Dania będzie miała "wyspę skazańców". Życie niechcianych uchodźców ma być nieznośne
Dania ześle niechcianych uchodźców na wyspę na Bałtyku niecałe 190 km od polskiego wybrzeża. Trudne warunki mają zmusić wygnańców do wyjazdu. Kopenhaga znowu testuje granice prawa międzynarodowego.
05.12.2018 | aktual.: 05.12.2018 14:36
Bałtycka wysepka Lindholm u wschodnich wybrzeży Danii ma mniej niż 7 hektarów powierzchni. Teraz znajduje się na niej ośrodek badania zwierzęcych chorób zakaźnych, czyli laboratoria, stajnie i krematorium. Nie jest więc przypadkiem, że jeden z dwóch promów, które nieregularnie przybijają tam do nabrzeża nazywa się "Wirus".
Nikt nie chciałby na stałe mieszkać na Lindholm i dlatego wysepka stała się tak atrakcyjna dla polityków. Rząd w Kopenhadze wyda ok. 100 mln euro na dostosowanie zabudowań do wymogów ośrodka dla niechcianych azylantów, który ma zostać uruchomiony w 2021 r.
Nie oznacza to wcale poprawy warunków życia. Wręcz przeciwnie. Ok. 100 cudzoziemców będzie borykać się z niewygodami i celowymi utrudnieniami. Ograniczona zostanie nawet i tak niewielka liczba połączeń promowych. Co więcej, każdy z "zesłańców" będzie miał obowiązek codziennie meldować się w centrum pod groźbą kary więzienia.
Duńscy politycy otwarcie mówią, że zamierzają uczynić życie mieszkańców Lindholm możliwie jak najdroższym i najtrudniejszym. Na wyspę trafią cudzoziemcy skazani wyrokami sądu, którzy z jakiegoś powodu nie mogą powrócić do krajów pochodzenia. Ludzie ci mają z pełną surowością odczuć, że w Danii nie są mile widziani.
Pomysł ośrodka dla niechcianych azylantów jest wynikiem kompromisu między centroprawicowym rządem a prawicową Duńską Partią Ludową. Tego rodzaju porozumienia zawierane są już kolejny rok tuż przed debatą budżetową, podczas której prawica uzyskuje zgodę na zaostrzenie przepisów antyimigracyjnych w zamian za poparcie rządu w kluczowym głosowaniu.
Politycy w Kopenhadze z rozmysłem testują granice prawa międzynarodowego określającego warunki udzielania pomocy uchodźcom. Każdy ma prawo złożyć wniosek o azyl i odpowiednio go udokumentować. Ludzie uciekający przed wojnami i prześladowaniami, którzy mogą dowieść prawdziwości swoich roszczeń i nie stanowią zagrożenia dla społeczeństwa otrzymują odpowiednie świadczenia.
Duńczycy nie mają natomiast litości dla przestępców, którzy nie otrzymują pozwolenia na pracę. Z kolei ludzie, których wnioski zostały odrzucone są deportowani. Jeśli ktoś się na to nie godzi, trafia do ośrodka, w którym zapewniony ma dach nad głową, wyżywienie i kieszonkowe rzędu 1 euro dziennie. Wystarczy jednak narazić się władzom, aby zostać pozbawionym nawet tej niewielkiej wypłaty.
Mimo tego kilkuset niedoszłych azylantów odmawia wyjazdu z kraju i wegetuje w specjalnych ośrodkach. Uprzykrzanie im życia ma pomóc rządowi zrealizować obietnicę pozbycia się z Danii ludzi nieuprawnionych do przebywania w kraju.
Opozycja krytykuje pomysł zbudowania ośrodka dla "zesłańców" na wyspie Lindolm twierdząc, że to nierealistyczny plan, który niczego nie rozwiązuje. Z kolei obrońcy praw człowieka zamierzają uważnie przyglądać się poczynaniom rządu, żeby stwierdzić, czy rzeczywiście nie przekracza przepisów prawa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl