Daje twarz potwarzom



Tykającą bombą PiS w tych wyborach może być drugi raport Macierewicza. Już gotowy, już złożony, czeka tylko na decyzję odtajnienia przez braci Kaczyń-skich. Nieważne, czy składa się z faktów, czy z insynuacji. Ważne, że podczas wyborczej wojny może być skuteczną bronią

15.10.2007 | aktual.: 15.10.2007 12:14

Odliczanie do ujawnienia drugiego raportu Macierewicza w sprawie Wojskowych Służb Informacyjnych, zwane-go też aneksem, już się zaczęło. Może o tym świadczyć starcie, do jakiego doszło w ostatnich dniach między obecnym a byłym szefem Ministerstwa Obrony Narodowej. Aleksander Szczygło na specjalnej konferencji oświadczył, że to jego poprzednik Radosław Sikorski utajnił teczkę byłego szefa WSI generała Marka Dukaczew-skiego i tylko na tej podstawie Sikorski zarzuca władzy, że łamie prawo, ujawniając dokumenty dotyczące genera-ła. A chodzi o ujawnione przez koordynatora do spraw służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna zaświadczenie o odbyciu przez Dukaczewskiego kursu w ministerstwie obrony Rosji. Wassermann, jak powiedział, znalazł je „pod wycieraczką swojego mieszkania”.

Potyczkę tę można zrozumieć, dopiero gdy weźmie się pod uwagę, że Dukaczewski to główny bohater śledztw i raportów Macierewicza. W lipcu tego roku Macierewicz przegrał proces z Dukaczewskim o pomówienie. I nie odwołał się od tego wyroku. W czasie kampanii wyborczej – w której Antoni Macierewicz, szef Służby Kontr-wywiadu Wojskowego, startuje z pierwszego miejsca PiS w Piotrkowie Trybunalskim – kolejny atak PiS na Du-kaczewskiego jest Macierewiczowi bardzo na rękę.

Grzechy likwidatora

Drugą część raportu Macierewicz skończył ponad miesiąc temu. Oświadczył wówczas, że od tej chwili los do-kumentu pozostaje w rękach premiera i prezydenta, bo to oni zdecydują o jego odtajnieniu. Podobnie było w lutym 2007 roku, gdy Lech Kaczyński zadecydował o publikacji raportu. Trzymany teraz pod parą aneks ma być kontynuacją. Ma przedstawić nowe dowody na to, że WSI służyły ochronie nie interesu państwa, ale prywat-nych biznesów. Czy to oznacza, że autor naprawił błędy popełnione przy pisaniu pierwszej części?

Głównym grzechem lutowego raportu Macierewicza była insynuacja. W tekście podstawowym (czyli na pierwszych 163 stronach, bo reszta z 374 stron raportu to załączniki) pojawia się przeszło 70 razy tryb przypuszczający. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że sugerowanie w jednym miejscu, iż dany czyn mógł nosić zna-miona nielegalnego, kilka zdań później staje się podstawą oskarżenia. Na przykład na stronie 50 raportu zdanie: „Być może prace podjęte w ramach sprawy »Gwiazda« miały jedynie charakter pozorny” przechodzi dwa akapity dalej w stwierdzenie: „Nieprawidłowe prowadzenie obu procedur »Gwiazda« nie było zwykłym zaniedbaniem, ale skutkiem działań kolejnych szefów poszczególnych komórek WSI”.

Chodziło tu o infiltrację polskich służb specjalnych przez służby rosyjskie po 1989 roku: Macierewicz zarzucał, że WSI tolerowały ukrywanie związków obu służb.

Inną metodą w pierwszej części raportu było powoływanie się na nieistniejące lub niemożliwe do zweryfikowa-nia źródła. Macierewicz sam przyznaje na stronie 8, że „akta byłych służb wojskowych oraz akta na bieżąco wy-twarzane przez poszczególne jednostki WSI były systematycznie niszczone i ukrywane”. Brakuje jednak wyja-śnienia, że istnieją ściśle określone procedury niszczenia akt. W przypadku akt tajnych sporządzano wykaz nisz-czonych dokumentów, więc powinien pozostać po nich ślad. Raport nie wymienia akt, które zniszczono, a nie ma wątpliwości, że istniały. Mogło oczywiście dochodzić do nielegalnego pozbywania się dokumentów, ale i w tym przypadku Macierewicz nie wskazuje na konkretny przypadek takiego przestępstwa.

I jeszcze jeden grzech – tak zwane wysłuchania żołnierzy WSI przed komisją likwidacyjną pod przewodnictwem Macierewicza, na podstawie których (oprócz dokumentów archiwalnych) powstał raport. Na stronie 6 raportu jego autor przyznaje, że o ile złożenie nieprawdziwego oświadczenia pisemnego podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8, to „relacje składane podczas wysłuchań nie były objęte takimi rygorami”. Tym samym przyznaje, że wiarygodność ich jest wątpliwa. Co więcej, mając tego świadomość, przygotował pismo do ministra Szczygły, w którym asekurująco (i rozbrajająco szczerze) tłumaczył: „gdyby którakolwiek z podanych w raporcie informacji nie polegała na prawdzie, oznaczałoby to, że przekazany Komisji materiał został sfałszowany”.

Na manipulacje zwrócił uwagę antyraport opozycji pióra byłego szefa MSWiA Marka Biernackiego z PO, opu-blikowany w kwietniu 2007 roku. Biernacki uważa, że dokument, który miał uwierzytelnić decyzję o likwidacji WSI – wojskowych struktur wywiadu i kontrwywiadu działających w latach 1991–2006 i będących kontynuacją służby z czasów PRL – powinien bazować na pewnych źródłach, a nie być zlepkiem luźnych dywagacji. Nie mó-wiąc już o błędach polegających na ujawnianiu czynnych agentów, myleniu nazwisk, miejsc, w których pełnili służbę, i ujawnieniu pod fikcyjną nazwą „Zen” prawdziwej misji „Kandahar”, jaką WSI prowadziły w Afganistanie w latach 2002–2006.

Zaniepokojenie olbrzymią liczbą nieścisłości pojawiających się w raporcie wyraził nawet przychylny obecnej władzy rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. Zaproponował utworzenie przy MON instytucji od-woławczej dla pomówionych w raporcie. Sugerował, by wyniki prac tej instytucji były publikowane w „Monitorze Polskim” tak jak raport. Propozycje te nie zostały jednak przyjęte.

Publicystyka bez dowodów

Z przecieków i półsłówek szefa wojskowego kontrwywiadu do-tyczących aneksu można wywnioskować, że będzie on ponownie- armatą do wystrzeliwania robiących wiele hałasu, ale pustych pocisków. Jednym z celów ma być Leszek Balcerowicz jako człowiek odpowiedzialny za funkcjonowanie Funduszu Ob-sługi Zadłużenia Zagranicznego. FOZZ według raportu miał finansować rodzącą się w Polsce mafię, a rzekomą rolę w tym Balcerowicza ujawnił Macierewicz w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”: „Działanie FOZZ byłoby jednak niemożliwe bez przyzwolenia ministra finansów Leszka Balcerowicza, który według dokumentów służb miał o wszystkim wiedzieć i to aprobować”.

Problem w tym, że ta sugestia Macierewicza nie pokrywa się z faktyczną rolą Leszka Balcerowicza, który jako ówczesny minister finansów nie miał wpływu na FOZZ. Mając chyba tego świadomość, Macierewicz zastrzega więc i tym razem, że jego informacje dotyczące Balcerowicza zawarte w aneksie pochodzą z „raportów oficerów II Zarządu Sztabu Generalnego, którzy tak twierdzą. Czy tak było, będzie to przedmiotem badań nie komisji weryfi-kacyjnej, ale zapewne odpowiednich organów państwowych”.

To oznacza, że Macierewicz zostawia sobie furtkę na wypadek, gdyby oskarżenia wysuwane wobec Balcerowi-cza okazały się blefem. A to z kolei pozwala wnioskować, że w aneksie do raportu zadziała zasada znana z pierwszej jego części – obrzucić błotem pomówień i insynuacji, a o weryfikację prawdy niech martwi się po-mówiony. Poza Balcerowiczem w raporcie wystąpić ma cała plejada polskiego biznesu: Ryszard Krauze, Jan Kulczyk, Zygmunt Solorz, Michał Sołowow, Roman Karkosik, Jan Wejchert – niektórzy z nich pojawili się zresztą już w pierwszej części raportu. Tym razem sprawdzano ich firmy i starania o przetargi czy – w przypadku mediów – o częstotliwości wojskowe. Według Macierewicza istnieją dowody, które ujawnić ma aneks, że funkcjonariusze dawnych służb współpracowali z biznesmenami, uczestnicząc tym samym w powstawaniu fortuny polskich oligarchów.

W przypadku Krauzego, który już jest atakowany przez PiS, sprawdzane miały być przez ludzi Macierewicza związki z aferą rublową. Polegała ona na zawieraniu fikcyjnych umów handlowych z Rosją, za które Polska płaci-ła w rublach transferowych, sztucznej walucie wymienianej następnie po zawyżonym kursie na prawdziwe zło-tówki. Straty polskiego budżetu z tego tytułu szacuje się na kilkaset milionów nowych złotych. W procederze tym miał uczestniczyć późniejszy partner biznesowy Krauzego – właściciel firmy Vaxpol.

W wypowiedziach dla mediów Macierewicz przyznał, że aneks ujawni także związki WSI z mafią paliwową w Polsce. Jednym z przejawów tej współpracy miało być udostępnianie baz wojskowych do przechowywania i mieszania nielegalnego paliwa.

