał takiego określenia, bo to nie mój poziom dyskusji w polityce.
Nie bardzo rozumiem w sumie, co Donald Tusk miał na myśli mówiąc o mnie "oligarcha". Mój majątek nie jest na tyle duży, żebym nazywał się w ten sposób. Nie jestem na liście 1000 najbogatszych Polaków. Przy czym, jako jedyny prezes spółki z udziałem skarbu państwa, ujawniłem cały swój majątek. Pokazałem wszystkie akty notarialne, choć wcale nie musiałem. I byłem sprawdzony trzykrotnie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Nigdy nie miałem żadnej sprawy w tym zakresie.
I jak Donald Tusk podczas objazdu po całej Polsce będzie o panu mówił per "oligarcha" to...
To będzie to świadczyło wyłącznie o nim. Jeżeli uważa, że tak ma wyglądać polityka i taki jest jego pomysł na Polskę, to ocenią to Polacy. Ja w ten pomysł nie wierzę, ale życzę szczęścia. To są niezrozumiałe działania człowieka, który ma swoje lata i doświadczenie, a naprawdę bawi się jak małe dziecko w piaskownicy. Może pan to zacytować.
Zacytuję.
Ibris wykonał badania opinii. Na podstawie 2 tys. ankietowanych sprawdzono rozpoznawalność marki Orlen i wynosi ona 99,6 proc., a poparcie dla procesów fuzji i rozwoju koncernu wyraziło 63 proc. To pokazuje, czego oczekują Polacy – nie słownych przepychanek, a realnych działań, z których będą mieli korzyści.
Dlatego Donald Tusk powinien zacząć być odpowiedzialnym politykiem i przestać atakować koncern, który pomaga Polakom i napędza polską gospodarkę. Jeszcze bym wiele przełknął, ale - na Boga, raz jeszcze - Donald Tusk o współpracy z Rosją lepiej, żeby nie wracał, bo to naprawdę nie działa na jego korzyść.
O tym zdecyduje już sam Donald Tusk. Nie chce pan do polityki? Z polityki pan przyszedł, do polityki można wrócić.
Nie, nie, nie. Mam jeszcze dużo do zrobienia w biznesie. Lubię to, co robię.
I o tym porozmawiamy. PKN Orlen w 2023 roku płacił za dostawy rosyjskiej firmie - Tatnieft, bo wciąż ściągał rosyjskie surowce.
Wielokrotnie deklarowałem, że będziemy konsekwentnie odchodzić od surowców ze Wschodu i tak się stało.
Od lutego 90 proc. ropy trafiającej do Polski pochodziło z innych kierunków niż rosyjski, a obecnie jest to już 100 proc. To nie jest przypadek, że po wizycie prezydenta USA Joe Bidena w Polsce Rosja przestała tłoczyć do nas ropę, więc sprawa jest zamknięta.
Problem rozwiązali Rosjanie. Ale dlaczego nie pan?
Bo obowiązują nas umowy i żadne sankcje europejskie na dostawy rurociągami nie zostały wprowadzone. Bez podstaw prawnych narazilibyśmy firmę na konsekwencje finansowe.
Zawsze o tym mówiłem, dlatego cały czas dziwię się, że teraz ten temat ma nowe oblicze w przestrzeni medialnej.
Z wyjaśnieniem powodów mogę pomóc: trzeba pójść do premiera Mateusza Morawieckiego i go zapytać, dlaczego obiecywał, że do końca roku będziemy wolni od rosyjskich surowców. Może akurat Mateusz Morawiecki pana w tym temacie po prostu wystawił.
Muszę w takim przypadku premiera bronić.
Nie wystawił?
Nie.
Przecież na konferencji w marcu ubiegłego roku był premier Mateusz Morawiecki, minister klimatu Anna Moskwa oraz ja. I wtedy, przedstawiając plan odejścia od rosyjskich węglowodorów, mówiłem wyraźnie: są potrzebne sankcje na poziomie europejskim, bez tego Rosjanie mogą nas ciągać po trybunałach arbitrażowych. Więcej, są potrzebne mechanizmy wyrównujące szanse pomiędzy tymi, którzy z rosyjskich surowców przestaną korzystać, a tymi, którzy nadal je sprowadzają.
Premier miał dobre intencje i walczył o te sankcje na arenie międzynarodowej. A jakie efekty ma Polska w kwestii ograniczania dostaw? Udało się w pełni zdywersyfikować dostawy węgla i gazu. Ani węgla, ani gazu z Rosji w Polsce nie ma. Udało się zdywersyfikować 90 proc. dostaw ropy, a zostało 10 proc. Nie widzę powodów, by winić premiera za to, że Unia Europejska nie nałożyła kolejnych ograniczeń na tym rynku.
Czyli premier miał dobre chęci, ale to prezes Daniel Obajtek musi się tłumaczyć, bo się nie udało.
Nie muszę się tłumaczyć. Działamy transparentnie.
Polski rząd i PKN Orlen byli najbardziej solidarni z Ukrainą. Nie było jeszcze sankcji, a już w pierwszych dniach agresji przestaliśmy zamawiać rosyjską ropę drogą morską. Przypomnę, że ograniczenia unijne w tym zakresie pojawiły się dopiero w grudniu ubiegłego roku.
Zakaz importu oleju napędowego z Rosji zaczął obowiązywać od 5 lutego 2023 roku. Proszę policzyć, ile krajów europejskich do tego dnia sprowadzało go ze Wschodu. A wie pan, że my od początku wojny tego już nie robiliśmy? Nie wydaje mi się więc, żebym miał jakiekolwiek problemy z odcinaniem Polski od rosyjskich dostaw. To są fakty. Przy tym jasno i otwarcie mówiłem o umowach terminowych, które obowiązywały Orlen. Jeżeli zerwalibyśmy jej jednostronnie, to narazilibyśmy firmę na ogromne konsekwencje finansowe, a reżimowi Putina i tak musielibyśmy zapłacić. Bez sankcji ogólnoeuropejskich nie było możliwości, by zerwać tę umowę bez narażania się na pozwy arbitrażowe.
Jakiej wartości jest ta ostatnia umowa na rosyjski surowiec?
Nie mogę podawać szczegółów dotyczących umów.
To jakie kary umowne Orlenowi groziły?
Nie mogę podawać szczegółów dotyczących umów.
Organizacja Greenpeace przekonuje, że wysłalibyście przelewy za dostawy z Rosji o wartości 8 miliardów złotych w ciągu następnych dwóch lat.
Nie będę komentował akcji Greenpeace i wypowiedzi jej przedstawicieli.
Bo?
W raporcie tej organizacji sprzed kilku miesięcy prognozowali, że w Polsce zabraknie 30 procent gazu. Nic takiego się nie wydarzyło. To tyle w temacie.
To niech pan skomentuje te 8 miliardów. Taka była wartość kontraktu?
Żadna firma nie ujawnia szczegółów umów i Orlen nie jest wyjątkiem.
Nikt mi nie może zarzucić, że czekaliśmy z dywersyfikacją i zaczęliśmy ją dopiero wraz z wybuchem wojny w Ukrainie. Proszę sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji bylibyśmy dzisiaj, gdybyśmy poszli drogą Platformy Obywatelskiej?
Naprawdę szczytem hipokryzji są dziś słowa Donalda Tuska w tej sprawie. Niech opowie o kontraktach podpisywanych w 2013 roku i 2015 roku. Nie mam na to innych słów niż wyrachowane kłamstwo.
Czyli jest pan zadowolony, bo Rosjanie zakręcili kurek i problemu nie ma?
Tu nie chodzi o moje zadowolenie. Jednak to my możemy mieć teraz roszczenia do Rosjan, a nie oni do nas.
I będziemy mieli?
Możemy mieć roszczenia wynikające z podpisanej umowy na dostawy surowców.
I będziemy mieli?
Trwają analizy. Tyle na dziś mogę powiedzieć. Umowy są tak skonstruowane, że prawo do roszczeń - w przypadku niewywiązania się z postanowień kontraktu - mają obie strony.
I nie ma pan żalu, że nie może powiedzieć, że to my zrezygnowaliśmy z rosyjskich surowców w całości, że to my podziękowaliśmy?
Nie mam, bo ostatecznie i tak odciąłem Rosję od miliardów złotych z Polski.
Jestem pierwszym prezesem PKN Orlen, który doprowadził dywersyfikację dostaw ropy do 90 proc. poziomu spoza Rosji. W tym temacie byłem od początku konsekwentny. W styczniu 2023 roku wieloletnia umowa z Rosnieftem nie została przedłużona, wygasła, a ten plan jasno komunikowaliśmy. Mogę powiedzieć o sobie, że jestem jedynym prezesem, który tak znacznie odciął interesy rosyjskie w Polsce.
Gdyby kontrakt z Tatnieftem kończył się nie w 2024 roku, a w tym roku, to…
…to nie zostałby przedłużony. W żadnym wypadku.
I jak wyglądała w praktyce informacja o odcięciu dostaw?
W bieżących tabelach dostaw - w wydrukach z systemów - po prostu pojawia się "zero".
I nie myślał nikt, że to awaria?
Widzieliśmy, że z innych kierunków ropa jest wciąż tłoczona, więc trudno było uznać, że to kwestia awarii. Jednocześnie byliśmy na to po prostu gotowi.
Skoro ucięło panu 10 proc. surowca z Rosji, to gdzie go pan znajdzie?
Możemy w każdej chwili zwiększyć dostawy z innych kierunków - z Arabii Saudyjskiej, z Morza Północnego, są też dostawcy z USA i Zatoki Meksykańskiej.
Po jakiej cenie będzie to 10 proc. dostarczone? I co to odcięcie oznacza dla Polaków?
Ta zmiana nie będzie miała wpływu na ceny paliw na stacjach. Fakt, koncern będzie zarabiał mniej, ale w żaden sposób nie przełoży się to na sytuację na stacjach.
Oczywiście inaczej kupuje się ropę, która jest kilkadziesiąt dolarów tańsza lub droższa na każdej baryłce, ale nie musimy przekładać tej zmiany na klientów. Wielkość koncernu, takiego jak Orlen, powinna też stymulować gospodarkę, bo to docelowo nam się po prostu opłaci. Jeżeli polska gospodarka będzie stygła, to odbije się to na kondycji finansowej Orlenu. Przecież w niczyim interesie nie jest, żeby restauracje czy inne małe biznesy w Polsce miały kłopoty ze względu na ceny surowców. Bo to jak domino - znika firma, znika klient dla PKN Orlen.
Kondycja wielu zależy jednak od tego, ile płacą wam za paliwo, prąd i gaz.
I będą płacić mniej. Od 15 marca wprowadzamy nową ofertę cennikową dla klientów biznesowych - 353 zł za megawatogodzinę. Skorzystają na tym małe zakłady.
A wcześniej nie przepłacały? Bo jeżeli przepłacały, to niewiele im ta ulga przyniesie.
Nie, nie przepłacały.
Zawsze pojawia się pytanie, czy Orlen nie przeciąga zmian w cenniku, by podbić sobie zysk.
Absolutnie nie. Gdyby obniżka wspomnianej ceny gazu nastąpiła wcześniej, to nie osiągnęłaby poziomu około 350 zł, tylko 450 zł. Dziś możemy bardziej obniżyć cenę.
W sprzedaży surowców czynnik czasu jest istotny: jeżeli kupowaliśmy gaz za 1,5 tys. zł za megawatogodzinę, a dziś na giełdzie jest po ok. 250-300 zł, to nie znaczy, że taka niska cena będzie od razu dla klientów. To musi potrwać, bo uwalnianie drogiego gazu z magazynów trwa, ale sytuacja się stabilizuje. Warto też pamiętać, że kiedy w latem ubiegłego roku ceny gazu sięgały poziomu 1,5 tys. złotych klienci kupowali go, zgodnie z cennikiem, o kilkaset złotych taniej.
Grupa Orlen w 2022 roku odnotowała solidne przychody i zyski.
Solidne? Dla wielu nadmiarowe.
Solidne i nie powinien być to powód do ataków. Pan uważa, że koncern, który w tamtym roku miał 275 miliardów złotych przychodu i zarobił 21,5 miliarda złotych netto, zarobił dużo lub za dużo?
To jest niecałe 9 proc. przychodu. A dziś koszt pozyskania kapitału [pożyczenia go na rynku - red.] wynosi niewiele mniej. Gdzie tutaj nadmiarowy zysk? A dodam, że około 50 proc. zysków z tych 21,5 mld zł pochodzi z rynków zewnętrznych.
Co oznacza, że 10 miliardów złotych zysku pochodzi z rynku krajowego. Od Polaków, mówiąc najprościej.
Przecież to konsekwencja połączenia czterech dużych koncernów: PKN Orlen, PGNiG, Lotos i Energa.
Orlen nie ma nadmiarowych zysków. Wypracowany przez nas zysk jest adekwatny do wielkości firmy i inwestycji, które prowadzimy. A w tym roku wydamy 36 mld zł na inwestycje w przyszłość i w bezpieczeństwo energetyczne kraju. To też przełoży się w przyszłości na tańsze nośniki energii. Wydamy o wiele więcej, niż zyskaliśmy w roku ubiegłym.
Pan może uważa, że to nie jest nadmiarowy zysk, ale pomysł podatku od nadmiarowych zysków już się w Polsce pojawił.
Orlen nie ma nadmiarowych zysków. Nasze ostatnie wyniki to efekt połączenia czterech dużych firm i skutecznego zarządzania w niestabilnym otoczeniu. A dzięki temu, że zbudowaliśmy silną firmę multienergetyczną możemy dzisiaj - przy współpracy z rządem pana premiera Mateusza Morawieckiego - wspierać Polki i Polaków. Przecież 14 mld zł ma trafić w tym roku do funduszu zamrożenia cen gazu.
Wstępnie zadeklarowaliśmy dywidendę za 2022 rok na poziomie 5,5 zł za każdą akcję. To oznacza ponad 3 mld zł dla państwa ze względu na udziały skarbu państwa w Orlenie, ale również udział PERN (Skarb państwa posiada 49,9 proc. akcji PKN Orlen, PERN - należący do Skarbu państwa mniej niż 5 proc. - red.)
Krótkie pytanie, krótka odpowiedź. Czy Daniel Obajtek i jego PKN Orlen nachapali się na Polakach w trakcie wojny?
To retoryka nieodpowiedzialnych polityków opozycji. Nie ma ona nic wspólnego z faktami.
Ceny paliw w Polsce wciąż są jednymi z najniższych w Europie, ceny gazu właśnie są aktualizowane i nie ma porównania z innymi krajami, o podobnym stopniu rozwoju.
Może trzeba było zarabiać mniej, zostawić te 10 mld zł u klientów w Polsce.
To bardzo populistyczne założenie. Może rozdajmy po prostu? Jeżeli przyjmujemy takie rozumowanie, to można też domagać się sprzedaży jednej rafinerii i przekazania tych pieniędzy klientom.
Część pan sprzedał.
Wypełniłem warunki zaradcze dotyczące połączenia Orlenu z Lotosem, które zostały wypracowane wspólnie z Komisją Europejską. Pakiet mniejszościowy - 30 proc. rafinerii gdańskiej trafił do Saudi Aramco. Pakiet większościowy, czyli 70 proc. posiada Orlen. I dziś widzimy korzyści z tego rozwiązania. Te miliardy złotych zysków zostały w połączonym koncernie. Będą m.in. inwestowane właśnie z myślą o przyszłości Polaków w nisko i zeroemisyjne źródła energii.
Na połączeniu już zyskaliśmy, np. na wspólnym zakupie ropy, na logistyce i wielu wspólnych procesach. Za 30 proc. udziałów w rafinerii gdańskiej mamy bezpiecznego partnera strategicznego. I nikt nas nie pozbawi prawa głosu, nikt nas nie zablokuje, nie ma takiego ryzyka. Jesteśmy zabezpieczeni umowami, ale umowami też jest zabezpieczone Saudi Aramco. W tych procesach brały udział największe krajowe i zagraniczne kancelarie oraz firmy doradcze. Nie zauważyłyby ryzyka? Nikt?
Arabii Saudyjskiej wcale do Rosji daleko nie jest.
Ta narracja nie ma związku z rzeczywistością. Minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa Arabii Saudyjskiej pojawił się ostatnio w Ukrainie. Nie był w Moskwie, był w Kijowie.
Wróćmy do wątku ponadprzeciętnych zysków i tego, że zaprzecza pan, że Orlen się nachapał. To jak wyjaśnić marże i ceny na przełomie roku, gdy wracał wyższy VAT na paliwa? VAT wrócił, ceny ani nie drgnęły. A to oznacza, że w grudniu musiały być wyższe niż mogły być.
Wyniki za III i IV kwartał 2022 roku pokazują jednoznacznie, że sprzedaż paliw w Polsce nie generuje krociowych zysków. Udział sprzedaży detalicznej w zysku operacyjnym w III kwartale wynosił zaledwie 4 proc., a kwartał później 3 proc.
A to może trzeba było się zachować rynkowo: raz obniżyć ceny, później - wraz ze wzrostem VAT - je podnieść. A nie uszczęśliwiać wszystkich na siłę. Nie byłoby powodów do podejrzeń i tłumaczeń.
Zachowaliśmy się rynkowo. Podobnie zresztą jak inni gracze. Orlen, już po połączeniu z Lotosem, ma udział w rynku hurtowym na poziomie 65 proc. Dlaczego cały rynek zachował się tak samo?
Chce mi pan powiedzieć, że gdybym najpierw obniżył cenę, a później ją gwałtownie podniósł, to nie byłoby nagonki na Orlen? Nie wierzę w to. Wystarczy, że wymieniamy wysłużone pylony na stajach, a już pojawiają się politycy i robią sobie pod nimi zdjęcia. A wraz z tym sugerują, że to przygotowanie pod dwucyfrowe ceny paliw. Kuriozum.
Gdybyśmy na przełomie roku zachowali się inaczej, nie przygotowali na zmianę VAT, czy nadchodzące embargo na paliwa z Rosji, to mielibyśmy za to problem z dostępnością paliw na rynku.
Niby jaki problem?
Już w listopadzie wysyłaliśmy sygnały, że zmiana VAT-u nie wpłynie na poziom cen na stacjach. I nie po to, żeby zgarnąć pod koniec roku więcej pieniędzy, tylko widzieliśmy, co się działo: Polacy już wtedy ruszyli kupować paliwo, bo bali się podwyżek od nowego roku. I nie mówię tego ot tak. Widzieliśmy, że w niektórych miejscach trudniejsze staje się pokrycie bieżącego zapotrzebowania, że logistyka staje się wyzwaniem, że możemy – mówiąc kolokwialnie – wysychać.
Polacy wykupiliby panu paliwo?
Oczywiście. W sytuacji, gdy na pełnym baku jest 50-60 zł różnicy, to wiele osób tankuje do pełna i to w momencie, gdy normalnie tego by nie zrobiło. Zupełnie inaczej rozkłada się zużycie paliw na stajach. A przecież są jeszcze rolnicy, którzy tankują dziesiątki litrów, są też przedsiębiorcy, którzy mogą zrobić zapasy.