Pod lupą likwidatora WSI znalazły się także fundusze WSI. W pierwszej części raportu pojawiają się różne su-my. Jedna z najpoważniejszych to „1,5 miliona dolarów wyprowadzonych z Polski przez wywiad”. Według zapo-wiedzi z aneksu mamy się dowiedzieć, kto odpowiada za nielegalny obrót pieniędzmi specsłużb. Staje się więc jasne, że publikacja drugiej części raportu ma służyć potwierdzeniu istnienia „przestępców”, z którymi walkę w tych wyborach obiecuje premier Kaczyński. Oligarchii, mafii i prywatnych mediów wyrosłych w państwie korupcji, gdzie specsłużby były na usługach rodzącego się po 1989 roku sektora prywatnego. Szkoda tylko, że kaliber zarzutów nie odpowiada wiarygodności dowodów. I aneks ponownie zapowiada się na publicy-stykę pełną pomówień.

Ucieczka w immunitet

O ile powód odpalenia aneksowej bomby w czasie kampanii wyborczej jest jasny, o tyle trudniej pojąć rolę sa-mego Macierewicza w tych wyborach. Dlaczego zdecydował się na ubieganie o mandat posła, mając tak dużą władzę w państwie PiS? W końcu to on wykosił ministra obrony Radka Sikorskiego, to on doprowadził do likwi-dacji WSI i w ich miejsce rekrutuje teraz nowe specsłużby. To on ma dostęp do tajnych dokumentów oraz uszu premiera i prezydenta.

Można oczywiście zakładać, że Macierewicz to wyborcza lokomotywa, która pociągnie listę PiS w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie Platformę reprezentuje Elżbieta Radziszewska, LiD – Artur Ostrowski (SLD), a Samoobronę – Krzysztof Sikora (zastąpił tam Stanisława Łyżwińskiego). Głównym postulatem wyborczym Macierewicza, przedstawionym podczas wizyty w Piotrkowie, jest uzyskanie od Niemiec odszkodowań za spalenie piotrkow-skich wsi w czasie wojny. Wpisuje się więc w pisowską antyniemiecką nutę.

Jednak bardziej prawdopodobnym powodem startu Macierewicza jest jego ucieczka w immunitet poselski w razie przegranej PiS. Może to okazać się skutecznym parasolem w kolejnych procesach wytaczanych przez osoby i firmy wymienione w pierwszej części raportu. Jest ich kilkanaście. Ciekawe, że termin najbliższej roz-prawy wyznaczono na 22 października. Dzień po wyborach. Będzie to proces o zniesławienie wytoczony przez Jarosława Szczepańskiego, byłego wiceszefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, bo raport zarzucał mu infor-mowanie WSI o zmianach personalnych w zagranicznych placówkach TVP oraz gotowość do inwigilowania dziennikarzy.

Oskarżenia wnieśli także Piotr Nurowski, członek rady nadzorczej Polsatu, Jerzy Marek Nowakowski, były wiceszef „Wprost”, oraz Jacek Wojnarowski, były dyrektor Fundacji Batorego, i Edward Mikołajczyk, były dzienni-karz telewizji publicznej. Wszyscy pomówieni o współpracę z WSI. A także Edward Ochnio oskarżony w raporcie o nielegalny handel bronią (proces odroczono do listopada). Pozwanymi w tych procesach są prezydent, Skarb Państwa, minister obrony narodowej i autorzy raportu – Antoni Macierewicz ze współpracownikami. Oskarżenia są cywilne, bo w lipcu tego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa na podstawie 11 pozwów osób prywatnych i dwóch firm – Polsatu i ITI (właściciela telewizji TVN). W uzasadnieniu napisano wówczas: „Dopiero opublikowanie ostatniej części lub też definitywne zaniechanie nad nim prac (...) stworzy utrwalony stan umożliwiający jego całościową ocenę”. Takie uzasadnienie sugeruje, że po opublikowaniu aneksu prokuratura może zmienić zdanie.

Oczywiście należy brać pod uwagę także scenariusz wygranej PiS po wyborach. Wówczas poseł Macierewicz po-rzuci z pewnością Sejm i będzie kontynuował swoją pracę jako szef kontrwywiadu. Obecny urlop Macierewicza na czas kampanii wyborczej wymuszony na nim przez sejmową komisję do spraw służb specjalnych może okazać się wtedy cudownym alibi. To prezydent lub premier zadecydują o terminie publikacji raportu. Ale Macierewicz bę-dzie tłumaczył, że był na urlopie i nie miał żadnego wpływu na decyzję o odtajnieniu aneksu. Jeszcze jedno po-krętne tłumaczenie, które doskonale wpisze się w istotę obu raportów. Bo ich celem nie jest przecież szukanie prawdy, ale udowadnianie z góry założonej tezy. Jeśli nawet WSI była organizacją przestępczą, to nieudolność Ma-cierewicza i tendencyjność jego raportów skompromitowały ideę rozliczenia tych służb.

Aleksandra Pawlicka
współpraca Wacław Caban

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)