Jestem przekonany, że wszyscy ruszyliby, żeby zabezpieczyć się w tanie paliwo, bojąc się tego teoretycznie droższego od 1 stycznia. Panika na stacjach to ostatnie, co nam, ale przede wszystkim gospodarce było potrzebne. Przecież już po rozpoczęciu przez Rosję inwazji pojawiały się sytuacje, gdy ktoś tankował na zapas - do baniek, do kanistrów. I dlatego mówiłem: zrobimy wszystko, żeby powrót VAT nie przełożył się na cenę. I mówiłem to niemal na dwa miesiące przed wdrożeniem nowej stawki. Trudno zarzucić nam kłamstwo i próbę zarobienia w sytuacji, gdy o tym mówiliśmy otwarcie: ustawimy tak ceny w czasie, żeby nie było tąpnięć i gwałtownych zmian.
Cennik jest rynkowy, ekonomiczny, a nie polityczny? Prosta deklaracja.
Cennik jest rynkowy.
Ile w PKN Orlen jest w tej chwili produktu rosyjskiego pochodzenia? Od surowców, po mydło w łazience.
Nie ma.
Zero? Jakiekolwiek produkty, półprodukty?
Nie ma żadnej znaczącej pozycji z tego kierunku.
A właśnie zapowiada pan wielkie wydawanie pieniędzy.
Wielkie inwestowanie. Przechodzimy z ekstraklasy do ligi mistrzów - jak powiedział jeden z naszych dyrektorów. I to jest wyjątkowo celne porównanie.
Zainwestujemy do 2030 roku łącznie około 320 mld zł - z czego około 120 mld zł w zielone inwestycje, uniezależniające nas od paliw kopalnych. Wśród nich znajdą przede wszystkim wspomniane już morskie i lądowe farmy wiatrowe, fotowoltaika, biogaz i biometan, biopaliwa nowej generacji i odnawialny wodór. Mówimy też wprost: w 2030 roku będziemy produkować energię w technologii małych reaktorów jądrowych SMR i staniemy się regionalnym liderem elektromobilności.
Te ostatnią obietnicę to już słyszeliśmy - niestety u polityków.
A my działamy i postawimy 10 tys. punktów ładowania samochodów elektrycznych. A inną inwestycją w przyszłość jest chociażby zbudowanie zakładu, który pozwoli na przemianę wykorzystanych olejów do smażenia na paliwo lotnicze.
Po co właściwie nowa strategia?
W momencie połączenia ostatnich elementów: czyli przyłączenia Lotosu i PGNiG do PKN Orlen musieliśmy zaktualizować strategię, by akcjonariusze - i wszyscy Polacy – wiedzieli, w jakim kierunku zmierzamy. Z drugiej strony nie mam wątpliwości, że tworząc nową strategię pokazujemy potencjalnym partnerom biznesowym, że jesteśmy firmą z ambitną, ale realną wizją na przyszłość.
Najważniejsza lub - najważniejsza dla pana inwestycja z tego zestawu?
Offshore, czyli wiatraki na Bałtyku. W 2024 roku planujemy rozpoczęcie budowy morskiej farmy wiatrowej o mocy do 1,2 GW, która może zasilić w czystą energię elektryczną nawet milion gospodarstw domowych. A jest to też inwestycja wieloetapowa. Jednocześnie przecież zapadła decyzja o budowie terminala instalacyjnego w Świnoujściu oraz nowej fabryki turbin w Szczecinie. To są inwestycje, które naprawdę szansę nie tylko zrewolucjonizować krajowy system energetyczny.
To będzie pierwsza farma wiatrowa na Bałtyku. Czegoś takiego nie mamy i z tej inwestycji będę wyjątkowo dumny.
Jeżeli gdzieś miałaby być tabliczka: "im. Daniela Obajtka", to tam?
Żadnych tabliczek.
Farma wiatrowa Baltic Power jest najbardziej dynamicznie rozwijanym projektem w polskiej części Bałtyku. Dostęp do taniej i zielonej energii będzie jednym z podstawowych czynników wpływających na poziom konkurencyjności całej gospodarki i możliwości stabilnego wzrostu w nadchodzących dekadach. Jeżeli miałbym tłumaczyć w skrócie, co robimy, to to byłoby najlepsze wytłumaczenie. 76 turbin wiatrowych, każda o wysokości ponad 200 metrów. Farma będzie około 23 km na północ od linii brzegowej Morza Bałtyckiego - na wysokości Łeby i Choczewa.
Tych inwestycji jest cała lista. Orlen będzie miał - do wyłącznej dyspozycji - osiem statków do przewozu LNG. Zostaną zbudowane specjalnie na nasze potrzeby.
Przecież nie tak dawno w Korei Południowej odbyła się ceremonia nadania imion dwóm statkom do przewozu LNG - zamówionym przez PGNiG Supply & Trading (spółkę z Grupy Orlen – red.). Oba statki zostały wybudowane przez Hyundai Heavy Industries, budowa każdego z nich trwała około 18 miesięcy. Jeden jest imienia Lecha Kaczyńskiego, drugi Grażyny Gęsickiej (zmarłych 10 kwietnia 2010 roku - red.).
Bałtyk będzie najważniejszym kierunkiem dostaw surowców do Polski?
Tak. W każdym kraju okienko morskie jest ważnym kierunkiem dostaw. Jest to alternatywa dla połączeń rurociągami.
I Bałtyk wobec tego powinien być pod specjalnym nadzorem - pod kątem bezpieczeństwa? Rozmawiacie o tym z przedstawicielami rządu, MON?
Jeżeli ktoś myśli, że koncern z potencjałem na 500 mld zł przychodów nie rozmawia z przedstawicielami rządu, to się myli. Oczywiście, rozmawiamy, jesteśmy w kontakcie: w kwestiach gospodarczych czy bezpieczeństwa, w tym infrastruktury. Tak się dzieje i w Polsce, i w Niemczech, i w Norwegii. Żadna firma o takiej wielkości i takim znaczeniu dla bezpieczeństwa kraju nie może nie być w kontakcie z decydentami.
Więc jesteśmy w kontakcie i z premierem Mateuszem Morawieckim, wicepremierem Jackiem Sasinem i minister klimatu Anną Moskwą.
A ostatnio też z kontrolerami Najwyższej Izby Kontroli.
Najwyższa Izba Kontroli prowadzi kontrolę w Ministerstwie Aktywów Państwowych i rzeczywiście w tym kontekście zostałem zaproszony do rozmów. To nie jest żadna tajemnica. Jestem przekonany do procesów, które prowadziłem w kwestii połączeń spółek. I o tym rozmawiałem z kontrolerami, tłumaczyłem te procesy, wszyscy byli mili, to była konstruktywna rozmowa, trwająca mniej więcej 3 godziny.
Szanuję instytucje i prawo. Zostałem wezwany w charakterze świadka, miałem obowiązek się stawić. A Najwyższa Izba Kontroli, zgodnie z przepisami, mogła mnie wezwać w takim charakterze. Co mi dadzą jakiekolwiek uniki? Przeprowadziłem procesy łączenia PKN Orlen z innymi podmiotami, chętnie o tym opowiem i poddam weryfikacji.
Kontrolerzy NIK nie mieli tyle szczęścia, gdy zechcieli odwiedzić Orlen.
Działam w ramach obowiązujących przepisów prawa. Zgodnie z nimi w Polsce NIK nie posiada uprawnienia do kontrolowania każdego podmiotu w dowolnym zakresie. I to potwierdzają opinie prawne, którymi dysponujemy. Ale przede wszystkim to wynika wprost z obowiązujących w Polsce przepisów.
Dla mnie to biznes, a nie sprawa polityczna. Bo ostatecznie jest rozmowa na jeden temat: Polsce potrzebna jest gigantyczna transformacja energetyczna. A przeprowadzić ją mogą wyłącznie duże podmioty, które posiadają na to finansowanie. Nie uciekniemy od transformacji, nawet gdy otoczymy się murem i zrobimy tutaj skansen.
Drogi byłby to skansen.
Wyjątkowo drogi. Taki, na którego utrzymanie nie byłoby nas już stać.
Rozmawiał Mateusz Ratajczak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Mateusz.Ratajczak@grupawp.pl